Nie potrafisz mi się oprzeć |...

By girlsgirlsgirls010

113K 4.7K 1K

Camila Cabello zaczyna studia na Uniwersytecie Kalifornijskim, ta cicha, poukładana i skryta dziewczyna napo... More

I
II
III
IV
V
VI
VII
VIII
IX
X
XI
XII
XIII
XIV
XV
XIV
XVII
XVIII
XIX
XX
XXI
XXII
XXIII
XXIV
XXV
XXVI
XXVII
XXVIII
XXIX
XXX
XXXI
XXXII
XXXIII
XXXV
XXXVI
XXXVII
XXXVIII
XXXIX
XL
XLI
XLII
XLIII
XLIV
XLV
XLVI
XLVII
XLVIII
XLIX
L
LI
LII
INFORMACJA ADVOCATE OFFICE
LIII
LIV
LV
LVI
LVII
LVIII
LIV
LV
LVI
LVII
LVIII
LIX
LX
LXI
LXII
LXIII
LXIV
LXV
LXVI
LXVII
LXVIII
LXIX
LXX
LXXI
LXII
LXIII
LXIV
LXV
LXVI
LXVII
LXVIII
LXIX
LXXX
LXXXI

XXXIV

1.3K 50 18
By girlsgirlsgirls010

Camila pov

- Ma ogromną ranę postrzałową na udzie. - Upiłam łyk kawy.
- Jak do tego doszło?! - Harry wyrzucił ręce w powietrze.
- Nie wiem, wiem tyle, że stało się to w Brazylii. Nie mówiła zbyt wiele kiedy..- zasłoniłam usta dłonią.
- Kiedy co Camila? - Zmarszczył brwi. - Nie. nie zrobiłaś tego! Zrobiłaś to! Pieprzyłaś się z kryminalistką! - Wykrzyknął w środku kawiarni, a ja zasłoniłam twarz kartą napoi. Wszystkie oczy klientów skierowały się na nas.
- Możesz mówić ciszej?! - Krzyknęłam szeptem.
- Doigrasz się zobaczysz, nimfomanko. - Zarzucił szal na szyję i ułożył kolano na kolanie. - ale opowiedz jak było. - Odchrząknął, a ja pokręciłam głową i zaczęłam opowiadać wszystko ze szczegółami.

- Ma żonę?! - Oparł czoło o rękę i przymknął powieki.
- Miała.
- Nie wiesz w co się pakujesz. Co jak znajdę Cię na dnie jeziora, albo w rowie? - Skrzywił się.
- Co miałbyś robić na dnie jeziora? - Uniosłam brew i zachichotałam.
- Nieistotne! Co ze Shwanem? Nadal wysyła Ci kwiaty?
- Nie, ostatnio nie. Miałam się z nim spotkać,ale Lauren wróciła i wiesz..

Z kawiarni przenieśliśmy się do parku, aby zażyć  trochę świeżego powietrza. Rozmawialiśmy o tym, jak Lauren jest niebezpieczna, jak zabije mnie na pustyni, poćwiartuje i wyślę paczką do Harrego. Wiem, że się martwi, ale uważam, że przesądza. Jestem pewna, że to taki chwilowy wyskok Lauren i że na codzien prowadzi raczej spokojne i normalne życie. Przecież wystarczy spojrzeć na jej rodzinę, to taka miła rodzina.

- Uważaj na siebie i spotkamy się na imprezie jutro u Dinah, dobrze? - Cmoknął mnie w usta i poprawił torbę na ramieniu odchodząc wgłąb parku.

*

Zaprosiłam Shwana do siebie, zgodził się, bo akurat kończył trening. Ma tu być za godzinę, więc zdążę się wyszykować i jeszcze zadzwonić do matki. Ostatnio gadałyśmy ponad tydzień temu, więc na pewno się stęskniła.

Jest sygnał, ale nie odbiera.

Po 5 próbach dałam sobie spokój, najwyżej oddzwoni.

Chciałam też zobaczyć się z Lauren, ale skoro nie pisze, ani nie dzwoni to nie chce się narzucać. Ona jest specyficzna, więc jak będzie czegoś chciała to na pewno mnie znajdzie. To trochę przerażające.

