#28

500 53 84
                                    

Per. Rosji
Ameryka usiadł na moich kolanach, przykrył nas kocem i zasnął. Westchnąłem i wziąłem go na ręce, następnie zaniosłem go do sypialni i tam go położyłem. Przykryłem kołdrą i wyszedłem.  Poszedłem do kuchni, aby coś zjeść, lecz najpierw rozejrzałem się, czy gdzieś są klucze.  Na wierzchu były tylko te od bramy, garażu i furtki.  Mimo wszystko te też mi się przydadzą. Schowałem je w kieszeń i szukałem dalej. Po przeszukaniu całej kuchni stwierdziłem, że zajmę się teraz jedzeniem, a później wrócę do szukania klucza. Najwyżej znów rozwale drzwi, a klucz do furtki już mam, więc nie będę mieć problemów z wyjściem.  Trochę posprzątałem w kuchni, aby zatrzeć ślady szukania czegokolwiek.

Zrobiłem sobie jedzenie i herbatę, która nie była zatruta. Poszedłem do salonu i tam spokojnie jadłem oraz piłem. Nie było to może coś bardzo dobrego, ale było dobre i przede wszystkim nie było zatrute.

Po posiłku trochę po leżałem i poszedłem dalej szukać. Znów poszedłem do kuchni, aby nic nie przeoczyć. Przejrzałem jeszcze raz te same szafki i szuflady, lecz tam nadal nic nie było. Przejrzałem każdą torbę, które tutaj były. W rezultacie tam też nic nie było. Posprzątałem znowu w kuchni i wyszedłem stąd, bo tutaj już wszystko przeszukałem. Dalej poszedłem do salonu i znów zacząłem szukać w miejscach, gdzie był Ameryka od mojego przybycia. W kanapie, ani na stole nie było, więc było mało prawdopodobne, że w innym miejscu będzie. Zrezygnowany usiadłem na kanapie i patrzyłem w okno jak śnieg pada.

Czemu ja nie uciekłem. On mógłby zadzwonić do tego lekarza po kolejną receptę, a ja głupi przywiozłem mu leki. Czemu ja to zrobiłem? Jestem najgłupszym "człowiekiem" jakiego znam. Powinienem się nigdy nie urodzić, bo tylko przynoszą wstyd innym i sobie.  Najlepiej stąd uciec i się zabić.  Nie specjalnie chciałbym to tutaj robić. Sam nie wiem czemu. Chyba będzie lepiej jesteś uciekne i się zabije. 

Jestem żałosny, mój własny ojciec mnie sprzedał za narkotyki i seks. Mój chłopak  nawet o mnie nie walczy, przecież mógłby iść na policję, czy chociażby spróbować mnie uratować, a on co robi? Najpewniej siedzi z tym zakłamanym Polaczkiem i się z nim całuję czy coś innego, o czym nawet nie chce myśleć. Moi przyjaciele mają mnie gdzieś, żaden od tego czasu nie kontaktował się ze mną, chodź najpierw trzeba mieć znajomych. Najlepiej będzie jak zniknę z tego świata, lecz najpierw muszę znaleźć ten cholerny klucz.

Wstałem i poszedłem w dalsze poszukiwania klucza. Teraz poszedłem do garderoby, bo może tam będę jakiś zapasowy. Zacząłem szukać między ubraniami, w kieszeniach w spodniach, w bluzach, w kurtkach, w butach, lecz nigdzie nie było. Po drodze napotkałem sejf, lecz nie miałem jak go otworzyć, więc nawet nie próbowałem. Zrezygnowany wyszedłem z poszedłem do drzwi wejściowych, aby sprawdzić w kurtach przy drzwiach. Zacząłem od moich rzeczy tak na wszelki wypadek, lecz nic nie było. W butach, również nic. Przeszedłem do rzeczy Ameryki, ale tym razem też bez rezultatów. Zły tupnąłem i wróciłem na kanapę w salonie. Chyba już nigdy stąd nie wyjdę. Miałem szansę, ale jej nie wykorzystałem. Czy ktoś jeszcze jest takim debilem jak ja? Czy jest to w jakikolwiek sposób możliwe?

Westchnąłem i wstałem. Pochodziłem trochę po domu, bo nic innego nie miałem do roboty i poszedłem do sypialni. Tam znów zacząłem wszystko przeszukiwać. Najpierw komoda, później szafki nocne i jakieś inne rzeczy które tutaj miał, lecz klucza jak nie było, tak nie ma. Posprzątałem tutaj i zły na siebie usiadłem na łóżku. Wziąłem swoją piżame, aby pójść do łazienki i przygotować się go snu. 

