#10

825 70 154
                                    

Per. Rosji
Obudziłem się, ponieważ słońce mi świeciło prosto w oczy. Leniwie się przeciągnąłem i wstałem. Poszedłem do drzwi i jak zawsze chciałem je otworzyć. Szarpnąłem za klamkę, a drzwi ani drgneły. Robiłem to drugi raz i kolejny i jeszcze raz kolejny, lecz nic nowego się nie zadziało. Wkurzony usiadłem na łóżku i zdałem sobie sprawę, że Ameryk mnie zamknął, czyli to jest ta kara, albo drzwi wejściowe musi mieć otwarte. Już sam nie wiem w co wierzyć. Dobrze wiem, że on byłby zdolny do tego, lecz drugi myślę, że nie może być on taki zły, chodź wczoraj nie miał oporu aby wziąć nóż i mi prawie go wbić, więc czemu miałbym mieć opory przy zamykaniu mnie w pokoju? Wziąłem telefon i zadzwoniłem do niego, z nadzieją, że odbierze i mi otworzy. Na szczęście odebrał

---Hi sweetie, co tam?
---Możesz otworzyć te cholerne drzwi?
---Nie mogę, bo nie zasługujesz.
---A jak mogę sobie zasłużyć?
-Kochaj się ze mną ---powiedział bardzo spokojnie.
---Ty serio mówisz?
---Tak, a ty się zgadzasz czy nie?
---Zgadzam się.

Ameryka się rozłączył i po chwili usłyszałem jak otwiera drzwi. Nie rzucił się na mnie, co mnie dość zdziwiło.

---Chcę abyś najpierw zjadł śniadanie, wypił herbatę i dopiero wtedy się zgodzę.
---A mogę wyjść z pokoju?---zapytałem pełen nadziei, że się zgodzi.---Tak, oczywiście jeśli będziesz cały czas przy mnie.
---Obiecuje.

Ameryka wskazał mi gestem, że mogę wyjść, więc jednak ma czasem serce. Poszedłem na dół i zrobiłem wszystko co chciał i jeszcze parę innych rzeczy.

Wszedłem do sypialni cały zestresowany i usiadłem na łóżku, Ameryka w tym czasie zasłaniał okna, aby było klimatycznie. Po chwili było dość ciemno w pokoju, ale nie za ciemno. Następnie zamknął drzwi i usiadł na przeciwko mnie na łóżku. Chłopak mocno się do mnie przysunął i położył swoje ręce na mojej szyi, przez co przez moje ciało przeleciał przyjemny dreszcz. Natomiast moje ręce poszły na jego plecy i zaczęły schodzić coraz niżej. Ameryka mocno się do mnie przysunął i zaczął mnie całować. Ja zacząłem wszystko odwzajemniać, aż w końcu to ja zacząłem dominować. Przewaliłem go na łóżko i robiłem to co sam chciałem. Ameryka stał się bardzo uległy, słodki i tak jakby zawstydzony obecną sytuacją.

Po stosunku Ameryka położył się koło mnie i mocno się we mnie wtulił. Wtedy był uroczy i podobało mi się to, jak bardzo jest zawstydzony. Kompletnie nie przypominał tego Ameryki sprzed dwóch godzin temu. Ten był dużo lepszy. Zobaczyłem w nim kogoś, kogo brakowało mi w Niemcu, czyli takiej delikatności i czułości. Może gdyby Ameryka był taki na serio to może by coś z tego wyszło, ale teraz nie ma na to szans, nie chce być z kimś kogo się boję, ale też nie chciałbym być z kimś słodkim i bardzo uległym, nigdy mi się to nie podobało. Niemiec był idealny do tej roli, tylko brakowało mu czułości i delitakności jaką ma Ameryka, a Ameryce dużo brakowało do kogoś kogo mam pokochać i spędzić całe życie. Może jak stanę się uległy to on częściej będzie taki miły i słodki, chodź nie chce nikogo uważać. Chyba już wolę cierpieć.

Spojrzałem w oczy Ameryki i zobaczyłem tam coś czego nigdy u niego nie widziałem. Widziałem miłość, był szczęśliwy i wzruszony. Delikatne pocałowałem go w policzek i mocno go przytuliłem. Sam nie wiem czemu to zrobiłem, ale jedno wiedziałem, z tą herbatą było coś nie tak. Ameryka przykrył nas kołdrą i zasnął. Poszedłem w jego ślady i również to zrobiłem.