Ubrałam się w krótkie szorty i białą bokserkę, na to narzuciłam beżowy kardigan i czekałam na Shwana, który miał pojawić się lada moment.

*

- Cześć piękna. - Uśmiechnął się szeroko i wyjął zza pleców bukiet żółtych tulipanów na co się skezywilam. Nienawidzę tulipanów.
- Hej, dziękuję. - Z grzeczności przyjęłam kwiaty i odłożyłam je na stolik.
- Nie dostanę całusa? - Uniósł brew i wskazał palcem swoje wargi.
Zmieszana podeszłam do niego i stając na palcach Cmoknęłam go w usta, ale przyciągnął mnie do głębszego pocałunku.

Nie czułam tej iskry, tego podniecenia, było miło, ale nie tak jak z Nią.

- Jak mecz? - Przetarłam usta dłonią i usiadłam na łóżku, a brązowooki obok mnie.

Shwan siedział u mnie jeszcze dwie godziny i jak zwykle opowiadał o sobie. O swojej drużynie, swoich stopniach, swoich sukcesach, nawet o swoich znajomych i imprezach.
Bardzo mnie nudził, więc udałam ból głowy tym samym sprawiając go.

Gdy wyszedł spojrzałam na telefon, który wskazywał godzinę 21:00, postanowiłam napisać do Lauren sms, po prostu..na dobranoc.

Do:Lauren:

Miłych snów, Lauren.

Poszłam do łazienki studenckiej, aby odbyć wieczorna toaletę. Po przebraniu się w piżamę wzięłam książkę i zatopiłam się w lekturze.

Lauren pov

- Nic na mnie nie masz. - Prychnęłam i rozsiadłam się wygodniej na krześle, a mój nadgarstek dalej zdobiła policyjna bransoleta.

- Jesteś podejrzana o handel, dystrybucję, pobicia, napad z bronią w ręku, nielegalne posiadanie broni i zapewne morderstwo. - Zaczęła czytać jakieś gówniane papiery.
- Czyżby? - Pochyliłam się nad stołem tak, że nasze nosy prawie się stykały. - Udowodnij mi to, Turner. - Opadłam z powrotem na niewygodne krzesło, a detektyw westchnęła.
- Chcę Ci pomóc, Lauren.
- W czym? Radzę sobie świetnie, pani detektyw. - Uniosłam brew ku górze.
- Przemyśl sobie wszystko do rana i daj mi znać. Pomogę Ci, dostaniesz niższy wyrok. - Zaczęła wstawać i wołać spaślaka Darena.
- po moim trupie. Nawet kurwa nie próbuj. - Wstałam, ale zatrzymał mnie metal owienięty wokół mojego nadgarstka.
Blondwłosa wyszła z pokoju, a do środka wszedł spaślak.
- Co się kurwa gapisz?! Rozkuj mnie i zaprowadź do celi, padalcu.
Wyjął nieudolnie uniwersalny kluczyk do kajdanek i spiął obie moje dłonie po czym wyszliśmy w ciszy z pomieszczenia.
Zaprowadził mnie do celi, w której siedziała jakąś dziwka i wgapiała się w kraty.
Policjant zamknął kratę i zaczął odchodzić.
- Zdejmij mi to. - Podeszłam do krat i kopnęłam w nie.
- Nic z tego, zostają. - Usiadł za biurkiem.

To są kurwa jakieś żarty.

Nic na mnie nie ma, ta dziwka chce mnie tylko wystraszyć. Od lat za mną łazi i udało jej się wsadzić mnie za krat za nielegalne posiadanie broni, czego później jednak nie udało jej się udowodnić i zwolnili mnie przedwcześnie.
Za wtykanie nosa w nieswoje sprawy mogę wkroczyć z buciorami w jej życie, co źle się dla niej skończy.

*

Pęka mi głowa, a na nadgarstkach mam odciśnięte pełne koła od żelastwa na nich.

Dziwka nadal śpi, musiała ostro dać palnik.

