#15

663 56 123
                                    

Per. Rosji
Ameryka próbował zrobić wszystko żeby usiąść mi na kolanach, lecz ja nie pozwalałem na to.

—Wyglądasz okropnie gdy jesteś pobity —powiedziałem szczerze.
—No dziękuję, tak Ci tylko przypominam, że ty mnie pobiłeś, a nie ja sam siebie —lekko podniosłem na niego głos.
—O nie jaki ty biedny —powiedziałem ironicznie, śmiejąc się gdy tym. 
—Sweetie nie pogarszaj swojej sytuacji.
—Przestań tak na mnie mówić —odpowiedziałem zdenerwowany.
—Nie, nie będziesz mi niczego zabraniał.  —Stał się dumny.
—Ty to robisz, więc ja też mogę.
—Sweetie, uważaj sobie, bo będzie źle.
—Idź jak jest już źle. Ja zadzwonię do taty i mu o wszystkim powiem. —Ameryka się zaśmiał na moje słowa. —A Ciebie co tak śmieszy? —zapytałem.
—Nie chce Ci niszczyć życia, ale tata Ci nie pomoże. —Dalej się śmiał.
—Tata mi zawsze pomoże, on nie jest taki jak ty.
—Tak sobie myśl Sweetie, tymczasem ja pójdę na górę i trochę posprzątam, ale nie pomagaj mi, nie chce abyś się przemęczał.
—Ameryka czekaj, powiedz mi o co Ci chodzi, proszę. —Biegłem za nim, aż w końcu go złapałem. —Musisz mi powiedzieć o co chodzi.
—Nawet nie wiesz jak się cieszę, że sam wziąłeś mnie na ręce, to słodkie.  —Uśmiechnął się.
—Wcale nie. —Puściłem go, przez co spadł na podłogę.
—Ała, mój tyłek, jesteś głupi. —Uderzył mnie w nogę.
—Ty nie jesteś lepszy, a nawet gorszy.
—Jeśli jeszcze coś mi takiego powiesz to obiecuję, że jutro się nie obudzisz.
—Uwierz mi wolę umrzeć, niż siedzieć z Tobą.
—No cóż, ale pamiętaj, że będzie żyć ze mną do końca swojego życia.
—Nie myślę tak, bo prędzej uciekne czy ktoś mnie uratuje.
—Nie liczył bym na to słonko, poza tym lepiej Ci będzie ze mną, uwierz mi. 
—Nie będzie, nikomu nie będzie dobrze z kimś takim jak ty —krzyknąłem.
—Po pierwsze nie takim tonem, a po drugie powinieneś mnie szanować, bo jakbyś nie pamiętał to za niecały miesiąc bierzemy ślub —Również wykrzyczał. —A skoro o tym, to w poniedziałek pojedziemy kupić Ci garnitur. —Uśmiechnął się. —Chyba, że masz.
—Nie mam, daj mi spokój.
—Oh sweetie nie dam Ci spokoju. Kocham Cię i zawsze będziesz dla mnie ważny. —Pocałował mnie w policzek i poszedł na górę. 

Wziąłem głęboki oddech i wróciłem do salonu. Nie mogę już wytrzymać z Ameryką, mam tego wszystkiego dość. Bicie go nic nie pomogło, więc już nic nie pomoże. Zostało mi tylko ulegać i zgadzać się na wszystko co chce. Moje życie to pasmo porażek.

Po chwili przyszedł Ameryka z jakimś dziwnym małym, białym pudełkiem. Jedyne gdzie się z takimi spotkałem to apteka, więc najpewniej były to jakieś leki. Wyjął jedną tabletkę. Była ona w kolorze niebieskim, więc wiedziałem co to i po co.

—Otwórz buzię.
—Ale ta tabletka nie będzie potrzebna. —Nerwowo się zaśmiałem.
—Więc trzymam Cię za słowo —odpowiedział mocno zdziwiony.
—Ale to dzisiaj? Ja nie wiem czy jestem gotowy.
—Więc połykaj tabletkę —powiedział lekko podniesionym głosem.
—Ja nie chce. —W moich oczach pojawiły się łzy.
—Chcesz! —wykrzyczał
—Tak chce. —Nerwowo się zaśmiałem i wziąłem od niego tą tabletkę. Połknąłem ją, a Ameryka się uśmiechnął. 
—Dobry Rosja. W takim razie widzimy się za godzinę w sypialni. —Puścił mi oczko.
—A nie możemy teraz tego załatwić?
—Za godzinę będzie ciemniej, więc będzie bardziej klimatycznie.
—I nie będę widział swojej pobitej twarzy.
—Spokojnie za to też dostaniesz jeszcze karę, ale to jutro. —Zaśmiał się.
—Ja nie chciałem, przepraszam —oznajmiłem ze łzami w oczach.
—Nie przepraszaj, teraz już za późno. —Uśmiechnął się. —Po drugie mój narzeczony nie może płakać.

