10. Idealny moment.

113 12 74
                                    

       We wtorkowe popołudnie, ku mojemu całkowitemu przerażeniu, na moim podjeździe pojawiło się wielkie, białe auto ekipy remontowo-budowlanej.

       Miałam nadzieję, że na spotkaniu z Prestonem pojawi się też mój brat, jednak miał ważny egzamin na uczelni i nie mógł przyjechać. A szkoda.

       Potrzebowałam pomocy, bo próbując ustalić zakres prac, mój mózg odmawiał posłuszeństwa i zamiast pomysłów w mojej głowie pojawiała się wielka, czarna dziura.

       Dlatego widok Prestona, ubranego w cienki roboczy kombinezon i ciężkie buty z metalowymi końcami sprawił, że zamiast się cieszyć, miałam ochotę uciec. A gdy z miejsca pasażera wyłonił się uśmiechnięty od ucha do ucha Blake Turner potrzeba zaszycia się w niedostępnym dla ludzi miejscu, wzrosła.

       — Jesteś gotowa? — Zapytał zamiast powitania, gdy z najbardziej niewinną miną, na jaką było mnie stać, pojawiłam się na werandzie.
— W ogóle... Nie będziesz zadowolony... — Poinformowałam go przygryzając wargi.
— Dlaczego? — Chłopak ściągnął brwi i zatrzymał się w połowie schodów. Nieuważny Blake wpadł na jego plecy, więc fuknął na niego i znowu na mnie zerknął. — Rezygnujesz?
— Nie... — Pokręciłam głową łapiąc za drewnianą balustradę. — Nie przygotowałam się.
— To nic. — Preston uśmiechnął się. — Przygotujemy się razem. Potrzebuje tylko stołu i czegoś do pisania.

       Uśmiechnęłam się z wdzięcznością i z większym entuzjazmem zaprosiłam chłopaków do środka. Na kuchennym stole w salonie czekała już na nich lemoniada i pączki, które kupiłam specjalnie na tę okazję w cukierni w Sacramento. Stały tam również moje nowe talerze i wysokie szklanki z fioletowego szkła, które kupiłam na rynku razem z resztą rzeczy.

       Dom, po tych zakupach prezentował się o wiele przytulniej. Jedyną moja zmorą były nierozpakowane kartony z rzeczami, które w zeszłym tygodniu dostarczył mi kurier.

       W większości były tam książki, na które i tak nie miałam regału, kilka pamiątek i zdjęć, a przede wszystkim moje obrazy.

       — Rozgośćcie się. — Poprosiłam przechodząc szybkim krokiem przez ogromne pomieszczenie. — Przepraszam za bałagan... — Rzuciłam okiem na rozbebeszoną walizkę i skotłowaną pościel na kanapie. — Ostatnio nie mam na nic czasu.

       — Wydajesz się zdenerwowana. —Zauważył Preston obserwując jednym okiem swojego przyjaciela, który władował się do kuchni i zaczął majstrować przy ekspresie.
— Trochę jestem. — Przyznałam ukrywając dłonie w tylnych kieszeniach jeansów. — Sądziłam, że dam radę przygotować chociaż wstępny zarys prac, ale poległam.
— Damy sobie radę. — Oznajmił dziarsko siadając przy stole.

       — Blake z tobą pracuje? Czy jest tutaj jako pan do towarzystwa? Myślałam że jest mechanikiem.
— Blake tu jest, nie nazywaj mnie prostytutką, i jestem zajebistym mechanikiem. — Zakomunikował z pełną powagą i wypiął pierś. — Czasem jednak lubię zmienić perspektywę.
— Och... — Uśmiechnęłam się krzywo. — Okej... Od czego zaczynamy?
— Od kawy. — Preston wyszczerzył się w uśmiechu spoglądając na słodkości, które leżały mu niemal pod nosem. — I podwieczorku. Potem się zobaczy.

       Pół godziny później Blake wparował do jednego z pokojow na górze, który Preston mierzył w milczeniu, a echo jego ciężkich butów na wysłużonej podłodze zagrzechotało mi w mózgu.

       — Zbudować ci balkon? — Zapytał patrząc na mnie figlarnie.
— Balkon? — Coś zakuło mnie w żołądku na tę myśl, chociaż lista rzeczy do wykonania nie miała końca, a plany, które skrupulatnie zapisywaliśmy w notatnikach, Preston w swoim, a ja w swoim, już teraz przeszły moje najśmielsze oczekiwania.

DissonanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz