Koniec

24 1 0
                                    

~Victoria~

Marco sobie poszedł, mocno naburmuszony a ja zostałam z Jace'em sama w swoim pokoju.

— Cały czas byłam twoją dziewczyną? — Zapytałam.

— Tak ślicznotko. Nie zauważyłaś tego?

— Wydawało mi się to ale nie byłam pewna. Gabi wspomniała, że kupiłeś dom. Pokażesz mi go? Chyba powinnam wiedzieć gdzie teraz cię szukać.

— Pewnie, że Ci pokaże. Ale zanim pójdziemy do mojego domu musimy wstąpić do Clarka. Dałem mu coś do przechowania na misji. Pasowało by to w końcu odzyskać.

— Co takiego? — Nie pamiętam aby coś mu dawał.

— Zobaczysz w swoim czasie.

— Okey. Już nie mogę się doczekać.

Udaliśmy się do domu Clarka. Standardowo weszliśmy do środka bez pukania. Wśród grona naszych przyjaciół chyba tylko ja mam w zwyczaju pukać za nim wejdę do środka budynku.

— Cześć Lou. — Odrzekł Allen.

— Jak Twoja główka pasożycie? Gabi tu była i mówiła, że walnąłeś.

— A miała iść do domu.

— A określiłeś, którego domu?

— Nie. Mniejsza z tym. Głowa trochę boli ale przeżyję. Odzyskałem pamięć i tak sobie przypomniałem, że dałem Ci coś na przechowanie. Pasowałoby to odzyskać.

— Jasne, już Ci przyniosę. — Odrzekł Louis i udał się korytarzem w stronę swojego pokoju. Po chwili wrócił z małym czerwonym pudełeczkiem. — Proszę i powiedzenia stary.

Gdzieś go widziałam. Przeszukałam wspomnienia i już mam. Tym samym pudełkiem bawił się na misji, w wieży.

— Dzięki stary. — Odrzekł Jace.

Wyszliśmy z Jace'em z domu Clarka i Allen zaprowadził mnie do domu, który sobie kupił.

— Wow, śliczny dom. — Odrzekłam.

— Jak urządzę go po swojemu będzie jeszcze ładniejszy.

— Nie za duży jak dla ciebie samego? — Zapytałam.

— Liczę, że zamieszkamy tutaj razem. Kiedyś. Ty, ja i nasze dzieci.

— Nasze dzieci?

— Tak. Wiem, że mówiłem że nie chcę ich mieć ale ty je chcesz. A ja cię kocham więc mogę zmienić to postanowienie.

Podeszłam do niego i podskoczyłam obejmując go za kark. On złapał mnie za pośladki więc objęłam go nogami w pasie.

— Chcesz mieć dzieci?

— Z tobą tak. Puścisz mnie na chwilę? Chce Ci coś powiedzieć jak należy.

— Nie. Nie puszcze cię. Powiedz to co masz do powiedzenia ze mną w objęciach. — Odrzekłam.

— Dobrze. Skoro tak wolisz. Zostań moją żoną. Wyjdź za mnie. Już nikt nas nie rozdzieli. Będę tylko twój na zawsze a ty moja.

— Skąd weźmiesz pierścionek? Chyba, że oświadczasz się nie mając go jeszcze.

— Już go mam. Faktycznie kupiłem go wtedy na misji. — Odrzekł i trzymając mnie jedną ręką, drugą wyjął z kieszeni czerwone pudełeczko. — Wyjdziesz za mnie?

Moim oczą ukazał się prześliczny pierścionek. Wyglądał jak złota obrączka z liści a pomiędzy jednym liściem a drugim był mały diamęcik. Pierścionek bardzo mi się podobał. Nie był ani za skromny ani bogaty. Był wręcz idealny.

Wojowniczka Where stories live. Discover now