Rozdział 36

14 1 0
                                    

~Jace~

— Dlaczego pocałowałeś Victorię? — Zapytał Marco. — Dlaczego zostałeś jej chłopakiem?

— Kto ci to powiedział? — Zapytałem go odwracając się

O tym, że jestem w niby związku z Tori wiedziała tylko Gabi.

— Akiro mi o tym powiedziała.

— Pocałowałem Tori bo miałem na to ochotę. A Tori nie miała nic przeciwko.

— Zmusiłeś ją do tego!

— Gdybyś znał Victorię wiedziałbyś, że tylko dzieci są wstanie ją do czegoś nakłonić. Ale napewno nie zmusić.

— A więc zmusiłeś Gabi do tego, żeby zmusiła Tori.

— Gabi nie można zmusić. Czasami jest do mnie podobna. Mnie też do niczego nie można zmusić.

— Yhym. Zostaw Tori w spokoju.

— Zostawię ją gdy ona sama mi to powie.

— Akurat. Zmanipulujesz ją tak, że nic ci nie powie.

— O co ci chodzi? Znowu chcesz sprowokować bójkę? Mało ci?

— Czy wy już do reszty postradaliście rozum!? Co wy kurwa robicie!? Na ogół nie klnę ale przy waszej dwójce inaczej się nie da! — Na arenie pojawiła się Tori.

Znowu się wkurzyła ale tym razem dość porządnie. Na szyji Tini obok Znamienia wody w postaci fal, zaczęła się pojawiać się trąba, żywioł powietrza. Za nią zaczęło pojawiać się tornado a wokół niego wirowała woda. Dlaczego u niej żywioły pojawiają się gdy jest wkurzona?

— O co ci tym razem chodzi? Przecież już się nie bijemy. — Odrzekłem

— Rozumiem, że musicie rozładować nadmiar tostesteronu czy co tam sprawia, że jesteście mężczyznami, ale który z was podniósł rękę na dziecko!? Ty czy Marco uderzył Gabi!?

Tini straciła panowanie nad własną magią, bo to co zgromadziła za swoimi plecami ruszyło na mnie i Marco. Wyprostowałem ręce przed siebie złączając dłonie, potem przyciągnąłem je do piersi zginając w łokciach i wyprostowałem je ponownie, przecinając powietrze. Tornado zniknęło.

— Że co? O czym ty mówisz?

— To byłem ja. Przepraszam Tori. — Odezwał się Marco.

— Co zrobiłeś? — Podszedłem do niego i z całej siły uderzyłem go w szczękę.

Marco zachwiał się i uciekł.

— No proszę. Wielki Jace Allen nie zauważył tego, że ktoś uderzył mu siostrę! Byłeś aż tak zajęty biciem się!? A podobno jesteś najlepszy!

— Przestań się drzeć. Nie jestem twoim kolegą! Odkąd się zjawiłaś nie mam dla siebie wolnego czasu! Myślisz że nie miałem nic lepszego do roboty tylko trenować cię!? Myślisz, że sprawia mi to przyjemność!? To się kurwa mylisz! Więc przestań się drzeć!

— Ktoś Ci każe?

— Wszyscy a już zwłaszcza Generał. Do tego jeszcze Gabi. A mam lepsze zajęcia.

— To ty naciskasz abym trenowała bez przerwy! To ty za mną latasz jak głupi!

— Chyba ci się coś pomyliło. Ale co się dziwię? Przecież Ty nie myślisz o nikim innym jak tylko o sobie! Ujebało ci się zostać wojownikiem! Nic nie słyszę, tylko mama i mama. Pomyślałaś chociaż raz o kimś innym!? Nie, bo po co? Był spokój dopóki się nie pojawiłaś! A teraz muszę jeszcze cię trenować! Miałem mieć z tobą tylko szermierke, łucznictwo i trening kondycyjny ale doszła mi jeszcze magia bo nie spodobało Ci się, że Marco cię pocałował. Jakby to był koniec świata.

— To mnie nie trenuj! Poradzę sobie sama!

— Nie poradzisz sobie. Nie potrafisz nawet zapanować nad magią. To ja będę ryzykował swoje życie ratując twoją matkę z Magic Gate gdy wrócą moi znajomi. Ale to też cię nie obchodzi.