Siedzę i czekam, aż pojawi się ta mała dziwka o mnie wypuści. Muszę zmienić opatrunek i zobaczyć Camilę.

W sensie sprawdzić, czy nic jej nie jest.

Na wiszącym na ścianie zegarze dostrzegłam godzinę 11:00, za biurkiem siedziała jakąś funkcjonariuszka i przeglądała papiery.
Podeszłam do krat i oparłam o nie czoło.

- Gdzie ta dziwka Turner? - Spojrzałam na mulatkę.
- Czy chce pani zostać tutaj kolejne 24 godziny? - Uniosła brew ku górze. - To obraza funkcjonariusza policji.
- Dobrze. Gdzie kurwa szanowna detektyw Turner?

Nic nie odpowiedziała, bo do pomieszczenia wbiegła blondynka, o niebieskich oczach.

- Jauregui wychodzi. - Powiedziała do współpracowniczki, a ta wypuściła mnie z celi i zdjęła kajdanki.

- Możemy jeszcze chwilę porozmawiać? Gdy odbierzesz swoje rzeczy? - dotrzymywała mi kroku.

- Jeb się, Turner. - Parsknęłam i podeszłam do okienka po odbiór swoich rzeczy. Kolejny grubas w okienku podał mi papierowa torbę, w której znajdował się mój telefon, klucze i portfel.

Na szczęście broń wrzuciłam pod auto, gdy ta gnida mnie aresztowała. Inaczej poszłabym siedzieć na kolejne dwa lata.

Wyszłam na zewnątrz, a za mną wybiegła blondynka prawie potykając się o swoje własne nogi.

- Wydaj miejsce pobytu Tyrona Woodleya. - Checila mnie za ramię, a ja Zaśmiałam jej się w twarz.
- Ani mi się śni, kochanie. - Puściłam jej oczko i wyjęłam telefon, na ekranie pojawiła się wiadomość od Camili.

Do:Camila:

Dzień dobry, nie miałam dostępu do telefonu.

Zjemy razem lunch?

Od:Camila:

Chętnie, o 12:30 będę czekać w blues bottle cafe.

*

O 12:25 byłam pod kawiarnia, przed wejściem zobaczyłam Camilę. Jak zwykle wyglądała idealnie. Białe spodnie, czarna koszula i  czarne szpilki.
Na jej głowie dostrzegłam okulary przeciwsłoneczne, a w rękach trzymała duża torebkę.

Uśmiechnęła się na mój widok i podeszła bliżej.

- Gdzieś Ty się podziewała. - Delikatnie musnęła mój policzek.

- Tu i tam, chodźmy, padam z głodu. - Chwyciłam za jej mała dłoń i dosłownie wepchnęłam do kawiarni.

Camila pov

- Twój tyłek wygląda bardzo zachęcająco w tych spodniach. - Uśmiechnęła się szeroko siadając naprzeciwko mnie, a ja strzeliłam buraka.

Chociaż uwielbiam jej..sprośne słówka. Schwan mówi, że wyglądam ładnie, albo pięknie, ale to nudne. Chociaż bardziej kulturalne.

- Dzięki. - Parsknęłam.

- Jestem kurewsko głodna. - Chwyciła za menu i zaczęła je przeglądać.

- Lauren. Język. - Upomniałam ją.

- Nie tutaj, nie wstyd Ci Camila? - Spojrzała na mnie poważnym wzrokiem, a potem się zaśmiała.

- Zabawne. - Przwróciłam oczami i pokazałam jej język na co zabawnie poruszyła brwiami.

Lauren zamówiła tradycyjne amerykańskie śniadanie i czarną kawę, a ja naleśnika i latte.

Czekając na zamówienie Spojrzałam na jej nadgarstki. Były dziwnie sine, odciskały się na nich koła. Położyłam ręce na stole i chwyciłam za jej.

- Co to jest? - Obracałam jej dłońmi.
- Nic, zadrapałam się. - Schowała rękę pod stół.
- Ta, z pewnością. - Burknęłam i nie zdążyłam kontynuować, bo kelnerka właśnie przyniosła nasze zamówienia.

