2.2

21 2 4
                                    

Rano wstałam bardzo podekscytowana, że zobaczę jak wygląda trening na łowcę. Wyszłam ze swojego pokoju i weszłam do kuchni gdzie mama robiła śniadanie. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej sok, który nalałam do szklanki.

— Wyspana? —Zapytała mama

— Tak. — Odrzekłam radosnym głosem

— Co taka wesoła? Bardzo dobry dzień?

— Tak. Zastanawiam się czy nie zacząć trening na łowcę. Jace powiedział, że byłabym dobrym łowcą. Obiecał, że pokaże mi jak wygląda taki trening. Trudny jest? Jace mówił, że Ty też jesteś łowcą.

— Bardziej męczący niż trudny. Dużo treningu kondycyjnego. Dużo biegania no i tropenie, które nie jest zbyt łatwe. Ale Jace napewno Ci to pokaże. W sumie tropienie to jedyna trudna rzecz w całym szkoleniu na łowcę.

— Co w ogóle na śniadanie?

— Omlety. Usiądź sobie. Już kończę. Przy okazji zapłaciłam Beatrix za Fenixa.

— Dziękuję. — Odrzekłam siadając do stołu.

Chwilę później mama postawiła przede mną talerz z omletem. Zjadłam go i wróciłam do siebie aby się ubrać. Ubrałam na siebie czarną koszulkę z dekoltem oraz czarne krótkie spodenki. Do tego ubrałam adidasy i przerzuciłam miecz przez plecy i wyszłam z pokoju.

— Idę na trening. — Zawołałam i wyszłam z domu.

Chwilę później koło mnie pojawił się Marco.

— Hej. — Przywitał się

— Cześć.

— Idziesz na trening?

— Tak. Zastanawiam się czy nie zostać łowcą. Jace pokaże mi jak mniej więcej wygląda taki trening.

— Eh. A robisz coś wieczorem?

— Nie a czemu pytasz?

— Poszłabyś ze mną do kina? Mam dwa bilety i tak sobie pomyślałem, że może poszłabyś ze mną.

— Z chęcią. Dawno nie byłam w kinie.

— Super. Będę koło dziewietnastej po ciebie.

— Okey. — Przytulił mnie. — A teraz ci nie przeszkadzam. Idź trenować i daj Jace'owi wycisk. — Gdybym tylko wiedziała jak. — Niech się tak nie puszy.

— Spróbuję.

— To do później. — Ponownie mnie przytulił i odszedł.

A ja właśnie przypomniałam sobie, że nie zapytałam gdzie mam przyjść. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Jace'a.

— Co tam? — Odparł zdyszanym głosem.

— Przeszkadzam?

— Nie. Podciągam się czekając na ciebie. I powiedzmy, że trochę się zmęczyłem.

— A bo ja właśnie w tej sprawie. Wczoraj zapomniałam zapytać gdzie mam przyjść.

— Tor przeszkód.

— Okey. To idę tam.

— Czekam ślicznotko. — Cmoknął i rozłączył się.

Schowałam telefon do kieszeni i udałam się na tor przeszkód. Wiem gdzie jest, chociaż na obozie jestem od roku ale jeszcze go nie widziałam na oczy i nigdy na nim nie byłam.

Weszłam na tor. Jace podciągał się na drążku, bez koszulki. Jeszcze nigdy nie widziałam tak dokładnie pracy jego mięśni. Widziałam ruch każdego mięśnia. Brunet chyba wyczuł, że przyszłam albo mnie usłyszał. Spojrzał na mnie po czym puścił drążek i wylądował uginając lekko kolana. Wyprostował się a ja zobaczyłam jego sześciopak. Gdy tak teraz na niego patrzyłam to zaczęłam się zastanawiać kiedy on go zrobił. Jestem pewna, że rok temu go nie miał. Allen spuścił wzrok na swój brzuch a potem popatrzył na mnie.

Wojowniczka Where stories live. Discover now