Rozdział 22

460 18 0
                                    

Obudziłam się w dziwnej pozycji. Leżałam na kimś a ten ktoś opierał się o okno.

- Jak się spało?

Zapytał Isaac. Podniosłam głowę i spojrzałam za okno. Było ciemno. Spojrzałam do tyłu. Co tu robi Allison i Lydia? Spojrzałam na Lahey'a który przyglądał mi się uważnie.

- Ile spałam? I co się stało?

Zapytałam. Isaac uśmiechnął się.

- Spałaś dobre 5 godzin. Co się stało? Twojego brata zaszyła Allison a ja wpierdoliłem alfie.

Powiedział. Spojrzałam na niego i uniosłam brew.

- Kiedy będziemy w motelu?

Zapytałam. Nie miałam siły aby poznać szczegóły. Kiedyś mi powiedzą.

- Za kilka minut.

Odparł. Usiadłam prosto na siedzeniu. Po kilku minutach zaparkowaliśmy pod motelem. Wysiedliśmy a właściwie to usiłowałam wysiąść. Nie mogłam ustać na nogach.

- Leila co jest?

Zapytał szarooki.

- Nie wiem. Słabo się czuję.

Odparłam. Isaac pomógł mi wyjść z autobusu.

- Wszystko gra?

Zapytał Scott łapiąc mnie za ramię kiedy czułam jak lecę w bok.

- Źle się czuję.

Powiedziałam. Scott wziął mnie na ręce jak pannę młodą.

- Udawaj że śpisz.

Powiedział i podszedł do trenera. Zamknęłam oczy.

- McCall co z twoją siostrą?

Zapytał trener.

- Śpi. Nie chciałem jej budzić. Musi wypocząć aby jutro dobrze pobiec.

Odparł mój brat.

- No dobra. Oto wasz klucz. A właśnie. Ten pokój jest trzyosobowy więc róbcie jak chcecie.

Powiedział trener. Czułam że Scott wchodzi po schodach. Otworzyłam oczy. Allison otwierała drzwi. Weszliśmy do środka. Scott położył mnie na łóżku i pocałował w czoło.

- Jakby coś się z nią działo od razu przyjdźcie do mnie.

Powiedział mój brat zwracając się do Allison i Lydii która przed chwilą weszła do pokoju.
Świetnie. Zostawia mnie w towarzystwie psychopatki która chciała zabić Isaac'a i rzuciła we mnie ostrzem.

- Jak się czujesz?

Zapytała Lydia.

- Już jest lepiej.

Powiedziałam.

- Poza tym to co się stało że no wiesz... czujesz się tak a nie inaczej?

Zapytała Allison.

- Tobie akurat mówić nie muszę nic.

Prychnęłam.

- Słuchaj wiem że postąpiłam...

- Wiesz? Wiesz?! Zadałaś Isaac'owi kilka pchnięć nożem, rzuciłaś WE MNIE nożem i chciałaś wytłuc wilkołaki. Więc nie pierdol że wiesz że źle postąpiłaś.

Przerwałam jej. Allison spojrzała na mnie po czym usiadła obok mnie na łóżku.

- To nie było rozsądnie. Wiem to. Zadałam dużo bólu osobom na których mi zależy. Nie chciałam tego. Śmierć mojej matki wstrząsnęła mną i nie wiedziałam co robię. Mój dziadek to wykorzystał i... przepraszam.

Powiedziała. Spojrzałam na nią. Zrobiło mi się głupio bo... wiem jak to jest stracić rodzica. Mój tata co prawda żyje ale... No mniejsza. Allison wystawiła do mnie rękę.

- Zgoda?

Zapytała. Przez chwile się zastanawiałam. Skoro jesteśmy w jednej drużynie to bez sensu robić jakieś spory. Chwyciłam jej dłoń.

- Zgoda.

Odparłam i uśmiechnęłam się.

- Więc co się stało?

Zapytała Lydia.

- W drodze była taka sytuacja... zasnęłam. Śniła mi się akcja z wczorajszej nocy kiedy to walczyliście z alfami.

W tym momencie spojrzałam na Allison.

- Przez sen podniosłam siłą woli, bo na tym polega moja zdolność, torby i tył autobusu.

Powiedziałam. Minęło kilka minut które spędziłyśmy na rozmowach ale nie takich jak sobie myślicie. Nie rozmawiałyśmy o chłopakach, nie no dobra o tym to akurat rozmawiałyśmy. Ale nie w tym sensie! Wiedziały co się dzieje w Beacon Hills. Ofiary z ludzi i te sprawy. Tłumaczyłam im też że mam świadomość że jestem istotą nadprzyrodzoną i na czym polegają moje zdolności.

Po upływie kolejnych minut Allison ruszyła do łazienki a Lydia po ręczniki. Ja natomiast wyszłam z pokoju po prostu sobie połazić. Czułam się o wiele lepiej. Po chwili wróciłam do pokoju.

- Tam się ktoś zastrzelił!

Wykrzyczała Lydia i prawie na mnie wpadając wybiegła z pokoju. Podbiegła do drzwi obok i je otworzyła.

- Przysięgam że słyszałam jak ktoś się zastrzelił.

Powiedziała Lydia.

- Wierze ci.

Powiedziałam. Lydia spojrzała na mnie i uśmiechnęła się lekko. Sama słyszę głosy więc czemu ona miałaby kłamać?

- Chodźmy się spytać tej recepcjonistki o co chodzi. Może ktoś się tu zastrzelił.

Powiedziała Allison. Zeszłyśmy na dół. Nikogo nie było.

- Lydia. Mówiłaś 198.

Powiedziała Allison. Spojrzałam na ścianę. Widniała tam liczba 201.

- To liczby samobójstw... trzy osoby zdążyły popełnić samobójstwo?

Zapytałam po tym jak uslyszałam myśli Lydii.

- Albo popełnią.

Powiedziała Lydia. Serce zabiło mi milion razy mocniej.

Musze znaleźć Scott'a, Isaac'a i Stiles'a.

Wilczek ~Isaac Lahey~     WSTRZYMANEWhere stories live. Discover now