2.26

10 1 0
                                    

Podeszłam do wieży i zagwizdałam przywołując smoka. Chwilę później koło mnie pojawił się Fenix.

— W czym mogę Ci pomóc? Jeszcze raz gdzieś lecimy?

— Nie, nie lecimy. Ale myślę, że mógłbyś mi pomóc jeżeli znasz odpowiedź na jedno pytanie. Znaleźliśmy coś o łuku oraz informacje, że ma strażnika. Znasz może smoka o imieniu Zayto?

— Zayto? Dobrze usłyszałem?

— Tak. Poznałeś kiedyś takiego?

—Tak. Zayto to mój ojciec. Został strażnikiem Smoczego Łuku? Nawet o tym nie wiedziałem. Nie dał mi znać, żadnej informacji.

Ojciec? Czyli pewnie będzie wiedział gdzie go szukać.

— Smok Zayto to twój ojciec?

— Tak.

— Wiesz gdzie go znajdziemy?

— To akurat wiem. Zawołaj resztę. Zabiorę was tam.

— Dziękuję.

Odwróciłam się i biegiem wróciłam do reszty. Muszę przyznać, że treningi z Jace'em dużo mi dały. Mam lepszą kondycję. Kiedyś po przebiegnięciu niewielkiego kawałka miałam zadyszkę. Nawet jeszcze w lesie rok temu gdy pierwszy raz spędzałam czas z Jace'em a on zaczął mnie szkolić, też miałam lekką zadyszkę ale starałam się tego nie pokazać. Natomiast teraz nie mam jej już w ogóle.

Gdy dobiegłam do chłopaków, oni przeglądali książki.

— I co się dowiedziałaś? — Zapytał Jace zamykając książkę.

— Dowiedziałam się, że Zayto jest ojcem Fenixa. A sam Fenix zabierze nas do niego.

— Mówisz poważnie? — Zapytał Jacob

— Tak. Przy okazji Fenix się zdziwił, że jego tata jest strażnikiem.

— Dobra. Zbieramy się skoro już wiemy gdzie szukać Zayto. — Odrzekł Jace. — Zanim zakon się dowie. A do tego nie możemy dopuścić.

Ruszyliśmy do wieży a potem zawołaliśmy nasze zwierzaki. Wskoczyliśmy na grzbiet ale ja odbiłam się trochę za późno i prawie zderzyłam się z Jace'em ale Fenix podleciał bliżej mnie przez oboje nie spadliśmy.

— Tori! Kurwa! Pokazałem Ci jak się skacze więc może zaczęłabyś mnie słuchać. — Mruknął Jace

— Przepraszam.

Usadowiłam się wygodniej na grzbiecie Fenixa spuszczając głowę w dół aby ukryć łzy, które zbierały się w moich oczach. Nie będę ukrywać, zrobiło mi się przykro. Chwilę wcześniej się przytulaliśmy, przepraszał za to, że wczoraj na mnie nakrzyczał a teraz znowu krzyczy. Ta misja była błędem. Ten związek też jest błędem. Powinnam go lepiej poznać, dużo lepiej niż to co znałam do tej pory. Chyba powinnam to zakończyć.

— Nie powinieneś tak na nią naskakiwać. Zeskakiwałeś z wyższych wysokości i nie połamałeś się. — Odrzekł Jacob.

— Daj spokój. — Mruknęłam

— Tu nie chodzi o mnie tylko o Viki. A gdyby coś jej się stało? Tori ma wrócić cała na obóz. — Odrzekł Jace. — Przepraszam kochanie.

— Na ile? Godzinę? Dwie? A może kilka minut?

— Viki.

— Daj mi spokój.

Wieczorem wylądowaliśmy na nie dużej polanie. Chłopaką chciało się spać a i zwierzęta były zmęczone.

— Prześpijcie się. Ja stanę na czatach. — Odrzekłam.

Chłopaki rozbili sobie namioty i weszli do nich a na polanie zostałam ja razem z Jace'em.

Wojowniczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz