2.33

9 2 0
                                    

— Zaraz przyjdzie Jace... — Gabi urwała patrząc na mnie.

Podeszłam do niej i kucnęłam obejmując ją. Przymknęłam powieki czując zbierające się łzy. Jej definitywnie trzeba pomóc, musi pogodzić się z tym co stało się z jej bratem. Ale w momencie gdy Gabi wypowiedziała te trzy słowa, jedno zdanie, wówczas jeszcze nie wiedziałam, że mówiła prawdę. Przekonałam się o tym gdy usłyszałam, że drzwi do domu się odtworzyły a ja usłyszałam bardzo dobrze znany mi tembr głosu.

— Gabi.

Podniosłam się i odwróciłam a w oczach trochę mi pociemniało. Przede mną stali państwo Allen i On. On naprawdę tam stał. Wrócił, on naprawdę wrócił.

— Jace. — Rzuciłam mu się na szyję. — To naprawdę ty. Żyjesz. — Pociągnęłam za jego kark i wpiłam się w jego usta ale Jace nieodwzajemnił tego.

— Tak. — Odrzekł gdy przestałam go całować. Nie przytulił mnie. Nie zrobił nic. Ale w tamtej chwili o tym nie myślałam. Liczyło się to, że był tutaj. Cały i zdrowy. Za chwilę miałam się jednak dowiedzieć dlaczego nic nie zrobił. — Przepraszam ale czy my się znamy? Chociaż biorąc pod uwagę, że jesteś w moim domu, przytulasz moją siostrę i mnie całujesz to pewnie się znamy.

Wszyscy na niego spojrzeliśmy.

— Żartujesz? Proszę, powiedz, że żartujesz. — Odrzekłam łamiącym się głosem.

— Niestety nie.

Odsunęłam się pozwalając reszcie przywitać się z członkiem rodziny. Przytulił wszystkich, tylko nie mnie. Rozpoznał wszystkich, tylko nie mnie. Ma amnezję? Powiedzcie, że tak bo inaczej chyba oszaleje. Nie zniosę tego jeżeli się okaże, że robi sobie ze mnie jaja. Tak się nie żartuję.

— Co się z tobą działo przez te trzy miesiące? Czemu nie wróciłeś? — Zapytał Pan Derek.

— Leżałem na dnie jakieś jaskini ledwo żywy ze złamanym kręgosłupem. Prawie umierałem i nie bardzo wiedziałem co ja tam w ogóle robię. Nie wiem jak ale w pewnym momencie pojawił się smok. Powiedział, że ma u mnie dług bo kiedyś uratowałem życie jego synowi. Wyciągnął mnie stamtąd i wyleczył za pomocą swojej magi. Trzy miesiące zeszło mi na dojście w pełni do siebie i odzyskanie pełni sił. — Spojrzał na chwilę na mnie a potem wrócił spojrzeniem do rodziców. — Tylko jest jeden problem. Smok uleczył moje obrażenia fizyczne, pod tym kątem nic mi nie dolega. Jednak nie uleczył mnie psychicznie. Ostatnie moje wspomnienie dotyczy tego jak pani Generał wysłała mnie po Victorię Hunter. A dokładniej jak ty, mamo mówiłaś, że pani Beatrix chce mnie o to prosić. Nic więcej. — Odrzekł i ponownie na mnie spojrzał. — Wcześniej cię tu nie widziałem. Jak masz na imię?

O Boże. On żyje i żył po tym jak spadł w przepaść ratując mnie. Dlaczego ja tam wtedy nie zostałam? Dlaczego pozwoliłam aby, któryś z chłopaków posadził mnie grzbiet Fenixa? Dlaczego mocniej się nie wyrywałam? Mogłam tam zostać i pomóc mu jakoś odzyskać pamięć.

— Victoria. Victoria Hunter. Przepraszam za buziaka. Nie sądziłam, że możesz mieć amnezję. Byliśmy parą i dlatego tak zareagowałam.

— Hej. — Podszedł do mnie i starł łzy z moich policzków. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać. — Rozumiem. Nawet sobie nie wyobrażam jak się teraz czujesz. W końcu nie codzień wraca czyjś chłopak i nie pamięta swojej dziewczyny. — Sama nie wiem jak się czuje więc on tym bardziej. Jestem skołowana, smutna i szczęśliwa jednocześnie. — Wiesz, że nie zrobiłem tego celowo? Nie zapomniałem cię specjalnie?

