23. Nie jestem striptizerem, Casteel.

89 13 48
                                    

       — Cieszę się, że dostałeś przelew od rodziców, San, ale żarcie to jest ostatnia rzecz, o której mogę aktualnie myśleć. — Powiedziałam do ustawionego na tryb głośnomówiący telefonu, gapiąc się tępo w ekran laptopa.

       Rivera świętował ewakuację ze stołówki i naprawdę próbowałam wykrzesać z siebie odrobinę entuzjazmu. Dziesięć minut wcześniej wróciłam do domu z postanowieniem, że zajmę się wreszcie czymś pożytecznym. Na szybko uporałam się z rachunkami, aby Andrew nie suszył mi głowy o piętrzące się na stoliku w salonie papiery, a potem zwabiła mnie reklama internetowego sklepu z wyposażeniem wnętrz. Miałam tylko rzucić okiem, a od pół godziny wertowałam zakładkę z promocjami i dyskutowałam ze swoim przyjacielem o bzdurach.

       — Dlaczego znowu masz zły humor, Casteel? — Zapytał mój przyjaciel z wyrzutem.
— Bo jestem więcej, niż pewna, że oblałam dzisiejszy egzamin. A wcześniej dzwonił do mnie profesor Brown z informacją, że zniknęła moja praca zaliczeniowa. — Oświadczyłam z westchnieniem. — Za chwilę mają przyjechać moje nowe meble, Collins i mój brat. A Preston chyba zwariował, bo odkąd wróciłam ciągle używa wiertarki. Chcesz coś dodać?

       — Cieszysz się, że się dzisiaj zobaczymy? — Parsknął.
— Oczywiście! Mam jakieś inne wyjście, skoro Stella już wszystko ustaliła? — Prychnęłam przyklejając plecy do oparcia kanapy.

       W powietrze wzbiła się niewielka chmura kurzu. Powinnam była zająć się sprzątaniem. Zamiast tego przeglądałam kolejne strony internetowego sklepu w poszukiwaniu niezbędnych przydasiów i przełykałam wyrzuty sumienia.

       — Co gotujesz?
— Serio, Rivera?! — Pisnęłam żałośnie. — Może dla odmiany ty zajmujesz się cateringiem?
— Jestem w drodze do studia. Nie mam czasu. — Odparł poważnie.
— Zawsze możesz zamówić pizzę i po prostu ją przywieźć. Albo zadzwonić do mamy, żeby zrobiła to za ciebie.

       — Właśnie! — Krzyknął blondyn tak donośnie, że głośnik mojego telefonu zatrzeszczał. — Już wiem po co dzwoniłem! Moi rodzice przyjeżdżają za niedługo. Zapraszają nas wszystkich na obiad.
— Och, to super! — Uśmiechnęłam się. — Daj mi tylko znać, kiedy, okej? Chętnie się z nimi zobaczę.
— Lubisz ich bardziej, niż mnie. — Burknął.
— Nie mylisz się! — Parsknęłam. — Będziesz dzisiaj grał?

       — Dogrywamy ostatnie części do kawałka, który skomponował Stewart. Mam solówkę na gitarze... — Odparł z dumą. — Potem mamy zająć się moim.
— Chcę go usłyszeć jako pierwsza. — Rzekłam podekscytowana.

       Santiago ostatnimi czasy nie mówił o niczym innym. To był dla niego ogromny krok do przodu. To i fakt, że jego imprezowymi miksami zainteresowało się studenckie radio. Wszystkie te kroki nieśmiało zbliżały go do wejścia na rynek. A ja byłam jego największą fanką i kibicem w jednym.

       — Przemyślę to, Casteel. Ostatnio bywasz dla mnie niemiła. — Wytknął mi.
— Nie jestem niemiła. Jestem szczera. — Odpowiedziałam przypominając sobie naszą ostatnią rozmowę na temat swetra, który chciał kupić. Powiedziałam wtedy, że wygląda w nim jak pingwin. Tak było. — Gdyby nie ja zaliczyłbyś największą modową porażkę wszechczasów!
— Spójrz na swoje okresowe spodnie! — Warknął. — To dopiero porażka!

       — Daj żyć, Rivera! — Zaśmiałam się słysząc nagle donośny chrzęst miażdżonego żwiru dochodzący zza okna.

       Wstałam rozciągając zastane mięśnie. Czarny Chevrolet mignął mi przed oczami, a tuż za nim na podjeździe pojawiło się dostawcze auto z Ethan Allen. Cóż za synchronizacja.

DissonanceWhere stories live. Discover now