2.6

15 2 0
                                    

~Jace~

Koło dziesiątej wróciłem do domu po treningu na basenie, który miałem o szóstej, z irytującym dzieciakiem. Nie ważne co bym mu powiedział, zawsze pytał "Po co" albo "Dlaczego". Nie mogłem się doczekać aż w końcu zakończę ten trening. Ucieszyło mnie, że w końcu trzy godziny męki się skończyły.

— Gabi?! Jesteś już w domu?!

Nie usłyszałem jej głosu ani jej małe rączki nie oplotły mnie w pasie czyli nie wróciła jeszcze od Viki. Rozwiesiłem swoje mokre spodenki w swojej łazience i wyszedłem z domu idąc po Gabi.

Stanąłem przed drzwami do domu Tweety. Zapukałem do drzwi a chwilę później otworzyła mi je wcześniej wspomina dziewczyna. Miała na sobie koszulkę na ramiączkach i spodenki. Jawnie miała na sobie piżamę a ja starałem nie patrzyć się na jej biust chociaż raz widziałem ją w stroju kąpielowym.

— Stęskniłeś się?

— Zawsze za tobą tęsknię. A ty? Tęsknisz za mną?

— Jakoś nie bardzo. Co cię sprowadza w moje skromne progi? Wejdź w ogóle. Nie będziemy rozmawiać w progu.

Wszedłem do środka.

— Gabi jeszcze śpi?

— Tak. Chcesz coś do picia?

— Herbatę możesz mi zrobić.

— Jasne. Jak Twój "trening"? — Zrobiła cudzysłowów w powietrzu a ja przekręciłem oczami. Wiedziałem, że będzie nawiązywać do seksu po tym jak widziała mnie w stajni.

— Uczyłem pływać irytującego dzieciaka. Myślałem, że go utopie gdy po raz chyba dziesiąty zapytał "po co" albo "dlaczego". Ale jakoś się powstrzymałem.

— Gdzie twoja cierpliwość?

— Wyparowała. Nawet ty mnie tak nie irytujesz.

— Irytuje cię?

— Czasami.

— Ciekawe dlaczego.

— Twoja uroda w tym pomaga. Jak randka?

— A weź. Nawet mi nie przypominaj.

— Było aż tak źle?

— Koszmarnie. Ubrał się jak ja na trening. Zabrał mnie na komedię romantyczną...

— Boże. Komedia i to jeszcze romantyczna. — Aż się wzdrygnąłem na co Vic uśmiechnęła się.

— Dał mi kwiaty, które wyleżały się w aucie kilka godzin i cały czas gadał o tobie.

— Takich akcji nie odwala się na randce chociaż mi nie zmiernie miło, że nawet na randce o mnie nie zapominasz.

— Nie mów mu, że Ci powiedziałam.

— Nie powiedziałaś mu, że nie bawiłaś się zbyt dobrze?

— Nie.

— O mnie nie musisz się martwić. Wcześniej złamie mu nos niż cokolwiek mu powiem.

— Nie chce żebyś się bił z nim. Zależy mi na was obojga. Chociaż randka z nim idealna nie była to lubię go.

— Nie podoba mi się ta wypowiedź.

— Jace, proszę cię. — Tweety postawiła przede mną kubek z herbatą.

— O co? Możesz prosić mnie o prawie wszystko. Nawet o parę erotyków, które zapewne lubisz.

Victoria spojrzała na mnie zdziwiona.

— Skąd wiesz, że je lubię?

— Widziałem kilka u ciebie w pokoju jak cię szukałem rok temu i ostatnio gdy oglądaliśmy Thora.

— O Boże. Myślałam, że nic o mnie nie wiesz. W ogóle miło mi, że na urodziny nie dałeś mi kwiatów.

— Po co mam dawać kwiaty komuś kto w pokoju ich nie ma? Nie lubisz ich co?

— Nie. Pewnie twoje kochanki lubią dostawać kwiaty od ciebie.

— Co ty masz z tymi kochankami? Nie daje im kwiatów. Wiesz, ze mną to jest tak, że ja daje prezenty tylko tym, na których mi zależy. Fajnie jak są kochanki ale również mogłoby ich nie być.

Czemu ją w ogóle interesuje temat moich kochanek?

— Nie musiałeś tego mówić.

— Sama zaczęłaś ten temat.

— I już żałuję.

Uśmiechnąłem się a następnie upiłem łyk herbaty. Uwielbiam te dziewczynę. Jest jedyną dziewczyną na obozie, która nie próbuje mi się przypodobać mi się na siłę. Podejrzewam, że ona nawet nie zdaje sobie z tego sprawy jak bardzo mi się podoba. No i jest ten Marco, przeklęty Marco, który próbuje mi ją zabrać. Ale jeżeli myśli, że oddam mu taką ślicznotkę bez walki to się myli. Tylko najpierw muszę pozbyć się swoich kochanek. I zrobie to bez mrugnięcia okiem bo Victoria jest tego warta. Wiem, że mówiłem jej, że nie chce związku ale te kochanki już mnie tak nie cieszą odkąd poznałem szatynkę. Zauroczyłem się Tori i chciałbym aby z tego było coś więcej. No i muszę się pozbyć Marco. Ale muszę zrobić to tak, żeby Vic sama mnie wybrała.

— Możemy porozmawiać o czymś czego nie żałujesz.

— A jest coś takiego? — Rzuciła rozbawionym tonem

— Mam nadzieję, że takie rzeczy łączą się ze mną.

— No nie wiem. Może jest coś czego żałuję.

— Yhym, że nie poznałaś mnie wcześniej.

— Jesteś zarozumiały. — Zaśmiała się

— Wiem ale takiego mnie lubisz.

— Nie zaprzeczę.

— A ja cię uwielbiam. Ciebie i nie tylko ciebie. — Zmierzyłem ją spojrzeniem gdy stała oparta o blat.

— O czym ty mówisz, człowieku.

Podniosłem się i podszedłem bliżej niej. Położyłem ręce po obu stronach jej ciała zamykając ją między sobą a blatem. Dziewczyna patrzyła na moją twarz a ja spuściłem wzrok na jej usta i powoli przysunęłem głowę do jej głowy i złączyłem nasze wargi. Początkowo Tweety nie zareagowała ale później objęła mnie rękami za kark pogłębiając pocałunek w tym samym momencie gdy ja objąłem ją w pasie przyciągając ją bliżej siebie. W pewnym momencie wsunęła mi język do ust i przejechała nim po moim podniebieniu na co cicho jęknąłem. Nie chciałem obudzić Gabi aby znowu nie myślała, że ja i Tori jesteśmy razem. Po chwili dziewczyna oderwała się ode mnie.

— Na przykład to uwielbiam.

— Ja nie watpiliwie również. — Uśmiechnęła się

— Trzeba jeszcze popracować nad twoim uwodzeniem.

— Nie uwodziłam cię.

— Wmawiaj sobie.

— To ty sobie wmawiasz. — Zaśmiała się odpychając mnie od siebie.

Wojowniczka Where stories live. Discover now