Rozdział 30

16 2 0
                                    

Po wczorajszym treningu bolały mnie wszystkie mięśnie. W ogóle Jace dalej nie pokazał mi gdzie jest kuchnia. Spuściłam nogi na podłogę i ubrałam adidasy. Mam nadzieję, że Jace nie zaplanował na dzisiaj żadnego treningu bo nie wiem czy moje mięśni to wytrzymają. Wyszłam z pokoju i udałam się na poszukiwanie kuchni by zjeść śniadanie. Znalazłam ją bez większego problemu. Weszłam do pomieszczenia, wzięłam owsiankę i usiadłam do stolika. Chwilę później dosiadł się do mnie chłopak. Był blondynem o niebieskich oczach, mniej więcej mojego wzrostu. Nie był ani tak umięśniony ani przystojny jak Jace. Powiedziałabym, że miał pospolite rysy twarzy.

— Hej. Ty musisz być Victoria Hunter, nowa na obozie, przywieziona przez Jace'a. Nie widziałem cię tu wcześniej.

— Tak, to ja. A ty to kto?

— Racja, nie przedstawiłem się. Jestem Marco Gray. Będę uczył cię magii. Allen o tym wspominał?

— Tak. Mówił o tym.

— To dobrze. Myślałem, że to on będzie cię szkolił.

— Mówił, że ma napięty grafik.

— Nie dziwię się. Jest najlepszy na obozie. Wszyscy chcą aby ich szkolił.

Kolejna osoba, która uważa, że Jace jest najlepszy. Chociaż biorąc pod uwagę jego umiejętności to rozumiem dlaczego tak uważają.

— Zapraszam na arenę jak zjesz śniadanie. — Podniósł się i odszedł.

Ciekawe czy Jace słusznie myślał, że trening z Marco obudzi pozostałą uśpioną magię.

Zjadłam śniadanie i udałam się na arenę. Była tam wielka miska z wodą. W ogóle dlaczego Jace uważa go za wrednego? Poza tą akcją z dziewczyną. Marco sprawia miłe wrażenie.

— O już jesteś. Możemy zaczynać?

— Tak.

— Super. Stań nad miską. Na początek spróbujemy czegoś prostego. Pokaże ci jak.

Podeszłam do miski.

— Wyprostuj ręce. Zginaj je w łokciach i prostuj tak jakbyś chciała pchać i ciągnąć wodę.

— Pokażesz jak to powinno wyglądać?

— Jace ci wszystko pokazywał?

— Tylko przy walce mieczem. Po za tym sam mówiłeś, że mi pokażesz.

— Co o nim sądzisz? Pytam z ciekawości bo większość się w nim dłuży.

— Lubię go. I tyle. Uratował mi życie można powiedzieć trzy razy.

— Rozumiem. Podrywał cię już? Przeważnie to robi.

Czy on próbuje mnie zrazić do Allena? Czy tylko mi się wydaje?

— Czemu pytasz o prywatne rzeczy? Nie znamy się, nie masz prawa o to pytać.

— Przepraszam. Masz rację. Nie znamy się. Czasami jestem zbyt bezpośredni. Już Ci pokaże jak powinnaś to zrobić.

W sumie to teraz nie wydawał się tak sympatyczny jak wcześniej.

Marco pokazał mi jak to powinno wyglądać. Ale nie szło mi zbyt dobrze.

— Nie poddawaj się. Spróbuj jeszcze raz.

Próbowałam chyba z dziesięć razy i nic mi nie wychodziło. Nie wiem dlaczego ale nauka z Jace'em szła mi zdecydowanie lepiej z Marco. W końcu uroda i muskulatura Jace'a czasami mnie rozprasza ale jak się o tym dowie, to się wyprę. Chociaż niby skąd miałby się dowiedzieć?

— Coś kiepsko mi idzie.

— Może chcesz spróbować z Jace'em?

— Nie. Wystarczy mi to co już z nim mam. Po za tym niech sobie trochę odpocznie ode mnie.

— Jest coś między wami?

— Przyjaźnimy się. Dobrze się dogadujemy.

Przynajmniej ja mam takie wrażenie. Muszę kiedyś Jace'a o to zapytać. Bez ogródek, prosto z mostu. I chyba zapytam go o to gdy skończę trening. O ile go znajdę. Chociaż to pewnie trudne nie będzie. Będzie za pewne w stajni, na basenie, gdzieś tutaj w okolicy albo w domu. Chociaż jakbym poszła do jego domu, to jego mama albo Gabi powiedzą mi gdzie go znajdę.

Marco uśmiechnął się w jakiś dziwny sposób. Ani to szatański, ani to złośliwy. Nawet nie wiem do czego to porównać.

— Spróbujmy to zrobić tak. Nie myśl o wodzie, najlepiej o niczym nie myśl. Weź kilka wdechów. I spróbuj to zrobić jeszcze raz. Spróbuj podejść do tego tak jakbyś już to robiła. Myśl, że Ci się uda a nie odwrotnie.

Posłuchałam jego rady i tym razem mi wyszło.

— Widzisz? Dałaś radę.

Spróbowałam jeszcze raz. Ponownie wyszło.

— Z Jace'em treningi też tak dobrze Ci idzie?

— Co masz do Jace'a?

— Nic. Tylko zastanawiam się jak ci idzie reszta treningu.

— Mi się wydaje, że tak. Ale zapytaj o to Allena. Jest dużo lepszy ode mnie.

— Wolałbym nie. Nic do niego nie mam ale nie lubimy się.

— Jasne. Rozumiem.

— Teraz spróbuj to samo ale unieś ręce do góry.

Przed oczami stanęło mi wspomnienie z lasu, jak zrobiłam falę. Wtedy też uniósłam ręce do góry. Nie wiem czy chce to powtórzyć. Chociaż jak do tego dojdzie to Marco powinien to powstrzymać. Zrobiłam to i znowu poszła fala. Marco próbował to zatrzymać ale woda nie chciała go słuchać. Podnosiła się coraz bardziej. Gdy opuściłam ręce woda wróciła na swojej miejsce.

— Przepraszam.

— Nie szkodzi. Masz silną magię wody. Twój ojciec władał wszystkimi żywiołami? Wiem, że Twoja matka włada wodą i powietrzem.

— Nie wiem kim jest mój ojciec.

— A no chyba że tak.

— Może spróbujemy coś lżejszego? Może magia lecznicza? Widziałam jak Jace to robi.

— Po co Jace się leczył? — Odrzekł rozbawionym tonem. — Przecież nie da się go trafić.

— Mnie leczył. Po tym jak oparzyła mnie przyjaciółka, nie chcący.

Uznałam, że nie będę mówić Marco, że zraniłam Jace'a. To rozbawienie mi się nie spodobało.

Powtórzyłam to co zrobił Jace. Zgiełam palce od małego do kciuka, zgiełam rękę w nadgarstku i odwróciłam dłoń prostując palce. Woda otoczyła ją jak rękawiczkę.

— Super. — Odrzekł Marco.

— Dziękuję.

— Myślę, że na dzisiaj wystarczy. Przyłóż rękę do ciała a woda sama zniknie.

Marco uśmiechnął się i odszedł a ja udałam się szukać Jace'a.

Wojowniczka Where stories live. Discover now