Rozdzial 54

308 14 1
                                    

Obudziłam się z krzykiem. Komoda przesunęła się na drugą stronę a biurko przewróciło się. Scott wpadł do mojego pokoju. Zaczęłam szybko oddychać. Brat usiadł koło mnie i przytulił mnie mocno.

- Co widziałaś.

Zapytał dalej trzymając mnie w uścisku. Oparłam brodę o jego ramię.

- Masakrę. Zabił wszystkich. Błagali o życie ale nie słuchał. Poszedł po ostatniego. Tamten uciekł. Wydaje mi się że był... nie wiem. Na pewno nie człowiekiem.

Mówiłam.

- Kto ich zabił.

Zapytał gładząc mnie po włosach.

- Był łysy. Ubrany na czarno. Miał jakiś przyrząd, chyba siekiera. Musiałabym się skupić aby zobaczyć szczegóły. Albo zobaczyć się z ocalałym.

Powiedziałam.

- Nie przejmuj się. Szykuj się do szkoły. I ogarnij tu.

Zaśmiał się. Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. Scott wyszedł z mojego pokoju. Wstałam i robiłam płynne ruchy rękami. Wszystko wróciło na swoje miejsce. Odprawiłam codzienną rutynę w łazience i stanęłam przed szafą. Wyciągnęłam z niej beżowy sweter i czarną spódnicę-ogrodniczki. Założyłam do tego rajtuzy i znów udałam się do łazienki. Pomalowałam się i związałam włosy w wysokiego koka. Spakowałam zeszyty i piórnik do torebki. Wypuściłam jeszcze pare kosmyków z przodu i zeszłam na dół. Wzięłam bułkę i założyłam na nogi białe Nike Air Force.  Zapięłam torebkę i zamknęłam dom. Założyłam słuchawki i puściłam w nich pierwszą lepszą piosenkę. Po drodze zjadłam bułkę. Po kilku minutach weszłam do szkoły. Włożyłam niepotrzebne książki do szafki. Spojrzałam jeszcze na zdjęcie które tam przykleiłam. Było to zdjęcie mnie i Isaac'a umazanych sosem od pizzy. Uśmiechnęłam się i zamknęłam szafkę. Udałam się do sali od rozszerzonego francuskiego. Usiadłam ponownie w ostatniej ławce pod oknem. Otworzyłam zeszyt. Zobaczyłam tam rysunek kurczaka. Isaac mi to narysował jak jeszcze chodziłam na podstawy francuskiego. Ponownie się uśmiechnęłam.

Brakuje mi go tutaj.

Nauczycielka weszła do sali i rozpoczęła lekcje. Oddała diagnozy. Celujący. Wyprosiła niektórych z klasy mówiąc że przykro jej ale nie mają wystarczającego poziomu. Tak czasami bywa.

***

- Słyszeliście o tym morderstwie?

Zapytał Stiles.

- Widziałam je. We śnie.

Odparłam. Scott pokiwał głową.

- Zostawmy to dorosłym. To zwykłe morderstwo.

Powiedziała Kira.

- Jesteście nieodpowiedzialni.

Powiedział Stiles i odszedł od nas. Uśmiechnęłam się i poszłam na chemię.

***

Po ostatniej lekcji, jaką był angielski, ruszyłam na boisko. Miał się dziś rozegrać mecz decydujący o pozycji zawodników. Usiadłam obok Malii i Kiry. Rozmawiały o czymś. Specjalnie nie słuchałam bo skupiłam się na Scott'cie i Stiles'ie. Cóż mogę powiedzieć... szło im tragicznie. Najlepszy był Liam z pierwszej klasy. Po strzałach do bramki, które poszły równie tragicznie, Scott i Stiles stanęli na obronie. Tu szło im całkiem dobrze. Wręcz bardzo dobrze. Do czasu kiedy Liam miał się przebić. Przedostał się przez obronę i z łatwością trafił do bramki.

- Miał farta! Powtórka!

Krzyknęła Malia. Spojrzałam na nią z uśmiechem.

- W treningu nie ma powtórek.

Odparł trener.

- Dziesięć dolców na Scott'a i Stiles'a.

Powiedziała.

- Dobra. Liam wracaj tu!

Krzyknął. Malia z triumfalnym uśmiechem usiadła na miejscu. Spojrzałam na nią.

- To się źle skończy.

Powiedziałam. Liam ruszył. Wyminął Stiles'a ale Scott... dosłownie wpadł w niego. Pierwszak przeturlał się po plecach mojego brata i upadł na ziemie.

- Nie dotykać go!

Krzyczał trener. Scott i Stiles pomogli Liam'owi i zaprowadzili go do pielęgniarki. Chłopcy zeszli z boiska. Zarzuciłam torebkę na ramie i razem z Kirą ruszyliśmy za nimi. Dogoniłam Stiles'a.

- Jadę z wami.

Powiedziałam.

- Jeszcze nie wiemy czy będziemy jechać do szpitala.

Odparł.

- Daj kluczyki. Poczekam w aucie.

Powiedziałam. Stiles oddał mi kluczyki. Usiadłam z przodu. Czekałam cierpliwie. Po kilku minutach mój brat, przyjaciel i Liam wsiedli do samochodu. Scott i pierwszak zajęli miejsca z tyłu. Stiles usiadł za kierownicą. Ruszyliśmy do szpitala. Stiles zaparkował pod budynkiem. Zarzuciłam torebkę na ramię. Pomogliśmy Liam'owi wejść do środka.

- A ty kim jesteś?

Zapytał pierwszak zwracając się do mnie.

- Nikim z kim chciałbyś zadzierać.

Odparłam i uśmiechnęłam się. Liam odwzajemnił gest. Mama zobaczyła nas i podeszła do nas. Wzięła Liam'a i zaprowadziła go do sali.

Wilczek ~Isaac Lahey~     WSTRZYMANEWhere stories live. Discover now