#30

436 51 34
                                    

Per. Rosji
Obudziłem się i rozejrzałem się. Byłem w samochodzie. Ameryka spał, przytulony do mnie. Jamajka kierował, a koło niego ktoś siedział, chodź nie widziałem kto to. Spojrzałem przez okno i widziałem tylko łąkę. Najprawdopodobniej jechaliśmy gdzieś za miasto. Po ubraniu mogłem stwierdzić, że jest 9 stycznia, a co za tym idzie dzień ślubu. Musiałem przespać cały wczorajszy dzień. To coś od Jamajki musiało być cholernie silne. Najprawdopodobniej dzisiaj przed ślubem też mi coś da. Jeśli będę mógł to uciekne, chodź wydaje mi się to trochę nie wykonalne. Muszę tam przyjechać i zobaczyć czy uda się cokolwiek zrobić.

—O widzę, że się już obudziłeś —powiedział Jamajka.
—No tak —krótko odpowiedziałem.
—Już za jakąś godzinę będziemy, więc możesz jeszcze iść spać.
—Nie dziękuję, dopiero wstałem, a możemy pogadać? —zapytałem trochę zawstydzony.
—A o czym chcesz pogadać?
—Czemu tak naprawdę pomagasz Ameryce?
—Już Ci mówiłem, że się z nim przyjaźnie. Masz przyjaciela, za którego byś oddał życie?
—Teraz to już nie —powiedziałem przygnębiony.
—Dobra, ale taki jest dla mnie Ameryka, kiedyś mi życie uratował, więc ja mu będę wdzięczny do końca życia.
—W jaki sposób uratował Ci życie? —zapytałem zaciekawiony.
—Podarował mi nerkę —powiedział obojętnie.
—Więc od tego ma bliznę?
—Tak, a czemu pytasz?
—Nie znam Cię w ogóle, jesteś dla mnie taki tajemniczy. —Jamajka na moje słowa się zaśmiał.
—Skoro tak mnie postrzegasz, to lepiej niech tak zostanie.
—Ale ja chce coś wiedzieć o tobie. Czy masz jakąś traumę, że zacząłeś ćpać. Jakie było twoje dzieciństwo?
—Do 15 roku życia siedziałem w domu dziecka, a później stamtąd uciekłem. Mieszkałem z Holandią i tak się z nim poznałem. W wieku 19 lat jego rodzice wyrzucili mnie z domu. Zacząłem sprzedawać i z tego zacząłem żyć. Rok później za mieszkałem z Holandią i tak wyszło.  Jakieś pytania?
—Poznałeś kiedyś swoich rodziców?
—Nie i nawet bym nie chciał. Tak jest mi dobrze.
—Rozumiem, ale to trochę smutne.
—Ta, jak to woli. Chcesz coś jeszcze wiedzieć? —zapytał zły.
—Jak poznałeś Holandię?
—Siedziałem na moście i on do mnie podszedł, bo myślał, że chce się zabić, więc zabrał mnie do siebie. Jego rodzice się na to zgodzili, a wywalili mnie za to, że raz zobaczyli jak się z nim kocham. Nie było to miłe przeżycie, ale dałem sobie radę.
—A gdzie pójdziesz zamieszkałeś?
—Z jakąś starszą babcią. Było mi tam dobrze, chodź rok później zmarła, ale dzięki temu mam dom i miałem pieniądze. Po prostu przepisała mi wszystko.
—To trochę smutne.
—Może i tak, ale jakoś żyję, chcesz coś jeszcze wiedzieć?
—Od kogo masz narkotyki?
—Najpierw miałem od znajomego, a teraz sam robię, a ty książkę o mnie piszesz, że tak się wypytujesz?
—Nie, po prostu chce wiedzieć kim jesteś.
—Lepiej obudź Amerykę.
—Czemu? —zapytałem zdziwiony.
—Zrób to i już. Nie zadawaj głupich pytań.
—Ale on jest chory i może niech lepiej śpi?
—Dobra, widzę, że się nie pogadamy.
—No dobrze, a możemy jeszcze pogadać?
—Ta, jeśli chcesz —powiedział poirytowany.
—Masz jakiś bliższych znajomych?
—Nie, mam Amerykę i tego mojego chłopa i to wszystko. Nigdy nie miałem znajomych. Zawsze byłem wyzwany, bity, nienawidziłem swojego życia. Przepraszam nie chce o tym gadać — powiedział łamiącym się głosem. 
—No dobrze —szybko odpowiedziałem. —Może ja faktycznie obudzę Amerykę. 
—Tak. 