Obudziłem się sam z siebie i pierwsze co zobaczyłem to Ameryka, który spał. Mocno go przytuliłem i zacząłem myśleć jak to będzie dalej, czy lepiej podjąć próbę ucieczki, chodź może ona się nie udać, przez co będę miał jeszcze gorzej niż tam, z drugiej strony są szanse, że może mi się udać. Wziąłem głęboki oddech i już chciałem wstawać, lecz zobaczyłem, że Ameryka otworzył oczy, czyli nici z mojej ucieczki. Ameryka uśmiechnął się i wtulił się we mnie. Nic nie mówił, tylko milczał, a ja również nie przerywałem ciszy tylko milczałem. Tak było lepiej i bezpiecznej dla mnie. Chłopak w końcu przemówił.

---Jesteś głodny? ---zapytał zaspany.
---Nie jestem.
---To dobrze.

Ameryka znów się we mnie wtulił i leżał zaspany. Muszę przyznać, że gdy tak leży to wygląda całkiem znośnie i da się z nim wytrzymać w jednym pokoju.

Ameryka pocałował mnie w policzek i się przeciągnął.

---Pojedziesz ze mną na zakupy? --- zapytał zaspany.
---Tak--- odpowiedziałem.
---Ale musisz być cały czas przy mnie. Jak spróbujesz mi uciec to nie będzie już tak miło, zrozumiano? — zapytał dość groźnie. 
—Tak —odpowiedziałem przestraszony.
—Ciesze się, a teraz jeszcze mnie przytul.
—Oczywiście.

Przytuliłem go, a on zaczął coś gadać do siebie, a następnie zaczął mi szeptać do ucha.

—A wiesz, że Cię kocham i to tak bardzo i nigdy nie przestanę, a teraz jesteś tylko mój i żaden Niemiec nam nie przeszkodzi, a już za niedługo weźmiemy ślub i już nikt Ci nie pomoże, bo wziąłeś ślub z własnej woli.
—Nienawidzę Cię. — Zacząłem płakać.
— Ja Ciebie też kocham. —Uśmiechnął się. —Ja pójdę się ubrać i zaraz Ci dam rzeczy, które masz ubrań.
—A czemu sam nie mogę się ubrać?
—Bo twoje ubranie musi pasować do mojego.
—Dobrze — odpowiedziałem przestraszony.
—Świetnie to ty sobie leż, a ja się ubiore. —Pocałował mnie w policzek i poszedł.

Czemu ja się na to wszystko zgadzam?  Czemu ja jestem taki głupi i słaby? Czy moje życie będzie tak już zawsze wyglądało? Co będzie za rok jeśli nic się nie zmieni i nadal będę tutaj tkwił tylko jako jego mąż? Co jeśli on się zmieni, czy to w ogóle możliwe, czy kiedykolwiek uda mi się go pokochać? A może on się zmieni i będzie dobrze? Muszę przestać tak myśleć o przyszłości. Muszę sam stąd uciec, a nie zdawać się na łaskę kogoś. Przecież mogę liczyć tylko na siebie, z resztą jak zawsze. Tata mnie zignorował, więc już nikt mi nie pomoże. Jedyną osobą, która może mi pomóc i nie weźmie mnie za dziwaka to Niemiec i Kanada. Jednym słowem jestem nadal sam. Niemiec nie będzie ryzykować życiem dla mnie, a domyślam się, że Kanada nie odwiedza swojego brata, bo po co. Liczyłem jeszcze na tatę Ameryki, ale on jest zbyt zmanipulowany. Co Ameryka ma takiego w sobie, że każdy go uwielbia i nikt nie widzi jaki on jest? Moje myśli przerwał Ameryka.

—Jako iż dzisiaj idziemy do sklepu to trzeba się ubrać na różowo, a ty źle w tym kolorze wyglądasz, więc ubierasz się na czarno.
—Mi pasuje — powiedziałem nawet radosny.
—Teraz pójdę zrobić coś do jedzenia, a później pojedziemy, także nie musisz się jeszcze ubierać, a nawet możesz jeszcze leżeć.  —Uśmiechnął się. —Jeśli chce Ci się spać to też możesz iść spać — powiedział bardzo miło. —Jak Cię zawołam Sweetie.

Ameryka wyszedł z pokoju. Sam nie wiem czemu tak jest, ale gdy jest ubrany na różowo to jest miły.

Chora miłość ||RusAme [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now