#34

385 45 49
                                    

Per. Rosji
Przez kolejne dni musiałem znosić towarzystwo Ameryki, Niderlandów i Jamajki. Holandia jest bardzo cichy i nieśmiały w stosunku do mnie, więc od niego miałem spokój. Ameryka leżał w łóżku i spał, więc od niego też miałem spokój, lecz Jamajka nie dawał mi spokoju. Przez ten tydzień go znienawidziłem. Były dni, w których Jamajka nie odezwał się do mnie ani słowem, lecz były to tylko dwa dni. Najlepsze dwa dni z tego całego tygodnia. Już rozumiem czemu przyjaźni się z Ameryką. Oboje są okropni. Po tym tygodniu jedyne czego nie rozumiem to czemu Holandia jest z Jamajką. Ich charaktery bardzo od siebie odbiegają, więc nie wiem czemu aż tak bardzo umieli się z sobą dogadać.

Dzień 1
Jamajka się od rana zamknął z Ameryką w sypialni i  tam go leczył i się nim zajmował. Holandia i jakiś czas tam chodził i mnie informował co robią, lecz mnie to w ogóle nie interesowało. Ja po prostu chciałem mieć spokój. Holandia jak nie chodził tam to siedział w kuchni i cały czas coś piekł. Z tego co mi mówił bierze udział w jakimś konkursie i chce jak najlepiej się przygotować, więc musi ćwiczyć. Ja miałem nawet z tego korzyści bo mogłem jeść sernik, babeczki i ciasteczka. Ja mu to wszystko oceniałem, więc w końcu moje zdanie było w czymś ważne i dla kogoś. Moim zdaniem większość rzeczy mu dobrze wychodziło, ale dla niego żaden nie był perfekcyjny. Około 13 Jamajka zszedł z góry i coś gotował, żeby Ameryka nie był głodny. Mam czasem wrażenie, że Ameryka jest dla niego ważniejszy niż Holandia, lecz to nie moja sprawa. Ja grałem i jadłem wypieki Holandii. Był to pierwszy taki spokojny dzień. Pomijam moją chorobę, bo niby było dobrze, się jednak byłem chory, a co za tym idzie bardzo źle się czułem. 

Choroba Ameryki mi po części służy, ale i nie. Gdyby nie był chory to na pewno bym uciekł ze ślubu. Tak Rosja tak się tłumacz, aż sam w to uwierzysz. Z drugiej strony kłamstwo powtórzone 100 razy staje się prawdą, więc jeszcze nic straconego.

Wieczorem Holandia w końcu stworzył ten swój idealny sernik bez rodzynków. Wyglądał bardzo smacznie. Jamajka mówił, że bardzo dobry. Mnie już brzuch bolał od słodkości, więc wierzę mu na słowo. Około godziny 12 w nocy Jamajka i Holandia pojechali do swojego domu, więc miałem spokój od ich towarzystwa. Umyłem się i w końcu się położyłem. W łóżku Ameryka mi opowiadał jakiś swój dziwny sen i poszedł spać. Ja nie szedłem spać, tylko zacząłem szukać klucza i trochę inaczej rozegrać ucieczkę. Może nie potrzebnie odrazu uciekam. Brak planu to mój najgorszy przyjaciel.

Całą noc nie spałem tylko wymyśliłem plan ucieczki. Potrzebował on jeszcze dopracowania, lecz miałem już w nim najważniejsze rzeczy. Również muszę wymyślić co zrobić jeśli kogoś spotkam, lecz to już plan na kolejne noce.

Dzień 2
Obudził mnie Jamajka, który oznajmił, że ten dzień spędzamy razem. Na samą wiadomość nawet pozytywnie zareagowałem, bo sam chciałem z nim pogadać jakieś cztery dni temu. To była jedyna moja okazja do zadania mu jakichkolwiek pytań. Z samego rana opowiadał mi o stanie zdrowia Ameryki co mnie totalnie nie interesowało. Dla mnie mógłby i umrzeć. Wtedy bym był naprawdę szczęśliwy. Gdybym mógł i nie poniósł bym żadnej kary to chętnie bym go otruł.

Po południu Jamajka oznajmił, że możemy pogadać. Podekscytowany poszedłem z nim do salonu i ja usiadłem na jakimś fotelu. On mnie przywiązał do do fotela i zaczął wymieniać co zrobiłem Ameryce. Na samym początku zakleił mi usta, więc nie było możliwości mu przeszkodzenia. Później mi gadał jaki jestem zły, co mi się nie spodobało. Najchętniej bym wstał i mu coś zrobił, lecz sznury nie pozwalały.
Jamajka później kontynuował swój monolog i tak przez kolejne dwie i pół godziny. Po tym czasie on sam poszedł do domu, a rozwiązał mnie Ameryka. Resztę wieczoru musiałem spędzić z Ameryką, bo jemu się coś złego śniło i się bał zostać sam. Na swój sposób był słodki, ale mimo to był nadal Ameryka i muszę mieć to nadal na uwadze.

