2.23

13 1 0
                                    

Na horyzoncie zamajaczyła wieża od biblioteki Silver Darken. Fenix zatrzymał się w samej wieży bo z racji tego iż dalej nie był dorosłym smokiem mieścił się jeszcze wewnątrz.

Zeskoczyłam z jego grzbietu przy okazji biorąc torbę z jedzeniem dla mojego zwierzaka. Wyciągnęłam z niej jedzenie dla smoka i dałam mu je.

— Przypilnujesz tamtej zgrai zwierzaków? — Zapytał Jace ladując na lekko ugiętych kolanach koło mnie.

— Oczywiście. Przypilnuje ich.  — Odrzekł Fenix.

Smok wbił się w powietrze i zniknął z zasięgu mojego wzroku.

— Chłopaki, my z Tori bierzemy środkowy dział a wy się podzielcie. — Odrzekł Jace i biorąc mnie za rękę ruszył przed siebie a potem ruszył w stronę sektorów.

Weszliśmy między środkowy sektor... I natknęliśmy się na zakon, który przeglądał książki. Wyciągnęłam miecz, Jace w sumie również ale nie zrobił nawet kroku.

— Co wy tu robicie? — Zapytał jeden z zakoników patrząc na nas.

— Nie wasz interes. A wy? — Odrzekłam

— Szukamy czegoś? — Zapytał niepewnie jeden z nich patrząc na naszą broń.

To ma być zakonnik? Jakim cudem skoro boi się widoku broni.

— Czego? — Odrzekł Jace.

— Co was to? — Odezwał się inny znacznie pewniej.

— Lepiej powiedzcie bo inaczej nie wyjdziecie stąd żywi. — Odrzekł Jace

Co on knuje? Tak poprostu ich puści? Przecież sam mówił, że ich zabije zakonników gdy ich zobaczy.

— Co? — Zapytał zdziwiony zakonnik.

— To co mówię. — Schował broń do pochwy i spojrzał na mnie. — Tori schowaj miecz. Mówię serio. — Po czym ponownie spojrzał na członków zakonu Nemezis. — Jak chcecie żyć to powiedzcie czego szukacie.

Zrobiłam co kazał ale byłam mocno zdziwiona. To do niego nie podobne.

— Łuku ale nic tu nie znajdziecie bo nic nie ma. — Odwrócili się i zaczęli iść w naszą stronę.

Nie wierzę, że Jace ich puszcza. Naprawdę nie mogłam uwierzyć w to co zrobił brunet. On na serio chce puścić ich wolno? Odwróciłam głowę w jego stronę a gdy się uśmiechnął wiedziałam już, że kłamał. Nie zdążyłam nawet się poruszyć gdy Jace pokonał dwóch z trzech zakoników.

— Ej. Obiecałeś coś. — Odrzekł ostatni zakonik.

— Kłamałem. Nie kazaliście złożyć przysięgi więc nic mnie nie wiąże. — Odrzekł i pokonał ostatniego.

— Nie mogłeś mi zostawić chociaż jednego? — Zapytałam udając obrażona.

— Zostawię ci następnym razem.

— Yhym. Napewno. — Odrzekłam obracając się bokiem do niego i splatając ręce na piersi.

— Czy ty właśnie chcesz zrobić mi awanturę bo nie zostawiłem Ci zakonnika? Pytam by się upewnić czy dobrze rozumiem.

— Owszem.

— A wiesz, że cię kocham?

— Wiem.

— Więc nie gniewaj się na mnie.

— Eh. Czemu ja nie umiem się gniewać na ciebie. Serio, dlaczego?

— Bo mnie kochasz.

— Wiesz co mnie zastanawia?

— Co zaprząta śliczną główkę mojej pani?

Wojowniczka Where stories live. Discover now