Nic nie odpowiedziałem tylko dalej płakałem. Ameryka usiadł na moich kolanach i przytulił mnie. Swoje ręce położył na moich policzkach, dzięki czemu ocierał moją każdą łzę. Gdy przestałem płakać, jego usta przeszły na moją szyję, a jego ręce wędrowały od mojej klatki piersiowej do moich spodni. Nie było to ani trochę przyjemne.  Czułem się bardzo źle z tym co miałem zaraz z nim zrobić, chodź z drugiej strony mogłem się jeszcze wycofać z tego wszystkiego.

—Ameryka ja myślę, że teraz jest idealny czas aby porozmawiać o ślubie. —Nerwowo się zaśmiałem.
—Emm no dobrze, a co chcesz jeszcze ustalić?
—Godzinę, bo ja nic o niej nie wiem.
—O 5 musimy być na miejscu ze świadkami, a później do domu, chyba, że gdzieś chciałbyś jechać to mów śmiało.
—Ja bym pojechał do mojego taty.
—No dobrze, jeśli chcesz to pojedziemy.
—I super,  teraz sądzę, że czas zrobić pranie i inne obowiązki domowe.
—Ale ja już wszystko zrobiłem —odpowiedział mocno zdziwiony Ameryka.
—Chodź zatańczyć. —Szybko wymyśliłem. 
—Rosja zachowujesz się bardzo dziwnie, najpierw mnie bijesz, później sam się zgadzasz żeby się ze mną kochać, a teraz chcesz tańczyć.  Te rzeczy od Jamajki dziwnie na ciebie działają.
—Właśnie nie powinieneś mi ich dawać.  Jamajka jest zły i ty też. Jesteś okropny i Cię nienawidzę.
—No ty powiedziałeś? —zapytał zły, a ja pożałowałem moich wcześniejszych słów.
—Znaczy przepraszam?
—Jakie znów przepraszam.  Idź do sypialni i przemysł swoje żałosne zachowanie.

Nic nie odpowiedziałem tylko pobiegłem do sypialni. Więc chyba kary nie będzie. Położyłem się na łóżku i cieszyłem się "wolnością". Uwielbiam spędzać czas ze samym sobą, chodź może to dlatego, że jestem najlepszą osobą jaką kiedykolwiek poznałem w życiu. Teraz się nie dziwię Ameryce, na tego miejscu też bym siebie brał i chciałbym się z sobą kochać.

Per. Ameryki
Od godziny Rosja jest w pokoju, więc tabletka na pewno zaczęła działać. Wstałem z kanapy i trochę się porozciągałem. Wolnym krokiem poszedłem do schodów, a później poszedłem do sypialni. Rosja leżał jak kłoda z poduszką na kroczu. Podszedłem do łóżka i się zaśmiałem. Usiadłem na łóżku i delikatnie zacząłem go głaskać po klatce piersiowej. On odpowiedział mi cichym jękiem. Zdjąłem z niego poduszkę i usiadłem na nim. Rosja mocno się zaczerwienił, ale nie protestował. Widziałem, że podobało mu się, a nawet sam chciał więcej, lecz nie wykonywałem żadnych ruchów, tylko czekałem, aż on zacznie dominować. Długo nie czekałem, bo za ledwie niecałą minutę. Rosja usiadł i zaczął całować moją szyję i rozbierać mnie.  Leki z apteki też dobrze działają.

Rosja szybko zrzucił mnie z Ciebie i znalazł się nade mną. Również szybko mnie rozebrał.

—Proszę nie wchodź we mnie na sucho i tak szybko. —Delikatnie go odepchnąłem. —W szafce nocnej masz lubrykant.
—Ta dzięki —odpowiedział dość specyficznie.

Uśmiechnąłem się i obserwowałem ruchy Rosji. Były one dziwne, jakby był zmuszony do seksu ze mną. Przez chwilkę zrobiło mi się przykro, ale nie trwało to długo. 

Rosja włożył we mnie jednego palca, a ja dość głośno jęknąłem. Przynajmniej teraz mam pewność, że już się nie wycofa.

Chora miłość ||RusAme [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now