Rozdział 75 - Narowiste Świstohuki Weasleyów

Начните с самого начала
                                    

Tego popołudnia fajerwerki latały po całej szkole. Choć wyrządzały wiele szkód, zwłaszcza petardy, pozostali nauczyciele zbytnio się tym nie przejmowali.

Skutek tego wszystkiego był taki, że profesor Umbridge spędziła pierwsze popołudnie swojego urzędowania, biegając po całej szkole, wzywana nieustannie przez resztę nauczycieli, którzy tłumaczyli jej, że sami nie potrafią sobie poradzić z fajerwerkami. 

Kiedy w końcu rozległ się ostatni dzwonek, a Gryfoni pozabierali swoje torby i ruszyli do wieży Gryffindoru, doznałam głębokiej satysfakcji, gdy zobaczyłam, jak z klasy profesora Flitwicka wypada z rozwianymi włosami spocona i umazana sadzą Umbridge.

— Dziękuję, pani profesor! — zawołał za nią piskliwym głosem profesor Flitwick. — Oczywiście sam mógłbym się pozbyć tych wulkanów, ale nie wiedziałem, czy mi wolno...

I z uśmiechem zatrzasnął jej drzwi przed nosem.

Wieczorem Fred i George byli bohaterami w pokoju wspólnym Gryffindoru. Nawet Hermiona przepchnęła się przez tłum, żeby im pogratulować.

— To były naprawdę cudowne fajerwerki! — przyznała z podziwem.

— Dzięki — odrzekł zaskoczony, ale i ucieszony George. — Narowiste Świstohuki Weasleyów. Tylko że zużyliśmy cały nasz zapas, trzeba będzie zaczynać od początku...

— Ale warto było — dodał Fred, który przyjmował zamówienia od rozochoconych Gryfonów. — Jeśli chcesz się wpisać na listę oczekujących, Hermiono, to Zestaw Podstawowy kosztuje tylko pięć galeonów, a Wściekła Pożoga Deluxe dwadzieścia...

— No patrz, jak kupi — mruknęłam do Freda, kiedy Hermiona wróciła do stolika, przy którym siedzieli Ron i Harry. Wpatrywali się w swoje torby szkolne z taką miną, jakby mieli nadzieję, że ich zadania domowe wyskoczą z nich i zaczną się same odrabiać. — Wyobrażasz to sobie? Hermiona i kawały?

Chyba do Freda dotarł sens tych słów i westchnął.

— To może zapytam później Larissę — zamyślił się rudzielec. — Akurat odpaliłaby to w pokoju wspólnym Ślizgonów, och, ale chciałbym przy tym być! Kurczę... uświadomiłem sobie coś. Wiesz, że jak nas zabraknie to w tobie nadzieja, Camille?

Spojrzałam na Freda dość sceptycznym wzrokiem.

— Póki Umbridge jest w szkole, możecie na mnie liczyć, ale żarty bez was to nie frajda — stwierdziłam fakt. — Także nie wiem, czy coś z tego będzie w szóstej klasie. Pewnie zapowiada się długi i nudny rok, a po nim kolejny taki sam.

— Na pewno nie będzie aż tak źle — wtrącił George.

Godzinę później, kiedy udałam się do sypialni chłopaków z George'em, aby pobyć trochę z dala od tych tłumów w pokoju wspólnym, z oddali słychać było huki i grzmoty zbiegłych fajerwerków. W momencie, kiedy chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi, ognisty wulkan przeleciał obok wieży, wypisując w powietrzu słowa obrażające nową dyrektorkę.

— Cudo — zaśmiałam się, podchodząc do okna.

Przelatujące co jakiś czas za oknem fajerwerki wyglądały jak rozmigotane obłoki, piękne i tajemnicze na tle czarnego nieba. Wokół wieży Gryffindoru śmigały teraz różowo-srebrne prosiaczki. Słychać było radosne okrzyki Gryfonów w niżej położonych dormitoriach.

— Chciałem ci coś napisać na niebie, ale chyba każdy wiedziałby od razu, kto jest sprawcą. — Chłopak, mówiąc to, złapał mnie w talii i położył swoją brodę na moim barku, wtulając się w moje plecy.

— Myślę, że i tak cała szkoła jest tego w pełni świadoma, Georgie.

— Niby tak, ale nie mają dowodów.

Camille • George WeasleyМесто, где живут истории. Откройте их для себя