Postanowiłam napisać tu o miejscach, które chciałabym odwiedzić, ale na razie mogę sobie je jedynie wyobrażać. Jednak są to na tyle śliczne wyobrażenia, że niezwykle odstresowywuje się podczas myślenia o nich. A stresu u mnie dużo, więc.
>Marsylia, Francja<
Boże, tak. To miasto jest jakimś cudem. Po pierwsze, jest położone nad morzem. Po drugie, jest tak cholernie śliczne. I chociaż Francji, jako kraju nie lubię, to Marsylia jest zwyczajnie śliczna.
>Gangneung, Korea Południowa<
Aah. Kolejna śliczność nad morzem, ale jedyna z wymienionych tutaj, w której nie był nikt z mojej rodziny, więc nie mam o niej dużej wiedzy. Ale po prostu, Korea sama w sobie chyba jest piękna. Oglądałam niedawno mecz w telewizji polska-korea z bratem i to było totalnie urocze. I mean, mieliśmy sprzeczne zdania odnośnie różnych rzeczy, głównie wyglądu graczy. A sprzeczanie się z siodmiolatkiem o to, który mężczyzna jest ładniejszy to świetna zabawa.
>Nordwijk, Holandia<
Miałam tam pojechać w czerwcu tego roku i miała to być prawdopodobnie jedna z lepszych wycieczek świata, ale jak zwykle nie wyszło. Nigdy nie byłam w Holandii, a wydaje się taka niezwykła, jeju.
>Wenecja, Włochy<
O tak. W Wenecji co prawda już byłam, ale ile bym dała, żeby być jeszcze raz. Moje wspomnienia z tamtego miejsca zawsze ogrzewają moje serce, może dlatego, że było tam 36°C. A tak czy inaczej, ogromnie piękne miejsce i ogromnie ładne pocztówki.
>Bangkok, Tajlandia<
Najlepsze zostawiłam celowo na koniec. Moje totalnie największe uciekające marzenie. Istnieje około 60% szansy, że uda mi się tam polecieć jeszcze przed osiągnięciem pełnoletności, bo dziadek bardzo mnie kocha i kocha też Tajlandię. Ale o Tajlandii, głównie o tajskiej kulturze czy klimacie, mogłabym opowiadać godzinami. Większość moich znajomych i rodziny zdążyła już znienawidzić ten kraj zwyczajnie ze znudzenia, ale mówienie o nim jest tak totalnie inspirujące. Zawsze, kiedy czuję się źle i kiedy czuję, że nie chcę być teraz w miejscu, w którym aktualnie się znajduję, bo nie czuję się tam bezpiecznie, wyobrażam siebie, że jestem w Bangkoku. Pomaga prawie zawsze. I uczę się trochę tajskiego, od jakichś trzech miesięcy i umiem podstawowe zwroty. Po prostu kocham. (i jeszcze tajskie jedzenie, o tak.)
A jakie miejsca są twoim uciekającym marzeniem*?
*uciekające marzenia - nazywam tak marzenia o miejscach, w których nie byłam albo w których z całego serca chcę powrócić. a uciekające dlatego, że cały czas się oddala, bo nie ma:
pieniędzy
czasu
determinacji
odwagi