Rozdział 22

17 2 0
                                    

Znowu miałam sen.

Ponownie śniła mi się matka. Również była w lochu tak jak poprzednim razem  i również był z nią mężczyzna.

— Dalej nie powiesz gdzie jest miecz? — Zapytał mężczyzna

Mama milczała.

— Nie ważne. I tak dostanę ten miecz. Mój człowiek doniósł mi, że Twoja córka jest na obozie i dalej szuka Miecza. A gdy go znajdzie wpadnie w moje ręce razem z twoją córką. Ten "on", Jace Allen jej nie uratuje. Twoje wysiłki na nic. — Zaśmiał się. Miał przerażający śmiech.

— Nie prawda. Kłamiesz. Kłamiesz. — Odezwała się po raz pierwszy w tym śnie.

To było ostatnie co usłyszałam bo się obudziłam. Usiadłam na łóżku i zastanawiałam się nad słowami tego mężczyzny. Wspomniał o szpiegu, swoim człowiekiem, że dalej szukamy Miecza, a o nim wie tylko Jace. Czyżby to on był szpiegiem? Z drugiej strony powiedział, że mnie dostanie a Jace nie pozwolił mnie tknąć nikomu. Sam zabił członków zakonu.

Jest jeszcze Akiro. Nie chce abym umiała się bronić. Sama nie pokonała zakonników Nemezis, interesuje się mieczem. Wspomniała, że coś zepsuje swoją wrogością.

Które z nich jest szpiegiem? Jace czy Akiro? A może Jace komuś powiedział o mieczu? Będę musiała go zapytać czy komuś o nim powiedział.

Burczenie w brzuchu o czymś mi przypomniało. Jace nie powiedział gdzie tu jest kuchnia. Podniosłam się z łóżka i teraz zauważyłam, że przy drzwiach stały czarne buty od stroju wojownika oraz adidasy i tenisówki. A jestem pewna, że gdy kładłam się na łóżku to ich nie było. Ubrałam tenisówki i wyszłam z pokoju. Ciekawe czy pamiętam drogę do domu Jace'a.

Nie wiem jak ale stałam właśnie przed jego domem. Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi Gabi.

— Tori. — Ucieszyła się. — Pomóc w czymś?

— Szukam twojego brata. Wiesz gdzie go znajdę?

— Jest w swoim pokoju. Na końcu korytarza. Ostatnie drzwi. Chodź.

Gabriella wpuściła mnie do środka a ja ruszyłam do pokoju Jace'a. Zapukałam do jego drzwi.

— Proszę.

Weszłam do środka. Jace leżał na łóżku w samych spodniach. Wow, nie sądziłam, że on ma aż tak pokaźną muskulaturę. Mięśnie na jego piersi były konkretnie zarysowane. To co widziałam gdy miał na sobie koszulkę to zaledwie połowa jego mięśni.

— Cześć skarbie. Wyspałaś się?

— Tak. Mam pytanie. Powiedziałeś już komuś o mieczu?

— Jeszcze nie. Czekam na ciebie aby porozmawiać z generałem.

— A okey. — Czyli to musi być, któreś z nich. Ale które?

— Stęskniłaś się za mną?

— Nie. Stęskniłam się za jedzeniem. Gdzie tu jest kuchnia?

— A właśnie. Umknęło mi to. Wybacz słonko. Gdy masz własny dom samemu robisz sobie posiłki. W hotelu jest kuchnia gdzie przygotowywane jest jedzenie. Zaraz ci pokaże gdzie jest.

Podniósł się z łóżka i ubrał koszulkę.

— Krępujesz się? — Zaśmiałam się

— Mam ją ściągnąć? Chcesz sobie dłużej popatrzeć skarbie? — Zapytał stając przede mną.

— Obojętne mi to. Nie robi to na mnie wrażenia.

— Skoro tak to rozbierz mnie. Zobaczymy jak wtedy zareagujesz.

Czy on mnie słucha? Ja mówię, że mnie nie rusza jego muskulatura, choć jest niezła a on gada, żebym go rozebrała. Gdzie tu sens? I niby jak miałabym zareagować?

— Możesz sobie pomarzyć.

— Już marzę skarbie.

Próbowałam się nie uśmiechnąć i gdyby nie jedna rzecz, nie wyszło by mi to. Rozległo się pukanie do drzwi a potem otworzyły się i do środka weszła pani Emilly.

— Kolacja na stole. — Spojrzała na mnie. — Cześć Victoria. Zjesz z nami?

— Nie chce robić kłopotu.

— To żaden kłopot. Naprawdę.

Do pokoju wbiegła Gabi.

— Tori zje z nami?

— Nie chce, sarenko. — Odezwał się Jace. — Ale możemy to zmienić. Chcesz?

— Tak. Bardzo.

— Dobrze, sarenko. Zmienimy to.

Jace pochylił się i przerzucił mnie sobie przez ramię niczym Shrek Fionę. Widać, że to rodzeństwo kocha się nawzajem. I zastanawia mnie ta "sarenka". Jace zawsze tak mówi?

— Puść mnie. — Odrzekłam gdy chłopak ruszył przed siebie.

— Sarenko, spełnimy jej rządania?

— Nie.

— Widzisz? Nie da rady. — Odrzekł Jace. — Sarenka się nie zgadza. A ona tutaj dowodzi, no przynajmniej w tej chwili.

— Zjem z wami kolację ale puść mnie.

— Poproś sarenkę o pozwolenie.

— Czemu sarenka? Skąd to wyczasnąłeś?

— Bo jest zwinna.

— Gabi, powiesz mu aby mnie puścił? Zjem z wami, słowo.

Pani Emilly szła za nami i śmiała się.

— U nich to normalne, Tori.

— Dobrze. Możesz ją puścić a jak będzie próbować uciekać, złapiesz ją.

Jace mnie postawił, dopiero koło stołu. Usiadłam do niego a mama rodzeństwa postawiła przede mną talerz z naleśnikami.

— Smacznego. — Odrzekła.

— Dziękuję.

— Musimy wymyślić dla ciebie pseudonim. — Odezwała się Gabi. — Ja jestem sarenka a ty... — Zaczęła się zastanawiać.

— Może Tweety? Ptaszek był słodki, Tori też jest słodka. Nazwij ją Tweety. — Odrzekł Jace patrząc mi w oczy.

— Dzięki, Jace.

— Tak. Będziesz Tweety.  — Odrzekła Gabi

— Nie ma za co Tweety. Mamo, uważasz, że powinniśmy iść z Tori teraz do generała czy lepiej rano?

— Możecie iść jak zjecie. Zapytacie się. Jak coś pójdziecie jutro. — Odrzekła porucznik.

Wojowniczka Where stories live. Discover now