- Smacznego. - Powiedziała Lauren i zaczęła jeść.
- Dzięki. - Wymamrotałam  i upiłam łyk kawy.

Nasz lunch mijał w dziwnej, niekomfortowej ciszy. Widzę, że jest zmęczona, ma poranione nadgarstki i podkrążone oczy. Dlaczego ona nie może odpowiadać na pytania jak normalny człowiek, tylko zawsze zmienia temat, albo burczy.

- O co Ci chodzi? - Wytarła usta serwetka i spojrzała się na mnie.

- O nic, przecież i tak mi nie powiesz gdzie byłaś i dlaczego tak wyglądasz.

- Źle wyglądam? - Uniosła brew.

- Ni..tak. wyglądasz na zmęczona, gdzie byłaś całą noc? W klubie? Z jakąś dziewczyną?

- Karła Camila Cabello, czy Ty jesteś zazdrosna? - Zaśmiała się.

- Nie. - Tak naprawdę to tak, ale przecież Jej o tym nie powiem.

- Nie?

- Tak. Trochę. - Przewróciłam oczami.

- Byłam na dołku, zwinęła mnie znajoma pani detektyw, pod jakimś głupim pretekstem. - Wzruszyła ramionami i upiła łyk kawy.

- Aha. - Nie wiedziałam co powiedzieć , nie byłam zła. Zachwycona też nie.

*

Lauren wpakowała mnie praktycznie siła do swojego samochodu, co wiąże się z tym, że  przez nią nie poszłam na  zajęcia.

- Gdzie jedziemy? - Spojrzałam na jej idealny prawy profil.

- A gdzie chcesz jechać?

- W sumie to..idę dziś na imprezę do Dinah, no i potrzebuje sukienki, a tutaj zaraz jest galeria - wskazałam palcem na budynek za szybą. - no i mogłabyś mi pomóc coś wybrać..proszę. - Zrobiłam maślane oczy.

- Jaka impreza? - Ułożyłam dlon na moim udzie, a mnie za każdym razem przechodziły dreszcze.

- Zwykła domówka, idę z Harrym. 

- I ze mną. - Spojrzała na mnie.

- Nie ma mowy. - Skrzywiłam brwi.

- Nie interesuje mnie to. - Chaotycznie skręciła wjeżdżając na podziemny parking galerii.

Świetnie.

Nawet nie mam po co protestować, bo i tak by mnie znalazła.

Wyjechałyśmy winda na drugie piętro galerii handlowej,gdzie znajdowały się przeróżne sklepy odzieżowe.

Wzrokiem odnalazłam FOREVER 21 i pociągnęłam Lauren za rękę do środka.
Burknęła coś pod nosem, ale ostatecznie chodziła za mną i trzymała sukienki, które jej podawałam.

- Brzydka. - Spojrzała na żółta sukienkę, której się przyglądałam.

Uśmiechnęłam się,  podałam jej żółta sukienkę i kazałam iść za sobą do przebieralni.

- Camila. - Włożyła głowę za parawan i zmierzyła mnie od stóp do głów. - Długo jeszcze?

- Przymierzałam dopiero trzy sukienki, wynocha. - Zasłoniłam kotarę przed jej twarzą i ubrałam na siebie dopasowana, sięgającą do powy ud,  jaskrawo żółta sukienkę.

Przejrzałam się w lustrze i uśmiechnęłam.

Wezmę ją tylko dlatego, żeby zrobić jej na złość.

Wyszłam z przymierzalni, a Lauren siedziała grzecznie na jednej z puf grzebiąc coś w telefonie.

- Możemy iść. - uśmiechnęłam się trzymając w ręku żółta i niebieską sukienkę. Biorę obie.

Poszłyśmy do kasy, Lauren oczywiście chciała zapalic za moje zakupy, a ekspedientka nie wiedziała co robić, jednak ostatecznie wzięła moja kartę, na co Lauren zgromila ją wściekłym spojrzeniem.

- Myślałam, że nigdy stąd nie wyjdziemy.

