14. Wyrzuty sumienia.

113 15 52
                                    

       Gdy pęd powietrza docisnął mnie do fotela wyparłam z umysłu wszystko poza tą chwilą, tym momentem, który trwał.

       Jeszcze mocniej zacisnęłam powieki i skurczyłam się tak, aby zajmować jak najmniej miejsca, aż protest mojego ciała zaczęłam odczuwać we wszystkich mięśniach.

       Choć miałam ochotę krzyczeć, wrzeszczeć ile sił dając upust skumulowanym emocjom, które przepływały przez wszystkie strategiczne miejsca w moim ciele, nie wydałam z siebie ani jednego dźwięku. Przy każdym nagłym szarpnięciu i zmianie kierunku jazdy, które następowały po sobie z niebywałą prędkością, coś próbowało wydostać się z mojego wnętrza, coś, co przełykałam wraz ze śliną i goryczą próbując siłą przepchnąć to przez rozpalone gardło, coś, co rozdzierało moją naiwną duszę na części.

       Strach. Adrenalina. Ethan...

       Ślepo balansowałam po zupełnie nieznanych rewirach. Poddałam się całkowicie uczuciu bezwładności. Byłam bezilna wobec mocy, która szarpała mną we wszystkich kierunkach i miażdżyła płuca.

       Już nie byłam za siebie odpowiedzialna. To barki Ethan'a dźwigały na sobie ciężar mojego bezpieczeństwa. To on ustalał zasady; on, jego umiejętności, jego wiedza i upór, decydowały o tym, czy wrócę do domu w jednym kawałku.

       I choć bardzo chciałam, nie miałam odwagi na niego spojrzeć, aby upewnić się ostatni raz, że wiedział, co robił, aby mieć pewność, że jego determinacja była wystarczająca, aby dowieźć nas do mety. Tak mocno czułam jego obecność, że niemal szalałam, a jednoczesny ucisk w głowie i w mostku nie wróżył nic dobrego.

       Traciłam dech, to jedyne, co mogłam pożegnać w tamtej chwili, bo przecież grunt pod nogami straciłam już dawno.

       Przy kolejnym ostrym zakręcie żołądek podjechał mi do gardła. Ethan zaklął pod nosem i docisnął pedał gazu. Silnik zaryczał jeszcze głośniej zlewając się z dźwiękami gitary i szorstkim głosem wokalisty, a moje ciało przykryła gęsia skórka. Oba te dźwięki, choć wywoływały zupełnie inne odczucia, razem tworzyły wibracje, które w wręcz perfekcyjny sposób przepływały przez moje ciało potęgując uczucie odrętwienia.

       Szarpnęło mną do przodu, jakby ktoś nagle pociągnął za niewidzialna linę na końcu której byłam ja. Musiałam podeprzeć się o deskę rozdzielczą. W chwili gdy moja ręka wystrzeliła do przodu jak pocisk Ethan wykonał kolejny manewr, przez co moja dłoń prześlizgnęła się w powietrzu.

       Pas się nie zablokował. Całym ciężarem ciała walnęłam w drzwi uderzając bokiem twarzy w plastikowe wykończenie. Huk wypełnił moje uszy i na moment straciłam orientację. Ból, który poczułam był nagły i nieprzyjemny, jednak zniknął niemal od razu w sączących się ze mnie oparach adrenaliny, a samochód zatańczył na drodze.

       Czułam jak tył gładko prześlizgnął się po asfalcie, usłyszałam dźwięk buntującej się skrzyni biegów i charakterystyczne skrzypnięcie, gdy Collins zaciągnął ręczny hamulec. Zablokowane koła przez chwilę sunęły po ulicy z dziwnym pogłosem, aż w końcu nastąpiło kolejne szarpnięcie i wystrzeliliśmy do przodu.

       — Ostatnia prosta. — Wycedził chłopak przez zęby.

       Przytaknęłam, a rozlewająca się po moim wnętrzu ulga nigdy nie miała takiego rozmiaru. Rozluźniłam chwyt i łapiąc się resztek odwagi otworzyłam zlepione łzami oczy.

       To było... Wow.

       Nie wiem, z jaką prędkością jechaliśmy, ale świat za oknem był wielką, nieprzeniknioną plamą, jakby zniknął. A ja, zamknięta w ciasnej, metalowej puszce na czterech kołach czułam się jak człowiek uwięziony w centrum tornada. Mogłabym przysiąc, że gdyby nie muzyka, wokół nas byłoby tak cicho, jak w próżni.

DissonanceWhere stories live. Discover now