Rozdział 34

16 2 0
                                    

Na drugi dzień, bliżej popołudnia udałam się na trening z Marco. Jakoś nie mam zbyt dużej ochoty tam iść. Tak szczerze to wolałabym mieć trening z Jace'em. Dłuży mi się przy Marco.

Weszłam na arene gdzie Marco już na mnie czekał.

— Przepraszam, że tak późno ale nie mogłam spać w nocy.

— Spokojnie. Nie szkodzi. Miło, że przyszłaś.

— Co będziemy dzisiaj robić?

— Powtórzymy to co było wczoraj a potem przejdziemy do bicza wodnego.

Stanęłam przed miską z wodą i ponownie stworzyłam fale. Jednak tym razem wyszła mniejsza niż wczoraj.

— Super, idzie ci coraz lepiej. Teraz stań trochę w rozkroku i powtórz po mnie. Pokaże ci bicz.

Marco pokazał mi jak mam to zrobić. Ale zrobił to na tyle szybko, że nawet nie zauważyłam jakie ruchy wykonał.

— Mógłbyś to zrobić trochę wolniej? Nie widziałam żadnego ruchu.

— Jesteś rozkojarzona.

— Przepraszam. To pewnie przez to, że nie mogłam zasnąć.

— Wiem co ci może pomóc.

Podszedł do mnie i obejmując mnie pocałował. Nie odpowiedziałam na niego. Gdy mnie puścił, spoliczkowałam go.

— Co ty sobie myślisz? — Zapytałam. — Nie masz prawa mnie całować.

— Przestań cudować. Nic przecież ci się nie stało.

— Nie możesz mnie całować kiedy tego chcesz. Nie przyszło ci do głowy, że powinieneś mnie zapytać czy możesz? Nie życzę sobie żebyś mnie całował. — Odwróciłam się i odeszłam.

Poszłam do siebie do pokoju po łuk i strzały a następnie udałam się na strzelice, aby odreagować.

Gdy skończyłam strzelać zaczął się wieczór. Zaniosłam łuk do pokoju. Następnie poszłam do kuchni po kolację. Zjadłam zapiekankę i poszłam do Jace'a. Muszę się go zapytać czy nie może mnie uczyć magii zamiast na przykład treningu łucznictwo. Już wolę słuchać "skarbie" z ust Jace'a niż być całowana przez Marco.

Doszłam do domu Allenów i zapukałam do drzwi. Otworzyła mi pani Emilly.

— Dobry wieczór. Zastałam Jace'a? Muszę z nim porozmawiać.

— Cześć, tak. Jest u siebie w pokoju. Możesz iść do niego.

— Dziękuję.

Weszłam do środka i poszłam do pokoju bruneta. Zapukałam do drzwi i weszłam do środka. W kącie był worek treningowy a Allen boksował, bez koszulki. Gdy zamknęłam drzwi, spojrzał na mnie.

— Hej. Myślałem, że dzisiaj nie przyjdziesz.

— Nie chce trenować z Marco.

— Co zrobił? — Zapytał i uderzył we worek.

— Pocałował mnie.

— Koniec świata. — Zacisnął mocniej pięść i uderzył z większą siłą.

— Spoliczkowałam go.

— Agresywna jesteś, skarbie. Mnie też chcesz uderzyć?

— Nie chce. Tak sobie pomyślałam, że skoro łuk i miecz opanowałam to może ty będziesz mnie uczył.

— Po pierwsze szkoda, że nie chcesz mnie uderzyć. Po drugie, to co umiesz w kwestii walki mieczem to dopiero początek. Chociaż w kwestii łuku się zgodzę.

Wojowniczka Where stories live. Discover now