Rozdział 58

305 19 2
                                    

Przez ostatni miesiąc nie działo się nic. Praktycznie nic. Poza rozwiązywaniem sprawy listy. Rozwiązaliśmy ją. Niedawno miałam urodziny. Spędziłam je w domu. Dostałam pare prezentów ale nie były potrzebne. Ważna była dla mnie obecność moich przyjaciół. Jestem w szkole. U dyrektora konkretnie. Razem z mamą.

- Pani McCall pragnę pani pogratulować. Dzwonili do nas z najlepszej uczelni w Paryżu. Chcą aby pani przeniosła się do nich.

Powiedział dyrektor. Wmurowało mnie. Miałam bardzo dobre oceny ale... aż tak?

- Co z budżetem?

Zapytałam. Wiedziałam że mamy problemy finansowe.

- Wszystko opłacone. Akademik również.

Powiedział. Wzdrygnęłam się. Wolałabym mieć swoje mieszkanie ale trudno.

- Kiedy mam się pakować?

Powiedziałam.

- Za dwa dni ma pani wylot. Jutro nie musi iść pani do szkoły. Wszystko jest już przyszykowane.

Powiedział dyrektor. Spojrzałam na mamę.

- Jeśli oczywiście twoja mama nie ma nic przeciwko. Będziesz musiała zostać we Francji przez całe wakacje aby mogli cię wezwać w każdej chwili gdyby były problemy.

Dodał. Spojrzałam na mamę.

- Jestem dumna.

Powiedziała ze łzami w oczach. Dyrektor wręczył mi bilet i papiery. Podziękowałam i razem z mamą wyszłyśmy z gabinetu. Po zamknięciu drzwi zaczęłam skakać i krzyczeć na cały korytarz.

- Zawsze o tym marzyłaś.

Powiedziała rodzicielka obejmując mnie. Łzy szczęścia spływały po moich policzkach.

- Dziękuje że mi pozwalasz.

Powiedziałam. Mama pogłaskała mnie po włosach.

- Kocham cię.

Powiedziałyśmy w tym samym momencie. Zaśmiałyśmy się.

***

- Więc... Paryż?

Zapytał mój brat. Z uśmiechem na ustach Pokiwałam głową. Scott usiadł na moim łóżku.

- Będzie mi cię brakować.

Powiedział. Spojrzałam na niego.

- Ej... będę dzwonić. Ale tylko przez messengera bo będzie ciągnąć z konta.

Zaśmiałam się. Podeszłam do brata i przytuliłam go mocno. Ktoś zapukał do drzwi.

- Proszę.

Powiedziałam i puściłam brata. Do pokoju wszedł Chris.

- Słyszałem że wolałabyś mieć swoje mieszkanie.

Powiedział. Pokiwałam głową. Rzucił w moją stronę jakiś przedmiot. Złapałam to. Były to klucze od domu.

- Jest opłacone. Zostało tam trochę pieniędzy na rachunki czy coś. Nie przydadzą mi się.

Powiedział. Wstałam i mocno przytuliłam Argent'a.

- Dziękuje.

Powiedziałam.

***

Stoję na lotnisku. Trzymam moją walizkę i torbę. Na plecach miałam jeszcze mój plecak do szkoły. Był to mój bagaż podręczny. Walizka jest ogromna. Jest ze mną mama, tata, Scott i moi przyjaciele. Był tu nawet Derek.

- Zostawiasz swojego detektywa.

Powiedział Stiles przytulając mnie.

- Nie na zawsze.

Odparłam. Po nim przytuliła mnie Kira i Malia. Przytulił mnie też Derek.

- Uważaj tam na siebie.

Powiedział Derek. Uśmiechnęłam się do niego. Musiał iść więc poczochrał mnie po włosach i odszedł.

- Spróbuj o mnie zapomnieć to nie wiem co ci zrobie.

Powiedziała Lydia i mnie przytuliła.

- Nie zapomnę. Obiecuję.

Powiedziałam odwzajemniają uśmiech. Mama wręczyła mi kopertę z pieniędzmi z mojego stypendium. Przytuliłam rodziców. Na koniec został mój brat. Przytulił mnie mocno. Odwzajemniłam mocny uścisk.

- Będę tęsknić.

Powiedział.

- Kocham cię.

Powiedziałam. Puścił mnie. Mama ucałowała mnie po raz ostatni. Ruszyłam na odprawę. Pomachałam im ostatni raz.

***

Lot był... nie wiem. Przespałam cały. Wysiadłam z samolotu. Po godzinie odebrałam bagaże. Jakiś kolega Chris'a miał mnie zawieść do mieszkania. Pojechałam pod piękną kamienicę. Podziękowałam i wyjęłam swoje rzeczy. Za pomocą moich mocy minimalnie uniosłam walizkę nad ziemie i wydrapałam się na trzecie, tym samym, najwyższe piętro. Otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się całkiem spory apartament. Wszystko było beżowo białe. Zamknęłam drzwi na klucz i zaczęłam się rozglądać. Zobaczyłam kuchnie która była prawie na wprost drzwi. Blaty miała białe. Szafki były brązowe. Była też wyspa i jadalnia połączona z salonem i kuchnią. W salonie był telewizor i dwie białe kanapy. Łazienka była biało czarna. Był prysznic i wanna. Cudownieeee. Była taka w sam raz. Sypialnia miała szare ściany. Po środku pokoju stało białe łóżko. Otworzyłam szafę. Wpakowałam do niej ciuchy z walizki i torby. Zobaczyłam skrytkę na dnie szafy. Nacisnęłam na nią. Wysunął mi się sejf. Wpisałam kod który podał mi Argent. Drzwiczki otworzyły się. W sejfie było sto tysięcy. Dołożyłam tam pieniądze z mojego stypendium.

Witam Paryż.

***

Minął już tydzień szkoły. Miałam do niej niedaleko. Poznałam już kilku znajomych. Spotykałam się z nimi tylko w szkole i nie mówiłam gdzie mieszkam. Zorientowali się że nie ma mnie w akademiku gdzie ponoć było najciekawiej. Jest sobota. Przez ten tydzień znalazłam jeszcze laptopa i porozstawiałam ramki ze zdjęciami. Ja i mama, ja i Scott i Stiles, ja i Lydia, Ja, Malia i Kira i najwiecej... ja i Isaac. Stoję w kuchni. Przeglądam instagrama i jem tosta. Oparłam się o blat. Wzięłam szklankę i usiadłam na kanapie. Po chwili usłyszałam klucz w zamku. Ktoś zaczął otwierać drzwi. Odłożyłam telefon na stoliku do kawy i powoli wstałam. Drzwi otworzyły się i zamknęły. Wychyliłam się zza rogu. Postać ściągała buty. Nabrałam pewności siebie. Mogę w każdej chwili go obezwładnić. Stanęłam na środku korytarza.

- Nie wiem kim jesteś ale zaraz pożałujesz że się tu włamałeś.

Powiedziałam. Postać stała tyłem. Wyglądała jakby wbiło ją w ziemie. Nie umiałam stwierdzić kim jest postać bo nie zapaliłam światła. Postać obróciła się. Zamurowało mnie. Upuściłam szklankę z wodą. Upadła na dywan i oblała go. Przynajmniej szkło się nie zbiło.

- Leila?

Zapytał załamującym się głosem i wyszedł z cienia.

- Isaac?

Zapytałam ze łzami w oczach.

Wilczek ~Isaac Lahey~     WSTRZYMANEΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα