Kilka dni później
Obudziłam się. Przetarłam oczy. Ubrałam się w bordową koszulkę z wycięciem na plecach które było złączone paskami i z długim rękawem oraz granatowe jeansy. Na twarz korektor, pomalowałam też brwi i rzęsy. Podeszłam do pokoju mojej mamy. Zapukałam. Usłyszałam zaspane „proszę" i weszłam do pokoju.
- Wiesz może gdzie są...
Nie dokończyłam. Scott i Isaac spali u mojej mamy na podłodze.
- Chłopcy!
Obudziła ich mama.
- Co wy robicie?
Dokończyła.
- Pilnujemy pani.
Powiedział Isaac.
- Aby nikt nie złożył cię w ofierze.
Powiedział Scott.
- Ale... spaliście.
Powiedziałam. Spojrzeli na siebie.
- Ty miałeś czuwać ostatni.
Powiedział Isaac.
- Nie? To ty miałeś czuwać ostatni.
Odparł Scott.
- Powinienem czuwać ostatni.
Powiedział Isaac kiwając głową.
- Moi bohaterowie. Ale ja nie jestem lekarką.
Powiedziała mama.
- Uzdrowiciel to szersze pojęcie.
Powiedział Scott.
- No dobrze. A teraz jazda do szkoły.
Powiedziała mama wskazując na nas palcem.
- A tamtą pamiętasz?
Usłyszałam. Te słowa tak mnie dotknęły że aż dostałam odrzutu do tyłu. Nie tyle co słowa a głos należący do tej osoby. Wszyscy spojrzeli się na mnie. Mogę słyszeć każde głosy... ale nie te. Tylko nie te. Wyszłam z pokoju mamy i zeszłam na dół. Zjadłam tosty które szybko zrobiłam. Wzięłam gumę do żucia i ubrałam czarne Nike. Zarzuciłam plecak na plecy i wyszłam. Ruszyłam szybkim krokiem do szkoły. Po kilku minutach stałam przed szafką i zabieram z niej potrzebne mi rzeczy. Weszłam do sali gdzie miałam mieć fizykę. Usiadłam w ostatniej ławce pod oknem. Do sali wchodzili uczniowie. W tym mój brat który posłał mi zmartwione spojrzenie.
- Jak wiecie wasz nauczyciel zaginął, znaczy zachorował więc będę go zastępować a wy... módlcie się o kogoś bardziej kompetentnego.
Powiedziała nasza nauczycielka od angielskiego wchodząc do sali. Zobaczyłam że ktoś zadzwonił do Scott'a. Można powiedzieć że machnęłam na to ręką.
***
Koniec lekcji. Ruszyłam szybkim krokiem do domu. Weszłam do środka i szybko zamknęłam drzwi. Nikogo nie było. Odłożyłam plecak i ruszyłam do kuchni. Wzięłam wszystko co jest mi potrzebne do zrobienia makaronu z sosem bolognese. Po kilku minutach nałożyłam sobie porcje tego dania. Zjadłam w spokoju spaghetti i ruszyłam na górę. Wyciągnęłam książki i postawiłam je na biurku. Zaczęłam odrabiać lekcje. Przy trudniejszych zadaniach przygryzałam długopis.
Po półtorej godziny skończyłam wszystko i zeszłam na dół. Do domu wpadł Scott. Spojrzałam na niego. On od drzwi zaczął opowiadać mi o planie pomocy dla Derek'a. Alfy i te sprawy.
- Śniło ci się coś? Ostatnio przyśniła ci się realna scena więc tak tylko się pytam.
Zapytał brat. Pokiwałam przecząco głową. Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy do kliniki weterynaryjnej. Czekała tam na nas Lydia, Cora i Stiles. Rozmawiali o ofierze którą tym razem był Deaton. Po chwili do Stiles'a przyszedł SMS.
- Plan się nie powiódł. Odcięli prąd.
Powiedział Stiles.
- Idźcie do nich. Sam uratuję Deaton'a.
Powiedział Scott i wyszedł. Cała nasza reszta ruszyła do jepp'a Stiles'a. Pojechaliśmy do loftu Derek'a.
- Włączcie wszystko.
Powiedziała Lydia. Stiles wcisnął każdy możliwy guzik na skrzynce elektrycznej.
Do: Isaac
Teraz!Po napisaniu tego pobiegliśmy na górę. Isaac siedział z... naszą panią od angielskiego?
- Isaac.
Powiedziałam podchodząc do niego. On puścił panią Blake i mocno mnie przytulił. Spojrzałam w bok gdzie leżał Boyd.
- Isaac... Boyd... on...
Zaczęłam.
- Cii... Boyd jest teraz w lepszym miejscu.
Powiedział załamującym się głosem. Zacisnęłam pięści na koszulce szarookiego. Chociaż w sumie jego oczy czasami są szare a czasami pięknie niebieskie.
Nieważne.- Przykro mi.
Powiedziałam mocniej przytulając się do Lahey'a. Pocałował mnie w czubek głowy.
***
Weszłam do domu w za dużej bluzie Isaac'a. Usidłam w salonie na kanapie i patrzyłam się w dół.
- Leila... coś się dzieje?
Zapytał. Spojrzałam na niego.
- Nie... po prostu... jestem trochę zmęczona.
Odparłam. Isaac usiadł obok mnie. Spojrzałam na niego.
- Nie pomogłam. Jak zwykle.
Powiedziałam. Isaac spojrzał na mnie i podniósł brew do góry.
- Zawsze starałaś się pomóc. Nie możesz mówić że nam nie pomogłaś. Jeśli chodzi o pomoc, ratunek czy cokolwiek zawsze można liczyć na ciebie.
Powiedział. Uśmiechnęłam się i oparłam głowę o jego klatkę piersiową. On przytulił mnie.
- Skąd masz moją bluzę?
Zapytał.
- Cicho. Nie psuj tej chwili.
Zaśmiałam się. Isaac też się zaśmiał.
ČTEŠ
Wilczek ~Isaac Lahey~ WSTRZYMANE
FanfikceCo się stanie gdy dowiesz się że mieszkasz pod jednym dachem z wilkołakiem? Co się stanie jeśli niedługo potem sam staniesz się istotą nadprzyrodzoną? W dodatku nikt nie ma pojęcia jaką i nikt nie jest w stanie ci pomóc... Cóż... jeśli chcecie się d...