#46

292 35 40
                                    

Wracamy już do normalnych rozdziałów
___________________________________________

Per. Rosji
Czas mnie nienawidzi. U Ameryki jestem dopiero dwa miesiące, a dla mnie to jak wieczność.

Od ślubu i jego choroby nawet się zmienił. Był bardziej chamski i dostawałem od niego więcej kar. Więcej się ze mną kłócił. Jednym słowem było tylko gorzej. Najczęściej siedziałem cały dzień w sypialni i patrzyłem przez okno, lub coś czytałem. W żaden sposób nie sprawiało mi to radości, ale nie narzekałem. Ameryka gadał ze mną tylko wieczorem i miałem wrażenie, że gada ze mną bo musi. Czułem, że nie nienawidzi. Jeśli takie ma podejście to ucieczka nie będzie trudno, a może nawet sam mnie wypuści. Zawsze można spróbować.

Zszedłem na dół i zmierzyłem go wzrokiem. On obecnie siedział i się kołysał na boki.

– Co tam sweetie? – zapytał przesłodzonym głosem.
– Widzę, że coś zmieniłeś do mnie nastawienie – odpowiedziałem mu zły.
– Oj sweetie ja Cię zawsze będę kochać, a ty mnie i nie unikniesz tego. Miłość nie wybiera. – Podszedł do mnie i mnie przytulił.
– Puść mnie. Nienawidzę Cię w dalszym ciągu.
– Idź się ubrać i pójdziemy do sobie do miasta.
– No dobrze – powiedziałem zirytowany.

Odepchnąłem od siebie Amerykę i poszedłem na górę. Ubrałem się tak jak mi kazał, bo liczyłem, że uda mi się uciec. Zszedłem na dół i spojrzałem zdziwiony na Amerykę. W ręce trzymał mój telefon. W notatniku miałem plan mojej ucieczki. Podszedłem do niego i udałem, że jest wszystko dobrze.

– Co ty robisz z moim telefon? – zapytałem podejrzliwie.
– Cóż wiem, że już mi i tak nie uciekniesz, więc zdejmuje Ci pewne rzeczy z telefonu, a i twój plan ucieczki jest śmieszny. O pewnych zabezpieczeniach nawet nie wiesz, więc ich nie obejdziesz. – Uśmiechnął się.
– Jeszcze zobaczymy – szepnąłem do siebie.
– Spokojnie dam sobie radę z tobą. Przez dwa miesiące dawałem dobie radę to przez kolejne dwa też dam sobie radę. – Znów się tak chamsko uśmiechnął. – Ale powiedz sobie szczerze gdzie ty możesz uciec? Ojciec Cię znów tutaj wyślę, na Niemca nie masz co liczyć, bo on ma już swojego Polaczka, a przyjaciół nie masz. Masz tylko i wyłącznie mnie. Holandia też Ci nie pomoże, nawet o nim nie myśl. Rzesza też nie. Rzesza ma swoje sprawy, więc nie będzie go interesować Twój los, a Holandia się za bardzo boi Jamajki.
– Co to za związek gdzie ktoś boi się swojego partnera – rzekłem zadziwiony.
– Nie moja sprawa, ale on go się aż tak bardzo nie boi. Jakby było bardzo źle to pewnie ty nie byli ze sobą już tyle lat, a z resztą sam nie wiem jak oni siebie traktują. Nie moja sprawa – ostatnie zdanie powiedział bardzo obojętnie.
– To może pójdziemy do tego miasta czy gdzie to tak miało być. – Szybko zmieniłem temat.
– Tak, już jedziemy, tylko pamiętaj, że masz być blisko mnie. Chyba nadal pamiętasz, że coś masz na nodze i to nigdzie się stamtąd nie wybiera.
– Ta pamiętam.
– To świetnie sweetie, a teraz idź jeszcze usiądź w salonie, a ja na chwilę idę na górę.

Wziąłem swój telefon i poszedłem do salonu. Z tego co wynika Ameryka nie będzie mógł konkrolować mojego telefonu. Mogłem teraz szukać pomocy.

