35. Nicole.

118 13 85
                                    

Jeśli macie możliwość poczytać z muzyką, zróbcie to ♥️♥️  

      
       Minęły cztery dni, odkąd opuściłam mury szpitala z nadzieją, że po drodze wydarzy się cud, czas nagle się cofnie i przywróci naszą rzeczywistość do stanu przed.

       Cud nie nadszedł, a dwudziesty pierwszy maja zapisał się w mojej pamięci, jako jeden z najgorszych dni w moim życiu. To był dzień, kiedy mój świat i świat moich przyjaciół stanął na głowie, a słowo pogrzeb przewijało się niemal w każdej dyskusji sprawiając, że ten koszmar wciąż trwał, a ból związany z poczuciem niesprawiedliwości nie chciał ustąpić.

       Dwudziestego trzeciego maja wątpliwe fundamenty, które zdążyliśmy zbudować w tym nowym świecie zadrżały po raz kolejny, gdy otrzymaliśmy wstępne wyniki oględzin straży pożarnej, która ustaliła, że bezpośrednią przyczyną pożaru była pozostawiona na gazie, pieprzona patelnia z olejem. Okazało się, że jedyną odpowiedzialną za tę tragedię osobą była Flora Turner i tylko cud sprawił, że tamtej nocy nie doszło do większych szkód.

       Dwudziestego czwartego maja potwierdziły to wyniki sekcji zwłok, która wykazała w organiźmie kobiety obecność substancji o wdzięcznej nazwie fentanyl. To właśnie przez nią epinefryna podawana przed ratowników medycznych nie zadziała, w efekcie czego Flora Turner umarła.

       Tego dnia zderzyłam się z przykrą, druzgoczącą prawdą i zrozumiałam wiele rzeczy. Matka Blake'a nie zginęła w pożarze. To nie ogień pozbawił ją życia. Zrobiły to narkotyki. A jej decyzja, chwila, kiedy sięgała po dragi i wszystkie późniejsze następstwa, odcisnęły bolesne piętno na człowieku, który zasługiwał na wszystko, co najlepsze, a w obronie jej życia, którym szastała bez kontroli, stracił tylko zdrowie.

       A w ten czwarty dzień nadszedł kryzys. Emocjonalne wyczerpanie dało mi się we znaki do tego stopnia, że miałam problem ze wstaniem z kanapy do łazienki. Dlatego, gdy Blake został bezpiecznie odtransportowany do domu, a Callie zapewniła wszystkich, że tego wieczoru to ona się nim zajmie, wyłączyłam telefon i rzuciłam go gdzieś w kąt, zupełnie zapominając o jego istnieniu.

       Miałam do przemyślenia tak wiele spraw, że kręciło mi się od tego w głowie, jednak nic nie trzymało się kupy. Przeskakiwałam od jednej myśli do drugiej nie kontrolując upartego umysłu i tego, co z niego wypływało. Śmierć Flory, chociaż wstrząsnęła mną do głębi, tylko na chwilę przyćmiła powagę wydarzeń sprzed pożaru.

       Czwartego dnia zrozumiałam, że nie mogłam przed tym uciec. Wszystkie rzeczy, które w mojej głowie wyglądały jak kadry z nieudanego filmu wydarzyły się naprawdę. Słowa, które usłyszałam w szpitalu, zostały powiedziane. Były prawdziwe.

       A najbardziej prawdziwy był mój strach. Nie chciał odejść. Wzmagał się z każdym oddechem, i każdą niespodziewaną myślą, która wracała mi do głowy, gdy leżąc w bezruchu na kanapie, gapiłam się w sufit. Był tam, gdy próbowałam rozprostować skurczone kończyny. Był, gdy próbowałam zdecydować, co powinnam zrobić. Nie opuszczał mnie, jak stary, dobry przyjaciel, który pochwycił się mojego ramienia, abym cały czas mogła czuć jego obecność.

       Nienawidziłam go. Zabił więcej moich marzeń, niż jakakolwiek porażka. Był produktem, w tworzeniu którego przez te wszystkie lata osiągnęłam mistrzostwo i obawiałam się, że nie miałam już nic poza nim.

       Bałam się, bo tak naprawdę nie wiedziałam, co zrobić. Ta studnia zdawała się być zbyt głęboka, abym mogła się w niej zanurzyć bez specjalnych umiejętności.

       Strach to twój wybór, Nicole. Możesz mu się poddać, budząc w sobie jeszcze większy lęk przed życiem. Możesz go też wyrzucić, zostawić za sobą, wyprzeć się go i działać. To twój wybór, czy dasz mu się obezwładnić.

DissonanceWhere stories live. Discover now