Kolejny dzień cudownej szkoły czas zacząć. Ubrana byłam w ciepły ciemnozielony sweter z golfem. Do tego czarne jeansy i czarne nike. Udałam się na francuski. Usiadłam w ostatniej ławce jak zwykle. Nigdzie nie mogłam znaleźć moich przyjaciół. Od wydarzeń w domu minęły dwa dni. Po lekcji ruszyłam do biblioteki. Znalazłam tam Stiles'a, Allison i brata.
- Co knujecie?
Zapytałam podchodząc do nich. Pokazali mi tablet. Przeczytałam wszystko.
- Z boku masz tłumaczenie.
Powiedział Stiles.
- Nie potrzebuję, dzięki.
Odparłam i wróciłam do czytania.
- Jeśli coś ci się stanie Allison...
Zaczął Scott. Nie spojrzałam nawet na nich tylko dalej czytałam.
- Tu jest napisane że jad powala wszystkich. Na mnie i na Lydię nie działa. nie działa.
Powiedziałam i z uśmiechem oddałam tablet.
- Jak to nie działa?
Zapytał Scott.
- Strzała która była pokryta jadem nie zadziałała na mnie. Erica padła od samego trzymania. Ja nawet po połknięciu kropli nie zostałam sparaliżowana.
Wyjaśniłam. Po tym jak wszyscy wyszli z domu po tej całej akcji z watahą Derek'a znalazłam strzałę porytą jadem. Dlatego wiem ze jad na mnie nie działa. Pokiwali zgodnie głowami. Allison ruszyła porozmawiać z Jackson'em, Stiles z Lydią a Scott ruszył pisać test. Wyszłam na korytarz. Zanurkowała w mojej szafce. Przeszła koło mnie Erica. Spojrzała się na mnie z kpiącym uśmiechem. Trzasnęłam drzwiami od szafki. Wszystko pamiętam. Jej ryk w pokoju obok. Jej oczy, i te bezczelne drwiny. Wszystko.
Usłyszałam głosy.- Nienawidzę cię! Jebana szkoła. Jesteś nikim Isaac!
W tym momencie ktoś oparł się o szafkę. Podskoczyłam. Spojrzałam w lewo. Stał tam Isaac. Głosy należały do różnych osób. Miałam łzy w oczach.
- Co się dzieje?
Zapytał. Chciał mnie chyba objąć. Odskoczyła do tyłu i wystawiłam rękę przed siebie. Dałam mu do zrozumienia że potrzebuję chwili.
- Nie słyszałeś?
Zapytałam.
- Czego? Nikogo tu nie ma Leila. Na szczęście masz okienko i nie spóźnisz się na lekcje.
Skwitował. Opuściłam rękę.
- Pamiętam. Twoje oczy, pazury i kły. I chęć zamordowania Lydii na rozkaz Derek'a.
Powiedziałam.
- Leila to nie tak.
Zaczął.
- Właśnie tak. Gdyby kazał ci zabić Scott'a zrobiłbyś to?
Zapytałam. Nie odezwał się.
- Albo mnie?
Ponownie zadałam pytanie. Isaac spojrzał się na mnie.
- Przepraszam.
Powiedział. Nie spodziewałam się tego.
- Żałuję. Na prawdę.
Powiedział. Nagle poczułam niesamowity niepokój. Bolała mnie ręka tam gdzie miałam bransoletkę Scott'a. Zaczęłam się trząść.
- Wszystko gra?
Zapytał Isaac.
- Nie. Coś jest nie tak.
Powiedziałam. Zdjęłam bransoletkę Scott'a. Wszystko minęło. Wzięłam biżuterię do rąk.
- Coś jest ze mną nie tak.
Powiedziałam ze łzami w oczach.
***
Jesteśmy w klinice weterynaryjnej w której pracuje Scott. Jestem tu z nim, Derek'iem i Isaac'iem.
- Weterynarz nam pomoże?
Zapytał podirytowany Derek.
- Zależy. Chcemy zabić czy ocalić Jackson'a?
Zapytał Deaton. Tak nazywał się szef Scott'a.
- Ocalić.
Odparł Scott. Weterynarz zaprowadził nas do pomieszczenia. Postawił na stole jakieś buteleczki.
- Więc jesteś... czarownikiem?
Zapytał Isaac.
- Nie. Weterynarzem.
Odparł z rozbawieniem Deaton.
- Nie mam skutecznej ochrony przed jadem kanimy.
Dopowiedział.
- Próbowaliśmy ataku. Prawie odciąłem mu łeb a Argent wpakował w niego magazynek.
Powiedział Derek.
- Nie ma słabych punktów?
Zapytał weterynarz.
- Nie umie pływać.
Odparł Scott.
- Przecież Jackson jest kapitanem drużyny pływackiej.
Powiedziałam. Deaton spojrzał się na mnie.
- Ścigacie dwie osoby. Marionetkę i właściciela marionetki.
Powiedział.
- Zabija morderców?
Powiedziałam bardziej do siebie.
- Twój ojciec był mordercą?
Zapytał Scott.
- Nie zdziwiłbym się.
Odparł Isaac. Wtedy wszystko we mnie uderzyło.
- Jesteś nikim! To twoja wina Isaac! Właź do zamrażarki! Bezwartościowy.
Słyszałam. Głos należał do jednej osoby. Cofnęłam się i oparłam o półkę. Oddech przyśpieszył. Wszyscy spojrzeli się na mnie.
- Wie pan dużo o istotach nadprzyrodzonych.
Powiedziałam. Deaton pokiwał głową.
- Możemy porozmawiać za chwile. Musze... się napić wody.
Powiedziałam i wyszłam do łazienki. Spojrzałam na siebie w lustrze. Złapałam się umywalki i zamknęłam oczy.
- Nikim. Nie masz żadnej wartości.
Głos był coraz cichszy. Wypuściłam powietrze z ust.
- Leila!
Usłyszałam wołanie brata.
- Już idę!
Odkrzyknęłam. Spojrzałam ostatni raz w lustro.
Wszystko jest już dobrze.
YOU ARE READING
Wilczek ~Isaac Lahey~ WSTRZYMANE
FanfictionCo się stanie gdy dowiesz się że mieszkasz pod jednym dachem z wilkołakiem? Co się stanie jeśli niedługo potem sam staniesz się istotą nadprzyrodzoną? W dodatku nikt nie ma pojęcia jaką i nikt nie jest w stanie ci pomóc... Cóż... jeśli chcecie się d...