Wszedłem z kontakty i zdziwiony spojrzałem na nie. Posiadałem tylko jeden kontakt. Osoba była zapisana jako "ślub" numeru w ogóle nie znałem. Postanowiłem ten napisać. Wyglądał on na numer prywatny, niż do jakiegoś urzędu, a spróbować nie zaszkodzi.

Z początku napisałem stąd mam ten numer i się zapytałem kim on jest. Nie oczekiwałem natychmiastowej odpowiedzi, ale jakiejkolwiek odpowiedzi już tak. Jeśli mi uda to ta osoba pomoże mi stąd uciec, lub sama mnie uratuje. Kontakt może być z nią trudny, bo mimo wszystko może to być ten sam urzędnik który udzielił mi ślubu, a co za tym idzie może być w jakieś umowie z Ameryką. Z drugiej strony już nie mam nic do stracenia. Ameryka już chyba nic nie może mi zrobić. Przynajmniej będę mieć pewność, że zrobiłem wszystko co mogłem.  Usłyszałem dźwięk wiadomości. Była to odpowiedź na moje pytania. Tak jak myślałem jest to ten sam człowiek, który udzielił mi ślubu. Nazywał się Dania. Powiedział mi, że chciałby poznać rozwinięcie moich słów przy ślubie. Zgodził się abym go niego zadzwonił jak wrócę do domu.

Mam nadzieję, że on mi przyniesie jakieś korzyści, bo pokazał mi pierwsza chęć pomocy. Tym razem muszą to wykorzystać. Może to być moja jedyna szansa na wolność.

Po pół godzinie wrócił Ameryka. Był on ubrany w jakieś różowe szmaty. Wyglądał jak pół dupy zza krzaka, chodź on zawsze tak wygląda.

– Dobra chodź ubrać buty i kurtkę i jedziemy.

Wstałem i zrobiłem co mi kazał. Później wstałem z nim samochód i pojechałem. Nie miałem żadnych obaw czy cokolwiek. Cały czas myślałem o tamtych SMS. Może nic nie było tam istotnego, ale znów mam jakąś nadzieję.

W mieście chodziłem z nim po sklepach, bo on musiał kupić sobie jakieś nowe szmaty, w których nadal wyglądał jak pół dupy zza krzaka. Oprócz tego widziałem tam Niemca z Polską. Oprócz zwykłego przywitania się nic z nim nie gadałem. Nie poczułem żadnej zazdrości czy coś w tym stylu. Nie czułem już żadnych uczuć do Niemca. Stał mi się obojętny. Sam nie wiem czym to było spowodowane. Chyba się w nim odkochałem.

Od jakiegoś miesiąca w ogóle nie czułem tęsknoty za nim, po prostu o nim zapomniałem. Nie chciałbym nawet do niego wrócić. Nie tęsknię za jego toksycznością. Może Ameryka nie jest lepszy, a nawet gorszy, ale myślę, że gdybym związał się z Ameryką w szkole średniej, a nie z Niemcem to byłoby normalnie. W tym momencie doskonale wiem, że moje czyny spowodowały obecne zachowanie Ameryki. Wiem, że zasłużyłem sobie na to wszystko i gdybym mógł to bym cofnął czas i naprawił swojego błędy. Żałuję, że zobaczyłem to tak późno. Już nigdy nie popełnię takich błędów.

Po paru godzinach wróciliśmy do domu. Ameryka zaczął znów przymierzać te ciuchy i patrzył czy faktycznie były warte swojej ceny. Mi kazał je oceniać, lecz każda moja ocenia polegała na jakimś obrażeniu go. Po trzech ciuchach dał sobie spokój z moją oceną. Ja w tym czasie odezwałem się do Danii i ustaliłem dokładną godzinę rozmowy. Ameryka mówił mi, że musi jeszcze dzisiaj jechać do rodziców. W tym czasie umówiłem się z nim na rozmowę. On miał dzisiaj cały dzień wolny, więc jemu było wszystko jedno.

Około godziny 15 Ameryka pojechał, a ja zadzwoniłem do niego. Miałem jakąś godzinę na rozmowę. To bardzo dużo.

Chora miłość ||RusAme [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now