- Byłyśmy tu ledwie dwie godziny! - Spojrzałam na zegarek, który zdobił mi nadgarstek.

- Chyba z siedem. - Parsknęła i ziewnęła.

*

Lauren podwiozła mnie do akademika, a sama pojechała do siebie, aby przygotować się do imprezy, na którą nie jest zaproszona.

Zaczęłam od gorącego prysznica, potem ułożyłam włosy i nałożyłam lekki makijaż. Ubrałam na siebie żółta sukienkę, a do tego dobrałam białe szpilki.

O dziwo, jeszcze się w takowych nie zabiłam.

Całe szczęście Chris pozwolił mi dziś nie przychodzić do pracy, bo byłabym wykończona.

Wyszłam z pokoju o godzinie 19:00, gdy opuściłam budynek Lauren stała już oparta o swój samochód paląc papierosa i od razu zmierzyła mnie wzrokiem. 

Sama ubrana była w moro bojówki, białą koszulkę i ciężkie buty. Włosy upięła w niechlujny kok.

- Ładnie wyglądasz. - Spojrzała w moje oczy i zaciągnęła się papierosem.

- Dziękuję. - Moje policzki oblał rumieniec. - Ty też niczego sobie. - Uśmiechnęłam się szeroko.

Lauren zgasiła butem papierosa i otworzyła drzwi pasażera, abym mogła usiąść na miejscu.

Na siedzeniu samochodu leżał bukiet 50 czerwonych róż. Uniosłam brew spoglądając na zielonooką.

- A właśnie, to dla Ciebie. - Wzruszyła ramionami i uniosła kąciki ust.

- Ojej. - Przejęłam od niej bukiet róż, który ledwie mogłam zlapać obiema rękoma. - Nie musiałaś..skąd wiedziałaś...- Spojrzałam na nią zza kwiatów, na co Wzruszyła ramionami i chwyciła moją dłoń, aby pomóc mi wsiąść i zamknęła drzwi.

To ONA!

Nie cholerny Shwan, to Ona.

- Lauren. Te dwa poprzednie bukiety były od Ciebie, prawda? - Ułożyłam bukiet na kolanach i Spojrzałam w jej stronę.

- Nikt się nie podpisał? - Ukazała rząd białych zębów.

- Nie musiałaś, wiesz i tym? - Westchnęłam przypominając sobie napis na karteczce i kłamstwo Shwana.

- Ale chciałam. - Włączyła radio.

*
Lauren poszła po drinki dla nas, a ja rozglądałam się po domu w poszukiwaniu Dinah i Harrego, aby uprzedzić ich, że jest tutaj Lauren.

- Harry! - Krzyknęłam, gdy zobaczyłam brązową czuprynę.
- Skarbie, jesteś! - Cmoknal mnie w usta.
- Gdzie Dinah? I dlaczego jesteś już pijany? - Skrzyżowałam przedramiona na piersi.
- Baw się Mila! - Krzyknął i oddalając się ode mnie  zaczął tańczyć z czerwonym kubkiem w ręku.

Potem go znajdę

_____________________________

Miał być ostatnio, ale nie dałam rady. 😕 Przepraszam Was i mam nadzieję, że ten Wam to wynagrodzi. Może dziś pojawi się kolejny, ALE nie jestem pewna i nie obiecuję, bo będę dziś się szczepić i nie wiem jak będzie z moim samopoczuciem. Buziaki 🖤

Continue Reading

You'll Also Like

16.8K 1.5K 54
Czasem jedno, przypadkowe i niezbyt miłe spotkanie potrafi kompletnie zmienić całe życie, przewartościowując je dokumentnie. Doskonale przekona się o...
44K 2.4K 86
PART I |Lina, córka Tony'ego Starka, wprowadza się do Avengers Tower, gdzie jej sąsiadem staje się Bucky Barnes. Ich relacja szybko staje się skompli...
26.1K 1K 26
„ink brought us together"
5.7K 452 23
Przez całe życie staramy się uciec od przeszłości, licząc, że konsekwencje naszych dawnych czynów nas nie dopadną. Nicole Jade uciekła od przeszłości...