—Jedzenie gotowe. — Odezwał się Jace
Zrobił bułki z szynką, serem, sałatą i pomidorem. Do tego był jeszcze sok w plastikowej butelce.
— Ile ci oddać?
— Przestań. Nic nie musisz mi oddawać i nie pytaj o to więcej.
— Jak chcesz odwdzięczyć się Jace'owi, możesz przynieść mi mięso. — Powiedział Hektor
— Przestań żebrać. To niegrzeczne. A ty jesteś grzecznym lwem, prawda? A poza tym coś mi się rozgadałeś przy Victorii , kolego. Wcześniej odezwałeś się może pięć razy na dzień. A obecnie paszcza ci się nie zamyka.
— Sam masz paszcze. — Odwrócił się tyłem do Jace'a bijąc go ogonem w twarz. — Ja mam pyszczek. Piękny pyszczek.
Razem z Jace'em zaśmialiśmy się.
— Hektor, zrobisz coś dla mnie? — Zapytałam
— Dla ciebie? Wszystko.
— Walniesz go tak jeszcze raz?
Hektor machnął ogonem i Jace dostał w twarz na co zaśmiałam się.
— Nie podpuszczaj go.
— Wybacz.
Hektor ponownie machnął ogonem ale Jace złapał go.
— Zostaw mój ogon.
— Kolego, obraziłeś się?
— Tak. Więcej z tobą nie lecę. Nigdzie. A teraz zostaw mój ogon.
— Obiecałem Tori, że zabierzemy ją do Silver Darken, kolego.
— Jasne szefie. Zostawisz mój ogon?
— Zastanowię się.
Hektor odwrócił się i ryknął. Akiro podskoczyła.
— Wiesz, że twój ryk nie robi na mnie wrażenia.
— Ale Akiro się wystraszyła. — Mogłabym przysiąść, że powiedział to rozbawionym tonem. Chociaż nie wiem czy zwierzęta tak potrafią. — A to mnie cieszy.
— Hektor, przesadzasz. — Upomniał go Jace
— Przepraszam.
— Jace. Jak składa się namiot? — Zapytałam
— Zmieniasz temat bo rozmowa z Hektorem idzie w złym kierunku?
— Tak.
— Widzisz Hektor? Tori zrobiło się niezręcznie. Chodź, pokaże ci.
Podniosłam się razem z nim i podeszłam do namiotu.
— Widzisz coś czego w normalnych namiotach nie ma?
Przyjrzałam się.
— Mówisz o tym guziczku?
— Tak. Naciśnij go.
Kucnęłam przy usztywnieniu czy jak to się nazywa i nacisnęłam guzik. Namiot odrazu wrócił do kształtu branzoletki. Podniosłam ją podając Jace'owi.
— Dziękuję ale nie musiałaś. Sam bym ją podniósł.
— Chciałam być miła.
— Jasne. Idź zjedz coś. Za niedługo będziemy się zbierać w dalszą drogę.
Wróciłam do Akiro. Usiadłam obok niej.
— Wszystko okey? — Zapytałam
— Tak. — Odrzekła Aki
— Napewno?
— To dobrze.
— Akiro , nie masz mi za złe mojego zachowania? —Zapytał Hektor
— Nie. Wszystko w porządku.
— Cieszę się.
Wzięłam się za jedzenie. Byłam naprawdę głodna. Gdy już zjedliśmy, Jace ponownie pomógł mi wsiąść na grzbiet lwa.
— Leć w stronę pustyni. Na następnym postoju dam ci mięso. — Powiedział Jace
— Dobrze, szefie.
Przez około godzinę, tak sądzę, nic się nie działo. A potem coś się stało.
— Auu. — Powiedział Hektor. — To bolało.
— Miało cię zaboleć. — Powiedziała Aki
— Hektor ląduj. Już. — Odezwał się Jace, niezbyt łagodnym głosem
Lew obniżył lot. A chwilę później wylądował obok tej samej rzeki gdzie wcześniej rozbiliśmy obóz, ale dalej. Jace praktycznie zrzucił Akiro z grzbietu Hektora. Pchnął ją na tyle mocno, że uderzyła plecami o drzewo. Wykonał kilka skomplikowanych gestów tak szybko, że nawet nie zauważyłam jak dokładnie ruszał rękami. Akiro oplotły zielska praktycznie przywiązując ją do drzewa.
— Co mu zrobiłaś?
Aki nic nie powiedziała.
— Co mu zrobiłaś?! — Walnął pieścią w drzewo tuż obok głowy Aki .
— Dźgnełam go obcasami. Należało mu się.
— Co zrobiłaś?! Jak śmiesz krzywdzić moje zwierzę!
Akiro miała przerażoną twarz. Jace złapał ją za gardło i chyba stracił nad sobą panowanie bo praktycznie zaczął ją dusić. Potem zrobiłam coś i nawet nie wiem jak. Nie mniej jednak przeraziło mnie to.
Zeskoczyłam z grzbietu Hektora lądując na ugiętych kolanach a rękami zaamortyzowałam upadek.
— Puść ją!
Podniosłam się gwałtownie. W tym momencie nastąpiło to "coś". Potężna fala utworzyła się na rzece i ruszyła w stronę Akiro oraz duszącego ją Jace'a. Chłopak nie puszczając Akiro zrobił gest, który wyglądał jakby uniósł rękę, potem zgiął ją w łokciu przyciągając do klatki a następnie wyprostował w stronę wody, która cofnęła się spowrotem do koryta rzeki.
— Jak ty to zrobiłaś? — Zapytała Aki
— Boże... Ja... Jace, ja... Przepraszam.
Odwróciłam się i pobiegłam w głąb lasu. Później okazało się, że to nie było mądre posunięcie z mojej strony. I skończyło by się dramatycznie gdyby nie Jace Allen.
YOU ARE READING
Wojowniczka
RomanceVictoria w wieku piętnastu lat dowieduje się prawdy o swoim życiu. Gdy zostaje porwana jej mama, Victoria wraz z przyjaciółką wyruszają na poszukiwania Miecza Żywiołów aby móc odzyskać mamę.