Rodzial 32

402 18 0
                                    

- Czuje jakbym poruszał się po omacku.

Powiedział mój ojciec.

- Nie od dziś wiem że jesteś ślepy.

Powiedział Scott.

Czy ktoś ma jeszcze pytania czemu kocham brata?

- Nie chciałbym przesłuchiwać własnych dzieci.

Powiedział.

- No to tego nie rób. Nie widzę problemu.

Powiedziałam oschle. Ojciec spojrzał się na mnie jakby chciał mnie zamordować.

- Siadajcie.

Powiedział. Scott i Allison usiedli na fotelach, ja na jakimś stołku między nimi a Isaac stanął za mną.

- Badam sprawę zaginionych rodziców i wszystko byłoby dobrze gdyby to nie był twój ojciec i wasza matka.

Powiedział wskazując na nas palcem.

- Moi nie żyją.

Powiedział Isaac. Uśmiechnęłam się lekko. Nie powinnam ale nie wiem czemu wydało mi się to zabawne.

- Nie możesz nas tu trzymać. Nie bez nakazu.

Powiedziałam.

- Mam ku temu podstawy.

Odparł ojciec.

- Mój ojciec jest...

I nie słuchałam. Allison zaczęła wymieniać nazwy broni.

- I granat dymny.

Powiedziała i wyciągnęła zawleczkę.

- Idziemy.

Powiedziała. Natychmiast się zmyliśmy. Usiadłam w aucie na miejscu pasażera, i reszta jak wcześniej. Scott jechał na motorze.

- Gdzie Stiles?

Zapytałam.

- Nie wiem. Zaraz pewnie przyjedzie. Idziemy.

Powiedział Scott. Poszliśmy nad klif.

- Nie przesadzasz Scott?

Zapytał Deucalion. Obróciliśmy się. Scott zaczął z nim rozmawiać. Mieliśmy się rozdzielić. Tak też zrobiliśmy. Ja, Isaac i Allison poszliśmy szukać Stiles'a.

- Czujesz coś?

Zapytałam Isaac'a.

- Nie... ale cis słyszę. Ultra dźwięki. To twój tata!

Powiedział Lahey patrząc się na Allison. Wiedziałam gdzie jesteśmy. Pobiegłam w lewo. Oni biegli tuż za mną. Stałam przy Nemetonie.

- Patrzcie!

Krzyknęła Allison pokazując na drzwiczki od piwnicy. Pobiegliśmy tam. Zeszliśmy na dół.

- Mamo!

Krzyknęłam i podbiegłam do mojej związanej rodzicielki. Zaczęłam ją odwiązywac.

- Gdzie Stiles?!

Zapytał szeryf.

- W drodze.

Odparł Isaac.

- Leila gdzie Scott?

Zapytała mama.

- Nic mu nie jest.

Powiedziałam i odplątałam mamę. Isaac pomógł szeryfowi. Sufit zaczął się zawalać.

- Szybko!

Krzyknął Isaac. Kiedy Argent miał już wchodzić na schody one zawaliły się.

- Świetnie. 

Powiedziałam. Sufit coraz bardziej się zawalał.

- Isaac uważaj!

Krzyknęłam kiedy widziałam że leci na niego wielka ściana gruzu. Belki zaczęły pękać. Isaac podparł ją. Jego oczy zmieniły kolor na złoty. Dołączyliśmy do niego. Wszyscy podpierali sufit.

- Już dłużej nie dam rady!

Powiedział Isaac.

- Zaćmienie!

Krzyknęła Allison. W tym momencie zaczęło mnie skręcać z bólu. Upadłam na podłogę.

- Leila co ci jest?!

Zapytała mama. Usłyszałam jak ktoś podparł belki. Spojrzałam do góry. Był to Stiles. Złapałam się za brzuch i usiadłam po turecku. Wzięłam głęboki oddech. Kij pomagał ale nie do końca. Zamknęłam oczy i skupiłam się. Słyszałam że coś zaczyna się walić.

- Leila!

Krzyknął Isaac. Otworzyłam oczy. Belka która miała spaść na moją głowę zatrzymała się w powietrzu. Wypuściłam powietrze z ust. Zamknęłam oczy i podniosłam głowę do góry. Wszystko co miało zaraz na nas spaść zatrzymało się w powietrzu. Wystawiłam rękę do przodu tym samym zgarniając wszystkie lewitujące rzeczy. Po chwili burza ustała. Otworzyłam oczy i wypuściłam ciężko powietrze.

- Scott?

Zapytał Stiles. Spojrzałam na niego. Rozmawiał z moim bratem przez telefon.

- Tak wszyscy są cali. A jak u was?

Zapytał Stilinski.

- Przyjedziecie po nas? Weźcie drabinę.

Powiedział i się rozłączył.

- Nie będzie potrzebna.

Powiedziałam i jednym ruchem ręki odgarnęłam to co było przed nami. Ułożyłam schody po których wszyscy bezpiecznie wyszli. Wyszłam jako ostatnia. Wtedy wszystko się zawaliło. Cała zdyszana dobiegłam od tamtego miejsca do reszty moich przyjaciół. Przyjechał do nas Scott i Derek.

- Drabina nie była potrzebna?

Zapytał.

- Leila dała z siebie wszystko.

Powiedziała Allison uśmiechając się do mnie. Uśmiechnęłam się słabo.

***

Jestem w szkole. Mój tata zostaje na dłużej. No dzień idealny. Chyba nic mi go nie poprawi.

- Hej krasnoludku.

Powiedział Isaac. Dobra może znajdzie się kilka rzeczy które poprawią mi ten dzień. Wzięłam z szafki potrzebne rzeczy i zamknęłam ją. Spojrzałam na Lahey'a.

- Hej żyrafo.

Powiedziałam i uśmiechnęłam się.

- Masz francuski?

Zapytał.

- Tak. Chce dopracować go do perfekcji.

Powiedziałam.

- To super. Idziemy pod sale?

Zapytał.

- Od kiedy chodzisz na francuski?

Zapytałam.

- Od dzisiaj.

Powiedział. Zaśmiałam się i poszłam z nim pod sale.

Wilczek ~Isaac Lahey~     WSTRZYMANEWhere stories live. Discover now