W nocy Ameryka opowiadał mi o swoim dzieciństwie, co się miło słuchało. Jak jest chory to jest normalny. Opowiadał mi jak poszedł z tatą na grzyby i niszczył te "dobre" bo myślał, że są to te "złe". Nie była to pasjonująca historia pełna akcji, ale to było lepsze, niż rozmowa z Jamajką. Około 3 zasnąłem. Byłem zbyt zmęczony, żeby obmyśleć dalszą część planu.

Dzień 3
Znów zostałem obudzony przez Jamajkę. Teraz mi mówił jak mam się zajmować Ameryką, bo on musi wspierać swojego chłopaka na konkursie. Zrobił mi śniadanie i pojechał. Ja nie zapamiętałem żadnej z jego uwag. Przecież umiem się zajmować osobą chorą. Zrobiłem Ameryce śniadanie i podałem mu leki. Później siedziałem na dole i wymyślałem najlepszy plan jaki mogę wymyślić. Wszystko miałem rozpisane w telefonie w notatniku, więc Ameryka nie miał do tego dostępu. Mój plan był bezpieczny, lecz nadal wybrakowany. Nie mogłem wszystkiego przewidzieć, więc stawiałem pewne przypuszczenia co mogę się wtedy wydarzyć. Na każdą sytuację miałem inny plan, lecz każdemu czegoś brakowało. Powinienem się skupić na jednym, a dobrym planie, ale zawsze lepiej być przygotowanym na wszystko.

Trzy osoby które mogłem wykreślić z listy, które mógłbym spotkać podczas ucieczki to listonosz. W moim mniemaniu on nie powinien się interesował swoim życiem. Drugą osobą to był mój ojciec.  Zauważyłem, że on nie przychodzi bez zapowiedzi. Ostatnią osobą to jest ojciec Ameryki. On też nie przyjdzie bez zapowiedzi, plus jego mogę okłamać, że idę do sklepu.

Osoby które zostały na liście to Jamajka, Polak, Meksyk i to wszyscy. Wiem, że oni w jakimś stopniu są w to zamieszani. Rzeszy i Holandii też mógłbym się opowiadać, lecz oni na pewno tutaj nie przyjdą.

Po ogarnięciu trochę mojego planu znów siedziałem z Ameryką, a później z Jamajką. Może i nie chciałem ich towarzystwa, ale mimo wszystko był to ważny dzień dla mojego planu.

Dzień 4
Dzień w którym Holandia chwalił się swoją wygraną, a Jamajka planował jakiś wyjazd. Jamajka co jakiś czas zadawał mi jakieś pytania odnoście tego, bo miała to być niespodzianka dla Holandii. Ja mu bardzo w tym pogadałem bo dzięki temu mogłem zdobyć datę ich wyjazdu i migiem bardziej zaplanować ucieczkę. Mój plan musi się teraz udać, bo jest on zbyt perfekcyjny.

Dzień 5
Ameryka wyzdrowiał, lecz Jamajka nadal zostać, bo chciał monitorować czy na pewno jest już zdrowy. Mi to było na rękę, bo się do mnie nie odzywał i nie musiałem słychać tego jego okropnego dla ucha głosu. Mimo wszystko byłem nadal gdzieś w okolicy Jamajki w razie gdyby chciał zmienić termin wyjazdu.

Termin nie był bardzo odległy, więc musiałem się martwić, że będę tu musiał do maja.

Wieczorem Jamajka odezwał się do mnie, lecz ja go kompletnie nie słuchałem. Był on naćpany, więc gadał brednie.

Dzień 6
Pogoda była coraz ladniejsza, a przynajmniej tyle mogłem zobaczyć przez okno.  Bardzo chciałbym wyjść na dwór, lecz w obecnej sytuacji jest to niemożliwe. Jamajka nadal tu siedzi. Dziś mi gadał o swoich fazach, a później znów zostałem przez niego obrażony, lecz teraz to nie ruszyło. W głowie cały czas miałem plan ucieczki. Z minuty na minutę coraz bardziej go dopracywowałem, aby stał się perfekcyjny.

Dzień 7
Ostatni dzień pobytu tego pasożyta. Ameryka był zdrowy. Znów zaczął gadać do mnie "sweetie" i inne głupie rzeczy które robił. Przez moje myśli jakoś go nie słuchałem. Uznałem, że najwyższy czas skupić się na czymś istotnym. Teraz na pewno się uda.

__________________________________________
Od kolejnego rozdziału Baczyński trochę inne rozdziały tak tylko informuje

Chora miłość ||RusAme [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz