2.3

19 1 0
                                    

Rozejrzałam się w poszukiwaniu tropów, za którymi powinnam podążyć. Jak narazie widziałam tylko tropy ptaków. Kiedy już miałam się poddać, dojrzałam w końcu tropy wilka. Jace jak narazie nie odezwał się ani słowem. Ruszyłam za śladami łap.

— I co sądzisz? — Zapytałam aby przerwać tą ciszę

—Jeszcze nic ale mogę Ci powiedzieć, że twój tyłek ślicznie wygląda w tych spodenkach. Masz takie, które bardziej się opinają i lepiej podkreślają twoje cudowne pośladki?

— Nie ale mam koszulkę, która podkreśla mi biust. — Sama nie wiem dlaczego mu to powiedziałam.

— Czemu jej nie ubrałaś?

— Bo się z tobą widzę. — Odrzekłam uważnie śledząc kierunek, w którym oddalały się ślady łap.

— To tym bardziej powinnaś ją ubrać.

— Po co? Abyś patrzył mi się na piersi?

— Po pierwsze, myślisz, że teraz tego nie robię? Po drugie, uważasz, że piersi mi dziwne?

— Co? — Odwróciłam się w jego stronę a on spuścił wzrok na mój biust i lekko przekręcił głowę.

— Śliczny jest. Tak samo jak ty. — Odrzekł podnosząc wzrok.

Pokręciłam głową i wróciłam do tropienia. Chociaż nie będę ukrywać i wiem, że to może dziwnie zabrzmieć ale ten jego komplement sprawił mi przyjemność. Pewnie dlatego, że nie jest banalny. Chociaż o podrywie nie wiele się znam. W ogóle Jace dalej nie miał na sobie koszulki. Ciekawe kiedy zamierza się ubrać. Pewnie nie prędko bo Allen nie ma kompleksów na punkcie swojego muskularnego ciała.

— Zamierzasz się ubrać?

— Nie. Ale mogę się rozebrać. Specjalnie dla ciebie.

— Oszczędź mi traumy. Tego nie da się zapomnieć.

— Pamiętasz ostatnio raz? Mmmm... Cudownie.

Przed oczami stanęła mi sytuacja kiedy po treningu z Marco przyszłam mu powiedzieć jak mi poszło a on nagi wyszedł z łazienki i oparł się o framugę nie wzruszony tym, że na niego patrzę. A potem pocałował mnie pierwszy raz.

Cały czas szłam za tropami, które w pewnym momencie zaczęły się rozwidlać w dwie strony. Na prawo i na lewo. O tym ten idiota nie powiedział. Ale skoro włączył stoper to teraz mi nie powie co powinnam zrobić. No chyba że... Spojrzałam na niego.

— Jace. — Odrzekłam słodkim tonem.

— Nie pomogę. Mówiłem Ci, że gdy włączę stoper musisz radzić sobie sama.

Muszę go jakoś przekonać. Podeszłam do niego i przejechałam paznokciem po linii obojczyka.

— Jaaaace... — Zaczęłam słodko przeciągając jego imię. — Nie pomożesz swojej przyjaciółce?

— Okey. Dam ci radę. Rozejrzyj się. Posąg jest na górze. — Powiedział patrząc mi w oczy. Spojrzenie jego brązowych tęczówek było hipnotyzujące.

— Dziękuję.

— Nie umiesz uwodzić. Musisz się doszkolić w tej kwestii.

— Nie muszę bo nie zamierzam cię uwodzić.

— A co to było przed chwilą? Ale przyznam ci się, że podobało mi się jak przeciągałaś moje imię.

— Nic istotnego. — Odrzekłam rozglądając się.

Górę miałam po lewej stronie więc też w tamtym kierunku się udałam.

— Nic istotnego? Sprawdzasz czy to działa przed randką z Marco.

— Nie. Poza tym nie chce go uwodzić na pierwszej randce.

— Może to i lepiej. Jeszcze się rozczarujesz.

— Do czego pijesz?

— Do niczego ale biorąc pod uwagę fakt, że go spoliczkowałaś...

— Ciebie też jakbyś zapomniał. — Spojrzałam na niego

— Nie zapomniałem. I nie żałuję że to zrobiłaś. Konsekwencje były bardzo przyjemne. — Odrzekł i przejechał językiem po ustach

— Cicho. Tropie.

— Yhym. Napewno

— O co ci chodzi?

— O nic. To jeszcze nie jest tropienie, zwłaszcza, że Ci pomogłem.

— Przyjaciele sobie pomagają.

— Wiedziałem, że ta drobna słabość do ciebie mnie kiedyś zgubi.

— Masz do mnie "słabość" — zrobiłam cudzysłów — Bo chcesz mnie uwieść.

— Być może.

— Słabo ci idzie.

— Teraz tak mówisz. A ja wolę się na męczyć aby cię zdobyć a kiedyś to zrobię.

— Nie ogarniam cię czasami.

— Ja siebie czasami też.

Pokręciłam głową a chwilę później stanęłam przed górą. Tyle razy po niej biegałam a nigdy nie widziałam tam ani wilczych łap ani posągu zwierzęcia. A może Jace mnie okłamał i wilka wcale tam nie ma. A może faktycznie tam jest a ja jestem po prostu ślepa biorąc pod uwagę fakt, że teraz nie widzę żadnych śladów. Rozejrzałam się aby znaleźć coś co mi pomoże.

— Pomóc Ci? — Zapytał

— Nie trzeba. Spróbuję sama.

Gdy oglądałam jakiś film gdzie tropili nie zawsze szli po śladach. Czasem tropy wyglądały inaczej. Może teraz powinnam poszukać czegoś innego niż wilcze łapy. I faktycznie. Na krzakach był materiał który stanowił imitację futra wilka. Obejrzałam się na Jace'a ale jego za mną nie było. Aha, okey. Zostawił mnie samą. Cudownie. Mam go gdzieś. Ruszyłam za "futrem". Po chwili, dłuższej chwili w końcu znalazłam posąg. Jace siedział na głowie wilka opierając jedną rękę na zgiętym kolanie, a drugą nogę miał spuszczoną.

— I co? Teraz coś sądzisz?

— Tak. Gdy potrenujesz trochę to może Ci wyjdzie.

— Tak uważasz?

— Oczywiście, że tak. Ale muszisz ćwiczyć. Za nim podejmiesz decyzję mogę Ci pokazać coś jeszcze. Ale wtedy nie powiem ani słowa bo mnie nie będzie. Będę czekał na miejscu.

— Będę mieć przewagę nad innymi. Mam przyjaciela, który jest najlepszym łowcą na całym obozie.

— Wiem, moja śliczna przyjaciółko.

— To co teraz?

— Co chcesz? Kondycja? Z przyjemnością popatrzę jak ruszasz pięknym tyłeczkiem.

— Inne też tak podrywasz?

— Nie opierają się tak jak ty. Wystarczy jeden uśmiech i już są moje.

— I chcą żebyś wrócił.

Jace uniósł jedną brew i zeskoczył z posągu.

— Zazdrosna? Możemy coś z tym zrobić.

— Ze mną nie pójdzie ci tak łatwo.

— Właśnie widzę. Więc, jaki chcesz trening?

— Możemy w sumie zrobić trening kondycyjny.

— No to chodź. Zapraszam na tor.

Ruszyłam za nim. Po jego smutnym głosie nie było śladu. Jakby go w ogóle nie było. Tylko dlaczego w ogóle był smutny? Przecież nie miał powodu. Zwłaszcza, że to był Jace a on nigdy nie jest smutny.

Wojowniczka Where stories live. Discover now