— Kto ci każe lecieć!?

— Generał! I to tylko dlatego, że Ty ciągle chcesz znaleźć matkę! Nie liczysz się z nikim i niczym!

— To nie leć tam! To ty stanąłeś na mojej drodze! To ty nie odszedłeś zostawiając mnie z Akiro! Chociaż cię o to prosiła. To przez ciebie się z nią kłócę! Dopóki się nie pojawiłeś nie było problemu. To ty usiłowałeś mnie przekonać, że jestem taka jak ty, ale nie jestem. Ty masz matkę, a ja nie! To przez waszą broń ją porwano! Gdyby nie ta broń mama byłaby ze mną! To ty się z nikim nie liczysz!

— A kto ciągle gada, że musi odnaleźć matkę! To ty mnie prosiłaś abym ją odnalazł. To ty się przy mnie kręcisz.

— Dobra! Więcej nie będę! Nie zobaczysz mnie więcej! — W oczach miała łzy.

Zdjęła z pleców łuk i strzały i rzuciła nimi we mnie. Odwróciła się i pobiegła przed siebie. Cudownie, jestem debilem. Właśnie zraniłem dziewczynę, która mi się mega podoba.

— Nauczyłbyś się kultury. — Odezwała się Gabi. Skąd ona się tu w ogóle wzięła? — Jak ty traktujesz swoją dziewczynę? — Pobiegła za Tini

— To nie było miłe. — Powiedziała generał zjawiając się na arenie razem z mamą.

— Lubiłeś spędzać z nią czas. Co ci nagle odbiło? — Zapytała mama

Podniosłem łuk oraz kołczan i bez słowa udałem się do pokoju Tini. Jednak tam jej nie było. Tak samo jak nie było rzeczy, które przyniosła z domu. Natomiast zostawiła rzeczy, które jej dałem, w tym miecz. A na łóżku siedziała Gabi.

— Nie ma jej! To przez ciebie! Jak mogłeś? — Gabi zaczęła krzyczeć.

— Przepraszam. Naprawie to, obiecuje. Sprowadzę ją spowrotem.

— Nie powinieneś tak traktować swojej dziewczyny.

— Nie wiem czy po tym co powiedziałem dalej chce nią być. Zapytasz ją o to a potem mi powiesz co powiedziała? Przy mnie może nie powiedzieć prawdy.

— Dobrze.

— Super. A teraz idę ją znaleźć.

Przerzuciłem jej miecz, łuk i strzały przez plecy. Wyszedłem z pokoju i minąłem swoich przyjaciół. Udałem się do stajni.

— Cześć Hektor. Mam sprawę.

— Nie gadam z tobą. — Machnął ogonem i dostałem dwa razy w twarz.

Próbował mnie uderzyć trzeci raz ale złapałem go za ogon.

— Wiem, że przegiąłem. I zasłużyłem na to. Chcesz aby Tori zginęła?

— Nie chcę.

— A wiesz, że gdy dojdzie do Magic Gate to zginie? Nie wzięła broni.

— Zrób coś aby nie doszła tam.

— Pomożesz mi ją znaleźć?

— Nie wiem. Obiecałem, że nic Ci nie powiem.

— Posłuchaj. Wiem, że ją lubisz, ja również i to bardzo. Dlatego musisz złamać obietnicę bo inaczej Victoria umrze. Zabierz mnie do niej. Gdybym poszedł na piechotę mógłbym nie zdążyć a tego byśmy nie chcieli, prawda?

— Dobrze ale ją udobruchasz gdy będzie na mnie zła.

— Nie ma problemu. Zrobię co zechcesz tylko ją znajdź.

— Chce dziesięć kilogramów mięsa.

— Dostaniesz nawet trzydzieści ale ją znajdź. Nie wybaczę sobie jeżeli jej się coś stanie.

— Dziesięć by mi wystarczyło ale zgadzam się na trzydzieści. No i musisz ją udobruchać.

I po co powiedziałem o trzydziestu kilogramach? No po co?

— Stoi. Ale znajdź ją.

— Dobra. Wskakuj.

Wojowniczka Where stories live. Discover now