Spojrzałem na Amerykę i trochę zrobiło mi się przykro. Poczułem nagłą chęć zadania Jamajce kolejnego pytania.

—Rozumiesz tak się dobrze z Ameryką, bo przeżyliście to samo, mam rację?
—Można tak powiedzieć. Ja sam nie wiem czemu się z nim aż tak zaprzyjaźniłem. Po prostu tak wyszło. Znaczy jest może jeden powód, ale nie chce o tym gadać. 
—No dobrze, to może ja go obudzę.
—Tak i daj mu bułkę, wodę i leki, które masz w torbie obok. 
—Dobrze.

Spojrzałem na Amerykę i zacząłem go szturchać. Ten szybko się obudził. Najpierw się przeciągnął i gadał coś z Jamajką. Nie przsłuchiwałem im się specjalnie.  Jakoś mnie to nie interesowało.  Później zrobiłem to o co mnie prosił Jamajka, chodź w sumie on mi to kazał.  Ameryka grzecznie wszystko zrobił i znów zasnął. Był bardzo słaby, więc nie dziwiłem mu się. Sen był mu teraz bardzo potrzebny.

Zacząłem patrzeć przez okno i sam zasnąłem. Obudził mnie Jamajka, który mocno mnie złapał za ramię. Byłem z nim pod urzędem. Jak myślałem dziś 9 stycznia, więc dzień albo mojej ucieczki, albo mojej "śmierci".

Dzień wcześniej
Per. Jamajki
Obudził mnie Ameryka, który płakał. Zawsze jak był chory to tak miał, więc nie zdziwiło mnie to.

—Słuchaj ja się dziś zajmę tobą, a Holandia Rosją, więc teraz położ się i spróbuj jeszcze zasnąć, a ja pójdę do niego zadzwonić i go tu sprowadze. Później zrobię Ci śniadanie, weźmiesz leki i będziesz leżał cały czas w łóżku.

Ameryka nic mi nie odpowiedział tylko przytulił. Po jego ciele mogłem stwierdzić, że ma dość wysoką temperaturę.

Wziąłem telefon i zszedłem na dół.  Tam jak mówiłem zadzwoniłem do Niderlandów, a w między czasie gdy na niego czekałem, zrobiłem Ameryce śniadanie i sobie też przy okazji. Uwielbiam gotować, więc tym razem też dałem się ponieść.

Po paru minutach usłyszałem pukanie, więc szybko pobiegłem otworzyć. Przywitałem się z moim ukochanym i wróciłem do gotowania.  Po pół godziny miałem wszystko gotowe.  Najpierw sam zjadłem, a później zaniosłem Ameryce.  On obecnie spał.  Nie chciałem mu przeszkadzać, więc położyłem mu bardzo szafce nocnej i wróciłem do salonu. Holandia chciał wziąć Rosję na ręce, chodź bardzo kiepsko mu to szło. Zaśmiałem się i mu pomogłem. Zanieśliśmy go do sypialni. Przy okazji zauważyłem, że Ameryka już nie śpi.  Usiadłem na łóżku i złapałem Amerykę za rękę. Ten się na mnie spojrzał i uśmiechnął. 

—Jak się czujesz? —zapytałem.
—Lepiej niż wtedy gdy się obudziłem, ale nadal dość słabo.
—To dobrze, masz radę sam zjeść? Może Ci pomóc?
—Jamajka no bez przesady, ja umiem sam wziąć widelec do ręki. Idź do swojego chłopaka, bo chyba zazdrosny jest.
—Dobrze, ale jeśli będziesz coś potrzebował to pisz.
—Dobra.

Wstałem i zbiegłem do salonu. Usiadłem obok mojego ukochanego i mocno go przytuliłem.

—Później pomożesz mi umyć Rosję żeby na swój ślub był czysty i pachnący. —Uśmiechnąłem się do niego.
—A ty mi w przyszłym tygodniu poświęcisz czas, bo tylko ten Ameryka się dla ciebie liczy —powiedział bardzo zły. 
—No przepraszam, ale muszę mu pomóc. Jak będzie zdrowy to...—Nie było mi dane dokończyć.
—To będziesz znów mu pomagać i będziesz się nim bardziej interesować niż mną.
—Wcale nie, a teraz nie obrażaj się na mnie tylko mi możesz pomóc.
—Dobra, a w czym?—zapytał poirytowany. 
—W różnych rzeczach. —Uśmiechnąłem się do niego. —Na pewno nie będzie nudno. —Pociągnąłem go za rękę, prosto do kuchni.

Chora miłość ||RusAme [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now