Na drugi dzień, bliżej popołudnia udałam się na trening z Marco. Jakoś nie mam zbyt dużej ochoty tam iść. Tak szczerze to wolałabym mieć trening z Jace'em. Dłuży mi się przy Marco.
Weszłam na arene gdzie Marco już na mnie czekał.
— Przepraszam, że tak późno ale nie mogłam spać w nocy.
— Spokojnie. Nie szkodzi. Miło, że przyszłaś.
— Co będziemy dzisiaj robić?
— Powtórzymy to co było wczoraj a potem przejdziemy do bicza wodnego.
Stanęłam przed miską z wodą i ponownie stworzyłam fale. Jednak tym razem wyszła mniejsza niż wczoraj.
— Super, idzie ci coraz lepiej. Teraz stań trochę w rozkroku i powtórz po mnie. Pokaże ci bicz.
Marco pokazał mi jak mam to zrobić. Ale zrobił to na tyle szybko, że nawet nie zauważyłam jakie ruchy wykonał.
— Mógłbyś to zrobić trochę wolniej? Nie widziałam żadnego ruchu.
— Jesteś rozkojarzona.
— Przepraszam. To pewnie przez to, że nie mogłam zasnąć.
— Wiem co ci może pomóc.
Podszedł do mnie i obejmując mnie pocałował. Nie odpowiedziałam na niego. Gdy mnie puścił, spoliczkowałam go.
— Co ty sobie myślisz? — Zapytałam. — Nie masz prawa mnie całować.
— Przestań cudować. Nic przecież ci się nie stało.
— Nie możesz mnie całować kiedy tego chcesz. Nie przyszło ci do głowy, że powinieneś mnie zapytać czy możesz? Nie życzę sobie żebyś mnie całował. — Odwróciłam się i odeszłam.
Poszłam do siebie do pokoju po łuk i strzały a następnie udałam się na strzelice, aby odreagować.
Gdy skończyłam strzelać zaczął się wieczór. Zaniosłam łuk do pokoju. Następnie poszłam do kuchni po kolację. Zjadłam zapiekankę i poszłam do Jace'a. Muszę się go zapytać czy nie może mnie uczyć magii zamiast na przykład treningu łucznictwo. Już wolę słuchać "skarbie" z ust Jace'a niż być całowana przez Marco.
Doszłam do domu Allenów i zapukałam do drzwi. Otworzyła mi pani Emilly.
— Dobry wieczór. Zastałam Jace'a? Muszę z nim porozmawiać.
— Cześć, tak. Jest u siebie w pokoju. Możesz iść do niego.
— Dziękuję.
Weszłam do środka i poszłam do pokoju bruneta. Zapukałam do drzwi i weszłam do środka. W kącie był worek treningowy a Allen boksował, bez koszulki. Gdy zamknęłam drzwi, spojrzał na mnie.
— Hej. Myślałem, że dzisiaj nie przyjdziesz.
— Nie chce trenować z Marco.
— Co zrobił? — Zapytał i uderzył we worek.
— Pocałował mnie.
— Koniec świata. — Zacisnął mocniej pięść i uderzył z większą siłą.
— Spoliczkowałam go.
— Agresywna jesteś, skarbie. Mnie też chcesz uderzyć?
— Nie chce. Tak sobie pomyślałam, że skoro łuk i miecz opanowałam to może ty będziesz mnie uczył.
— Po pierwsze szkoda, że nie chcesz mnie uderzyć. Po drugie, to co umiesz w kwestii walki mieczem to dopiero początek. Chociaż w kwestii łuku się zgodzę.
YOU ARE READING
Wojowniczka
RomanceVictoria w wieku piętnastu lat dowieduje się prawdy o swoim życiu. Gdy zostaje porwana jej mama, Victoria wraz z przyjaciółką wyruszają na poszukiwania Miecza Żywiołów aby móc odzyskać mamę.