Rozdział 6

33 5 1
                                    

Zjadłam drożdżówki, które dał mi Jace. Jeszcze nigdy mi tak nie smakowały jak teraz. I właśnie sobie o czymś przypomniałam.

— Zapomniałam Ci podziękować za uratowanie mi życia. Dziękuję.

— Nie ma za co. To nic wielkiego.

— Jest. Gdyby nie ty pewnie bym nie żyła.

— Pewnie tak.

— Nie przesadzaj. Pokonałabym ich. — Odezwała się Akiro

— Tak, z pewnością. Opierając się o drzewo. —  Odrzekł Jace rozbawionym tonem. — Wystarczyło rzucić sztylety.

— Zamknij się.

— Nie zgrwaj mocnego wojownika. Nie jesteś nim. Nawet nie jesteś mądra. Ktoś kto ucieka i próbuje robić wszystko aby go nie znaleźć nie rozpala ogniska.

— Nie rozumiem tego świata. — Odrzekłam aby rozluźnić atmosferę. — Wojownikiem trzeba być całe życie? Nie można w pewnym momencie stwierdzić "To nie dla mnie"?

— Można.

— Wtedy też wysyłają łowcę?

— Viki, nie drąż tematu. — Odezwała się przyjaciółka

Jace uniósł brew. Dlaczego mam nie drążyć tematu? Co ona ukrywa?

— To czemu masz sprowadzić Akiro spowrotem?

— Bo Blondi uciekła a nie odeszła. Nie potrafi wziąść odpowiedzialności za błędy.

— Zamknij się Allen.

— O czym ty mówisz? Przecież Aki odeszła bo to nie jej konik.

— Tak ci powiedziała? Ciekawe. Nie wnikam czy mi uwierzysz czy nie ale powiem Ci jak było. Akiro prowadziła misję do Silver Darken. Miała jednak daleko gdzieś czy inni towarzysze są zmęczeni, głodni albo spragnieni. Wszyscy zmarli z wycieńczenia. Wysłano z nią pięć osób, wróciła tylko ona. Miała stanąć przed radą aby usłyszeć co mają do powiedzenia.

— Popełniłam błąd. Nie chciałam tego.

— Wiem co postanowiła Rada Obozu , Akiro. Miałaś mieć zakaz prowadzenia misji. — Spojrzał na mnie. —  Pewnie nie wiesz co to jest Rada Obozu, prawda Tori?

A więc to przede mną ukrywa.

— Nie wiem. Akiro o tym nigdy nie powiedziała.

— Dobrze, spróbuję ci to wytłumaczyć abyś zrozumiała. Rada Obozu jest to grupa wojowników, która zarządza obozem. Coś jak prezydent i ministrowie w danym kraju. Rada składa się z najstarszego wojownika na obozie, nie ważne jakiej płci. Nazywamy go generałem. Jest jeszcze pięciu innych wojowników, którzy również zasiadają w radzie. Oni natomiast nazywani są porucznikami. Poruczników się wybiera przez głosowanie, tak jak prezydenta. Wyjaśniłem to w miarę zrozumiale?

— Tak. A powiesz mi jak to jest ze szkołą na obozie?

— Na obóz możesz przyjeżdżać na wakacje, na weekendy albo zamieszkać na stałe jak ja. Do szkoły chodzisz normalnie. Młodsi wojownicy są odwożeni do szkoły przez starszych wojowników.

— A skrytka jest gdzie? — Zapytała Akiro

— Niedaleko.

— Ile kilometrów musimy nadłożyć? — Zapytałam co wydawało mi się rozsądnym pytaniem.

— Hektor nas zabierze, nie przejmuj się kilometrami. — Spojrzał na Aki — Nie próbuj uciekać, Hektor ci na to nie pozwoli.

Spojrzałam na zwierzę, które wpatrywało się we mnie wielkimi brązowymi oczami.

— Jak ja mam na niego wsiąść? On nawet gdy leży jest ode mnie wyższy.

— Pokaże Ci. Blondi, tobie też mam pomóc czy dasz radę?

— Nie potrzebujemy twojej pomocy. I nie jestem żadna blondi.

— Czyżby? Udowodnij mi, że jednak potrafisz walczyć. Jeżeli mnie pokanasz nie zabiorę ani ciebie ani Viki do obozu. Sam do niego wrócę ale jeżeli ja pokonam ciebie, będę wam towarzyszył a potem wrócicie ze mną do obozu. Przysięgam na cztery żywioły. Umowa stoi?

— Wszystkie chwyty dozwolone? Nawet magia?

— Tak.

— Stoi. Ja również przysięgam na cztery żywioły.

— Na twoim miejscu bym się odsunął trochę, Tori. — Odrzekł patrząc na moją rękę gdzie jeszcze godzinę temu było oparzenie.

Jestem pewna, że Jace wie skąd to oparzenie. Usiadłam koło lwa a on położył swój pysk na moich nogach.

Akiro wyciągnęła dwa sztylety natomiast Jace nie wyciągnął żadnej broni. Jest aż tak pewnien swoich umiejętności? Aki skoczyła i wylądowała w miejscu gdzie jeszcze przed chwilą stał Jace. Chłopak stał kilka kroków od niej. Dziewczyna obróciła się strzelając ogniem z dłoni. Jace uchylił się a potem wykonał skomplikowany gest i posłał w jej kierunku coś białego co wyglądało jak powietrze i zachwiało Aki a ja poczułam powiew powietrza. Akiro ponownie skoczyła a Jace jakby od niechcenia złapał ją za nadgarstek wykręcając go tak, że sztylet wypadł z jej ręki, odrzucił go w bok i zrobił salto. Akiro uderzyła plecami o ziemię. Jace stał nad nią z mieczem w ręce. Aki odtoczyła się i rzuciła w niego sztyletem. Uniósł miecz i broń dziewczyny odbiła się od klingi. Wyjęła kolejne dwa sztylety i skoczyła w stronę Jace'a. Zrobił coś co przypominało piruet, a może nawet nim było, i głownią uderzył ją w zgięcie kolana przez co Aki upadła. Stał za nią i przyłożył jej ostrze do gardła.

— Przegrałaś. Nie ważne co teraz zrobisz, miecz przetnie ci skórę na gardle.

— Dobra, poddaję się. Wygrałeś. Możesz nam towarzyszyć.

Jace schował miecz do pochwy.

Wojowniczka Where stories live. Discover now