Rozdział 88

131 14 0
                                    

Scott zadzwonił do Theo. Jechał do szpitala.

- Dobra plan jest taki. Lydia i Stiles idą odbić Jackson'a. Leila i Isaac jadą do szpitala. Reszta idzie ze mną.

Powiedział.

- Mogę wiedzieć czemu dajesz Leilę na pomoc do szpitala zamiast do nas? Sama jednym machnięciem ręki sprzątnęła ponad tysiąc lecących w jej stronę pocisków.

Powiedział Peter.

- W szpitalu są niewinni ludzie. Ktoś musi zatrzymać pociski aby nic im się nie stało.

Odparł Scott.

- Mi pasuje.

Powiedziałam.

- Uważajcie na siebie. Wszyscy.

Powiedział Scott. Miałam się już oddalać.

- Leila.

Zatrzymam mnie Scott. Odwróciłam się do niego. On przytulił mnie mocno.

- Widzimy się w domu.

Powiedziałam. On pokiwał głową i pocałował mnie w czoło.

- Uważaj.

Powiedziałam i ruszyłam za Isaac'iem do auta. Usiadłam na miejscu pasażera i zapięłam pas. Isaac ruszył z piskiem opon.

- Byłaś niesamowita.

Powiedział Isaac.

- Dziękuje. Czułam się niepokonana.

Zaśmiałam się.

- Monroe miała racje. Jesteś silniejsza niż wszystkie wilkołaki z Beacon Hills razem wzięte. Szkoda tylko że nie umiesz się regenerować.

Powiedział. Szturchnięciami go lekko. On zaśmiał się. Zaparkowaliśmy pod szpitalem. Wysiedliśmy z auta.

- Theo.

Powiedziałam widząc przyjaciela.

- Wy też tutaj?

Zaśmiał się.

- Zamknięte.

Powiedział Isaac szarpiąc drzwi.

- Ciszej.

Powiedziałam. Odsunął się. Wzięłam głęboki oddech i położyłam ręce na drzwiach. Po chwili już były otwarte. Weszliśmy do środka. Ruszyliśmy do windy.

- Na drugie piętro.

Powiedziałam. Winda otworzyła się a Theo wciągnął do niej Liam'a. Rozległy się strzały. Isaac przycisnął nas do ściany. Drzwi windy zamknęły się.

- Co wy tu robicie?

Zapytał Liam.

- Sam się zastanawiam.

Odparł Theo. Dalej strzelali w windę.

- Nie zginę za ciebie.

Powiedział Liam.

- Ja za ciebie też nie.

Odparł Theo.

- To walczcie razem. Otwórz drzwi.

Rozkazałam.

- Żartujesz?

Zapytał Theo.

- Rób co mówi.

Powiedział Isaac. Zamknęłam oczy. Zobaczyłam się w lustrze windy. Świecące nitki miałam na przedramieniu. Drzwi otworzyły się.

- Cześć wam.

Powiedziałam. Zaczęli strzelać. Wystawiłam ręce do przodu. Pociski zatrzymały się przede mną. Poczekałam aż wyczerpie im się magazynek. Gdy tak się stało odrzuciłam naboje na bok.

- Jazda.

Powiedziałam. Wilkołaki wybiegli przede mnie. Zajęli się tymi ludźmi. Jednego kopnęłam z półobrotu w głowę. Reszta już leżała. Jeden się podniósł i chciał strzelać. Nagle został porażony prądem.

- Mama.

Powiedziałam i podbiegłam do rodzicielki mocno ją obejmując. Kogoś innego znokautował karabinem tajemniczy dzieciak.

- Na ziemie!

Krzyknął Isaac. Popchnęłam mamę za ścianę gdy Gabe zaczął strzelać. Trafił Isaac'a. Wystawiłam ręce. On dalej strzelał. Nitki z przedramienia znalazły się pod oczami. Nagle poczułam niesamowity ból na nadgarstku pod charmsem Scott'a. Krzyknęłam. Chłopak który strzelał poleciał do tyłu. Naboje pospadały na ziemię. Liam rzucił się na Gabe'a. Nagle chłopaka ktoś postrzelił. Podbiegłam do leżącego Isaac'a.

- Pomogę ci.

Powiedziałam. Wystawiłam rękę nad jego ciałem. Wszystkie kule które w nim tkwiły zaczęły wylatywać i zatrzymywać się przed moją ręką. Isaac wił się z bólu.

- Już wszystkie.

Powiedziałam i pocałowałam go w czoło. Rany zaczęły mu się goić. Pomogłam mu wstać. Gabe podczołgał się pod automat. Theo podszedł do niego i zabrał mu ból. Gabe odszedł.

- Tu Monroe. Niech ktoś się zgłosi. Co się dzieje?

Usłyszeliśmy w radiu. Chwyciłam jedno od nieprzytomnego faceta.

- Przegrałaś.

Powiedziałam. Nie było odzewu z drugiej strony. Uśmiechnęłam się. Nawet nie wiem kiedy pojawił się tu Mason i Corey.

- Wracamy do domu.

Powiedziałam. Zeszliśmy na dół. Mama usiadła z tyłu i pojechaliśmy do domu. Wpadłam do środka.

- Scott?!

Krzyknęłam. Brat wyłonił się zza rogu. Dosłownie wpadłam mu w objęcia.

- Co się działo? Czułam że coś było nie tak.

Powiedziałam.

- Wydłubałem sobie oczy ale już jest dobrze.

Odparł. Spojrzałam na niego jak na debila. On uśmiechnął się do mnie.

- Mama.

Powiedział i podszedł do rodzicielki. Isaac stanął koło mnie. To koniec. To naprawdę koniec.

Wilczek ~Isaac Lahey~     WSTRZYMANEWhere stories live. Discover now