Rozebrałem się i wszedłem pod prysznic. Puściłem zimną wodę i zastanawiałem się co dalej mam zrobić. Jak dalej będzie. Miałem tyle pytań, a na każde znał odpowiedź Ameryka. Ja tylko mogę się domyślać co będzie dalej i jak będzie. Znając Amerykę i mojego pecha, będzie bardzo źle. Każdy dzień będzie dla mnie piekłem, gdzie będę błagać samego siebie o śmierć. Nigdy nie myślałem, że mogę mieć taką przyszłość, chodź kto mógł to przewidzieć. Z tego co mówił Polak, Ameryka sam nie wiedział jak to będzie i to nie był jego pomysł. Muszę przyznać, że Jamajka jest bardzo inteligentny i najprawdopodobniej dużo o nim nikt nie wie, a przynajmniej sprawia wrażenie osoby zamkniętej w sobie lub problematycznej. Po jego wyglądzie dużo nie mogę o nim powiedzieć. Był on jakimś sposób dla mnie ciekawy i intrygujący. Gdybym mógł to chciałbym z nim pogadać o nim. Mam do niego zdecydowanie za dużo pytań.

Wyszedłem spod prysznica i porządnie się wytarłem, a dalej ubrałem się w piżame.  Poszedłem umyć zęby i przy okazji patrzyłem w swojego odbicie w lustrze.  Nie zmieniłem się za dużo, lecz psychicznie bardzo się zmieniłem. Nawet gdy stąd ucieknę i postanowie się nie zabijać to mimo wszystko nadal będę miał duża traumę. Jeśli się nie zabije, a stąd uciekne, to czeka mnie długie leczenie. W jakiś sposób było to dla mnie przerażające. Bałem się lekarzy, a jeszcze bardziej psychologów, bądź psychiatrów. Mimo wszystko najbardziej się bałem dentystów, a później ortopedów. Ortodonta nie był dla mnie straszny.

Skończyłem myć zęby i wyszedłem z łazienki. Poszedłem do kuchni, aby napić się wody i poszedłem do sypialni. Spojrzałem na Amerykę, wyglądał nadal słabo, lecz lepiej niż wieczorem. Zgasiłem światło i poszedłem do łóżka. Położyłem się i przykryłem. Ameryka w między czasie najprawdopodobniej się przebudził i się wtulił w moją rękę, chodź po chwili i tak zmienił pozycję. Sam się przekręciłem na lewy bok i zamknąłem oczy. Po chwili obok siebie coś poczułem. Wbijało mi nogę. Szybko to chwyciłem i po kształcie mogłem stwierdzić, że był to klucz.  Ucieszony wstałem i poszedłem zapalić światło, aby mieć pewność, że to na pewno klucz. W tym momencie tylko się upewniłem, że to klucz. Zacząłem skakać z radości.  Po około trzydziestu sekundach uspokoiłem się. Zgasiłem światło i wyszedłem z pokoju. Wbiegłem do garderoby, aby wziąć jakiekolwiek swoje rzeczy i żeby się ubrać. Po tych czynnościach, poszedłem do moich dzisiejszych spodni aby zabrać klucz do furtki. Później się jeszcze rozejrzałem czy jeszcze coś brać. Oprócz tych rzeczy nic nie było mi potrzebne. Telefonu wolałem nie brać żeby Ameryka nie mógł mnie namierzyć.

Stanąłem w salonie i się zacząłem zastanawiać gdzie najlepiej iść. Było około 23, więc nie mogłem gdziekolwiek iść, lecz była jedna osoba, która ma u mnie dość spory dług, więc na pewno nie przyjmie. Wziąłem głęboki oddech i zadowolony ostatni raz rozejrzałem się po jego domu.  Wziąłem torbę, oraz klucze. Jeszcze stanąłem przy drzwiach aby ubrać kurtkę, szalik i buty. Teraz byłem już gotowy. Stanąłem przy drzwiach i sięgnąłem po klucz.  W tym momencie drzwi same się otworzyły, a dokładniej ktoś je otworzył. Osoba zaświeciła światło i zamknęła drzwi na klucz. Był to Jamajka.  Zdziwiony spojrzał na mnie, a następnie rozpiął mi kurtkę i mocno złapał za rękę.  Był na tyle silny, że nie mogłem się wyrwał. Jamajka wziął jakąś strzykawkę i wbił mi w przedramie. Później tylko widziałem jak ciesz wypływa z strzykawki prosto do mojej żyły.  Upadłem i tylko usłyszałem:

—Goodnight sweetie.

Chora miłość ||RusAme [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now