Rozdział 49

332 14 2
                                    

- Zobaczymy się na rozdaniu dyplomów. Albo wtedy gdy znów postanowisz się pojawić.

Usłyszałam z dołu głos Scott'a. Brat wszedł na górę i przytulił mnie mocno. Poszliśmy do jego pokoju.

- To po hiszpańsku?

Spytał Isaac.

- Po francusku.

Powiedział mój brat.

- To po francusku.

Powiedziałam.

- Wiem gdzie jest Lydia.

Powiedziałam. Wsiedliśmy do jepp'a. Stiles kierował. Scott siedział koło niego a ja z Isaac'iem na tyłach.

- Wszystko gra?

Zapytał Stiles.

- Tak. Nie martw się o mnie.

Odparł Scott.

- Dobra powiem to. Wyglądasz jakbyś umierał. Jesteś blady, wychudzony a my się zastanawiamy czy tamten drugi wygląda co raz lepiej.

Powiedział Isaac. Spojrzałam na niego. Uderzyłam go lekko w ramie.

- Co jeśli mu się coś stanie?

Zapytał Scott.

- Pytasz czy jeśli on umrze to ja też? Nie dbam o to. O ile nikt przeze mnie nie zginie. Wszystko pamiętam Scott. Obiecajcie mi że nikomu nic się nie stanie.

Powiedział Stiles. Scott pokiwał głową. Nie możemy mu tego obiecać. Złapałam Isaac'a za rękę. On kciukiem pogłaskał jej wierzch i spojrzał na mnie.
Zaparkowaliśmy. Wysiedliśmy z auta. Na miejscu była już Allison i Kira. Isaac rozglądnął się i ponownie do mnie podszedł.

- Przerabialiśmy już to. Pare tygodni temu ratowaliśmy Malię. Kogoś całkiem obcego. A teraz chodzi o Lydię.

Powiedział Scott.

- Ratuje przyjaciółkę.

Powiedziała Allison.

- Ja przyjaciela.

Odparł Scott.

- Ja ratuje obu.

Powiedziałam.

- A ja unikam odrabiania lekcji.

Powiedział Isaac. Spojrzałam na niego jak na idiotę. On uśmiechnął się i ruszył przed siebie. Scott i Stiles poszli w zupełnie inną stronę. My staliśmy naprzeciwko mamy Kiry i Oni.

- Zawróćcie.

Powiedziała.

- Nie. Teraz do mnie dotarło z kim grałam. Z tobą.

Powiedziała Kira wyjmując miecz. Oni zniknęli.

- Nie jestem lisicą. Ale ty jesteś.

Powiedziała mama Kiry. Nagle coś chyba się stało. Otworzyła dłoń gdzie miała świetlika. Zgasł.

- Co to znaczy?

Zapytał Isaac.

- Że zmienił się ich właściciel. Teraz są moi.

Powiedział Nogitsune. Pojawił się za nami a wraz z nim Oni. Isaac popchnął mnie za siebie. Wyciągnęli miecze.

- Leila schowaj się.

Powiedział Isaac.

- Chyba kpisz.

Powiedziałam. Oni rzucili się na nas. Isaac odepchnął mnie na bok. Ukazał oblicze wilkołaka. Zaczęli walczyć. Kira machała mieczem a Allison strzelała z łuku.

- Jak ich powstrzymać?!

Krzyknęłam do mamy Kiry.

- Nie da się!

Odkrzyknęła. Wszystko się kurwa da. Dwóch z nich zaczęło ranić Isaac'a.

- Nie!

Krzyknęłam i odepchnęłam jednego z pomocą moich zdolności. Do drugiego strzeliła Allison. Trafiła. Oni rozpłynął się. Spojrzałam na Allison i posłałam jej uśmiech. Nagle jeden z Oni wbił jej miecz w brzuch.

- Allison!

Krzyknęłam i upadłam na kolana. Oni który zaatakował Allison został rzucony na ścianę. Trzymałam go tak. Dalej krzyczałam aż Oni nie zniknął. Nie zabiłam go. On po prostu zniknął. Scott złapał upadającą Allison. Mi zabrakło powietrza. Isaac kucnął przy mnie. Płakałam. Płakałam jak małe dziecko. Mówiła coś do Scott'a. Po chwili jej ręka upadła na ziemię. Scott zaczął płakać. Złapałam za kurtkę Isaac'a. Z nim też nie było dobrze. Była dla niego ważna. Spojrzałam za siebie. Chris przybiegł. Spojrzał na nią. Opuścił pistolet który miał wycelowany przed siebie. Oparł się. Spojrzałam w górę na Isaac'a. On spojrzał na mnie. Leciały mu łzy. Przytuliłam go najmocniej jak mogłam. Rozpłakałam się jeszcze bardziej.

***

Siedzimy na posterunku. Cała zapłakana patrzę się w podłogę jakby była najbardziej interesującą rzeczą na świecie. Po kolei zostaliśmy przesłuchani. Chris wymyślił jedną wersje zdarzeń. Wszyscy ją powtarzaliśmy. Wyszliśmy przed komisariat. Lydia i Scott gdzieś poszli. Zostałam sama z Isaac'iem.

- Idź do niego.

Powiedziałam. Lahey spojrzał na mnie.

- On cię teraz bardziej potrzebuje.

Dodałam. Spojrzałam w jego oczy. Nie wiedział co powiedzieć. Pokiwał tylko głową.

- Poczekaj. Odprowadzę cię do domu.

Powiedział.

- Okey.

Odparłam.

Wilczek ~Isaac Lahey~     WSTRZYMANEWhere stories live. Discover now