— Nie mogłabym tak uważać. Ocaliłeś mi życie. Nawet nie wiesz jak za tobą tęsknię Jace. Cieszę się, że wróciłeś.

— Powiesz mi ile nie pamiętam?

— Nie całe pół tora roku. Poznaliśmy się końcem czerwca rok temu. Teraz jest październik.

— Aż tyle? Wydawało mi się, że będzie tego mniej.

Dziwnie się czułam stojąc teraz przed chłopakiem, którego kocham a on mnie nie pamięta. Ciekawe jak on się czuję. Też jest skołowany?

Ale jedno muszę przyznać. Szczerze. Cieszę się, że wrócił, nawet jeżeli mnie nie pamięta. Przynajmniej Gabi odzyskała brata i nie będzie wybudzać się w nocy krzycząc jego imię a nawet gdy to zrobi to Jace do niej przyjdzie. Ja natomiast zrobię wszystko aby sobie o mnie przypomniał. Jednocześnie nie będę się za bardzo narzucać. Będę cierpliwa. Dam mu tyle czasu ile będzie potrzebował. Rozkochałam go w sobie raz i mogę zrobić to ponownie. Chociaż narazie nie mam pomysły jak to zrobię.

— Jace, tęskniłam. — Gabi przytuliła się do niego a on kucnął i objął ją.

— Ja również sarenko.

— Zrobisz nam śniadanie?

— Oczywiście kochanie, tylko się odświeżę i przebiorę. Dobrze? — Odrzekł.

— Dobrze.

Jace udał się do swojego pokoju.

— Skoro Jace wrócił to ja pójdę po swoje rzeczy i będę zbierać się do siebie. — Odrzekłam i poszłam do pokoju Gabi.

Gdy zasuwałam torbę do pomieszczenia weszła porucznik. Bez słowa podeszła do mnie i przytuliła a ja rozpłakałam się w jej ramionach.

— Będzie dobrze. — Szepnęła. — Wiem ile dla niego znaczyłaś. Przypomni sobie. Daj mu czas.

— Wiem i planuje tak zrobić. Zaczekam ile trzeba. Nie to nie jest łatwe.

A może Zayto nie miał na myśli tego, że mam się nie poddawać bo nie ma Jace'a. Może on wiedział, że Jace wróci. W sumie mówił, że widzi przyszłość więc zapewne o tym wiedział. Ale dlaczego akurat to mi się nie śniło? Widziałam jak spadał w przepaść a nie to jak wracał?

— Wiesz, że musisz w końcu zacząć trening magii ognia? — Odezwała się pani Emily.

— Wiem ale mam dość docinek Marco.

Odkąd Jace nie wrócił z misji Marco czuł się zbyt pewnie i cały czas się śmiał, że Jace to idiota i że zapewne się mną znudził i dlatego nie wrócił. Później powiedziałam pani generał, że nie chce aby mnie trenował. Na szczęście pani Beatrix zrozumiała to ale powiedziała, że trening i tak muszę w końcu odbyć. Pytałam nawet Aarona albo Louisa czy by mnie nie nauczyli ale są tak zawaleni treningami, że nie mają czasu. Teraz trenują tych, których trenował brunet.

— A gdyby tak zapytać Jace'a? Pamięta jak włada się żywiołami. Nie przeszkadzało by Ci to? Może by coś sobie przypomniał.

— Nie wiem jak go o to zapytać. Po tym pocałunku trochę się krępuje.

— Zostaw to mnie kochanie. Ja go zapytam. Dobrze wiesz, że nie lubi Marco, wystarczy, że o nim wspomnę. Chcę żebyście byli ze sobą.

— Proszę pani.

— Przecież to tylko trening. Reszta należy do ciebie.

— No dobrze. Ale tylko w tym mi pani pomoże.

— Do niczego więcej się nie mieszam. Słowo.

Mam nadzieję, że nie będę tego żałować.

— Gdy się zgodzi da mi pani znać?

— Zjedz z nami śniadanie.

— Nie chcę nadużywać gościnności.

— Nie problem. Naprawdę. Nigdy nie odwdzięczę Ci się za to co zrobiłaś dla Gabi.

— No dobrze. Zjem z wami.

Wojowniczka Место, где живут истории. Откройте их для себя