Rozdział 4

740 32 1
                                    

Przyszedł wieczór. Usiadłam na trybunach obok mamy. Na nogach miałam buty za kostkę z lekkim obcasem a na sobie ciepły sweter. Ciepły granatowy płaszcz otulał mnie abym nie zmarzła. Schowałam twarz w szarym szaliku który spoczywał owinięty dość luźno na mojej szyi. Jeden chłopak z przeciwnej drużyny wszystkich powalał. Czemu Scott z tym nic nie robił? Nie rozumiem tego. Zaczęło nam brakować zawodników.

- Czemu Scott nie może grać w tenisa?

Zapytała mama. Zaśmiałam się.

- Nie widzę go w obcisłych spodenkach i koszulkach.

Powiedziałam. Mama uśmiechnęła się. Trener wywołał z trybun jakiegoś chłopaka. Boyd stanął na obronie. Chłopak z przeciwnej drużyny odbił się od niego i upadł na ziemie. Wszyscy wstali i cieszyli się. Nie ja. Jego oczy się świeciły. Erica znikła z trybun. Wyciągnęłam telefon.

Do: Allison
Gdzie Stiles?

Od:Allison
Poszedł szukać księgi. Co się dzieje?

Do:Allison
Prawdopodobnie ma kłopoty.

Schowałam telefon. Scott zdobył bramkę. Po chwili został powalony. Leżał. Poderwałam się z miejsca i podbiegłam do niego. Razem z Allison byłyśmy przy nim pierwsze.

- Masz złamaną nogę.

Powiedziałam.

- Zrośnie się.

Powiedział ze spokojem w głosie. Allison pomogła mu wstać. Spojrzałam w tłum. Wypatrzyłam Isaac'a. Podeszłam do niego.

- Co Boyd robi na boisku?

Zapytałam.

- Gra. Nie zauważyłaś?

Zapytał.

- Jest tu nasz nowy dyrektor. Argent. Łowca. Jeśli Boyd znowu zaświeci oczami może się to dla niego źle skończyć. Dla was wszystkich.

Powiedziałam i zostawiłam go z tymi myślami udając się na trybuny. Po meczu Scott poszedł gdzieś z Allison.

- Idziesz do domu?

Zapytała mama.

- Będę za godzinę.

Odparłam. Mama uśmiechnęła się i pocałowała mnie w czoło. Zostałam sama na trybunach. Usiadł koło mnie już przebrany Isaac.

- To było głupie.

Przyznał. Uśmiechnęłam się.

- Mogliście zginąć. Ty, Scott, Boyd... musicie być ostrożni. I to bardzo.

Powiedziałam. Wstałam z miejsca.

- Odprowadzę cię.

Powiedział Isaac.

- Nie trzeba.

Uśmiechnęłam się.

- Nie uwolnisz się ode mnie tak łatwo.

Powiedział. Zaśmiałam się. Było wesoło. Opowiadaliśmy sobie jakieś zabawne historie z życia i inne. Przyszedł do niego SMS.

- Gdzie mieszkasz?

Zapytał.

- Tu za rogiem.

Powiedziałam.

- Musze lecieć. Pilna sprawa. Wybacz.

Powiedział. Uśmiechnęłam się.

- Nic się nie dzieje, spokojnie. Dzięki za mile spędzony czas.

Odparłam. Przytuliłam go. On wyraźnie zdziwiony również mnie objął. Ruszyliśmy obydwoje w swoją stronę. Po wejściu do domu porozmawiałam jeszcze z mamą i udałam się do mojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać.

***

Weszłam do sali od chemii. Wolne miejsce było obok jakiegoś chłopaka. Chyba miał na imię Jeremy. Usiadłam w ostatniej ławce.

- Będziecie wykonywać doświadczenie w grupach.

Powiedział nauczyciel. Przydzielił mnie do Isaac'a. Chłopak z uśmiechem usiadł obok mnie. Zaczęliśmy.

- To nie tu.

Zaśmiałam się. Isaac posłał mi jeden ze swoich uroczych uśmiechów.

- Nie mogę zawieść Derek'a.

Powiedział. Spojrzałam się na niego.

- Co ty powiedziałeś?

Zapytałam.

- Nic nie mówiłem Leila.

Odparł. Pomrugałam kilka razy i wróciłam do wykonywania doświadczenia. Nauczyciel zadzwonił dzwonkiem. Erica usiadła obok mnie.

- Dzięki.

Powiedziała z ironią.

- Za co?

Zapytałam oschle.

- Tylko ty mi wtedy pomogłaś.

Powiedziała. Zaśmiałam się. Trochę wrednie to zabrzmiało ale to był bardziej uśmiech pod nosem.

- Czekam na okazje aby otruć Lydię. Wykażę się przed Derek'iem.

Usłyszałam. Spojrzałam na nią.

- Co jest z wami nie tak. Pojebało was obydwojga? Otruć Lydię? Popisać się przed Derek'iem? O czym wy mówicie.

Zwróciłam się do niej. Spojrzała na mnie.

- Nie mam pojęcia o czym mówisz.

Powiedziała.

- W co wy gracie?

Zapytałam patrząc się jej głęboko w oczy. Usłyszałyśmy dzwonek. Znak że czas na przesiadkę. Przysiadł się do mnie Thomas. Wywróciłam oczami. Zabraliśmy się za doświadczenie.

- Dolej trochę tego.

Poinstruowałam go. Wszyscy moi znajomi patrzyli na Lydię. Spojrzałam w tamtą stronę. Była w grupie z Isaac'iem.

- Jeśli dobrze przeprowadziliście reakcje powstał wam kryształ.

Powiedział nauczyciel. Spojrzałam na moją pracę. Powstał kryształ. Uśmiechnęłam się.

- Lydia!

Krzyknął Scott. Spojrzałam na brata. Lydia miała właśnie zjeść kryształ. Coś zaczęło z niego kapać.

- Jesteś w to dobra.

Pochwalił mnie Thomas. Uśmiechnęłam się. Spojrzałam na niego i na kryształ. Otruć, wykazać, nie zawieść... otruć... otruć! Ugryzła kryształ. Nic się nie stało. Nic.

Wilczek ~Isaac Lahey~     WSTRZYMANEWhere stories live. Discover now