Rozdział 86

158 13 4
                                    

- Mogliśmy go pokonać. Był sam.

Powiedziałam w trakcie ucieczki.

- Nie patrzcie na niego albo zginiecie.

Powiedziała przyjaciółka. Zrobiliśmy koło. Znaleźliśmy dwóch skamieniałych mężczyzn.

- Jak mamy z nim walczyć nie patrząc na niego?

Zapytałam.

- Deucalion nam w tym pomoże.

Powiedział Scott pojawiając się za nami z Malią. Złapałam szybko za naszyjnik

- Gdzie jesteś?

Zapytałam w głowie.

- Jadę do domu. A ty?

Odpowiedział Isaac.

- Tak samo.

Powiedziałam.

- Leila chodź. Jedziemy do domu.

Powiedział Scott. Pokiwałam głową. Pojechaliśmy do domu. Tam czekał już na nas Isaac. Wpadłam mu od razu w objęcia. Scott i Malia ruszyli na górę.

- Martwiłam się.

Powiedziałam nie odrywając się od niego.

- Ja też.

Powiedział i pocałował mnie w czoło. Usiedliśmy na kanapie.

- Może pójdziemy na górę?

Zapytał Isaac.

- Nie.

Zaprzeczyłam kategorycznie.

- Czem... o cholera.

Zaśmiał się Isaac. Chyba zrozumiał że Malia i Scott są na górze.

- Mhm. Dajmy im trochę prywatności.

Powiedziałam.

- Ale ja to będę słyszał.

Powiedział zrozpaczony.

- To nie słuchaj.

Zaśmiałam się.

- Nie mogę.

Zaśmiał się. Przewróciłam oczami i pocałowałam go. Położyłam się na nim. On złapał za moje biodra.

- Lepiej?

Zapytałam.

- Nie przestawaj bo to wraca.

Powiedział. Zaśmiałam się i ponownie przywarłam do jego ust.

***

Obudził mnie silnik gaszonego auta.

- Scott?

Zapytałam szeptem. Podniosłam się z Isaac'a tak aby go nie obudzić. Założyłam buty i grubą czarną bluzę z kapturem. Wyszłam przed dom. Rozglądnęłam się. Nagle ktoś złapał mnie. Gdy chciałam krzyczeć zakrył mi usta. Kolejny koleś pojawił się przede mną. Wepchał mi coś do buzi abym nie mogła mówić. Przypięli mi coś na szyję i skuli ręce. O dziwo z przodu. Jeden z nich przerzucił mnie przez plecy. Miotałam się i biłam go ale nic to nie dawało. Wrzucił mnie do jakiegoś vana i wszedł tam ze mną. Były tam jeszcze dwie inne kobiety. Odjechaliśmy. Wyjęli mi to coś z buzi.

- Co ze mną robicie? Gdzie wieziecie?

Zapytałam.

- Szefowa kazała nam cię złapać. Nie było to trudne jak widać.

Odparła rudowłosa. Blondynka zaśmiała się tylko.

- Czyli co? Jesteście psami na posyłki?

Zapytałam. Pożałowałam tego. Blondynka udezyla mnie w twarz.

- Dostawałam mocniej od mniejszych od was.

Powiedziałam. Tym razem ruda zadała cios. Facet który siedział naprzeciwko tylko się śmiał. Czułam że rozcięła mi wargę.

*perspektywa Isaac'a*

- Scott?

Usłyszałem. Podniosłem się z kanapy.

- Lydia? Peter? Co wy tu robicie?

Zapytałem przecierając twarz.

- Szukamy kogoś. Wybacz że przeszkodziliśmy ci w drzemce.

Powiedział Peter.

- Gdzie Leila?

Zapytałem.

- Nie wiemy. Dopiero przyszliśmy.

Powiedziała Lydia. Wstałem jak oparzony.

- Dajcie mi znać jak znajdziecie Scott'a przede mną.

Powiedziałem i pobiegłem na górę. Oni wyszli chwile po moim odejściu. Słyszałem to.

- Leila? Leila!

Krzyczałem. Nie było jej. Ruszylem za jej zapachem. Doprowadził mnie do ulicy. Tu się urywał. Wrocilem do jej pokoju. . Złapałem się za głowę i usiadłem na łóżku. Skoro nie mogę wytropić jej... to wytropię Scott'a. Tak to będzie dobry plan. Wszedłem do jego pokoju. Chwyciłem jakąś koszulkę i powąchałem ją. Odrzuciłem ją w bok. Narzuciłem na siebie jakąś bluzę i ruszyłem do auta. Uchyliłem okno i wyjechałem z podwórka wcześniej zamykając dom i chowając klucze do specjalnej doniczki. Pędziłem przez miasto jak opętany. Zaparkowałem koło kontenerów transportowych. Zobaczyłem Malię, Scott'a i Deucalion'a. Podbiegłem.

- Isaac? Co jest?

Zapytał Scott.

- Leila. Zabrali ją.

Powiedziałem.

- Jak to zabrali?

Zapytała Malia.

- Wiozą mnie w vanie. Jestem kartą przetargową. Najprawdopodobniej jeszcze dzisiaj mnie przywiozą gdzieś do was. Uważajcie na siebie i...

Leila. To był głos Leili.

- Co się stało? Czemu przerwała?

Zapytał Scott.

- Też to słyszeliście?

Zapytała Malia.

- To dzięki bransoletce. Musieli ją zapiąć w coś z kamienia księżycowego i białego złota. Przez to połączenie jej moce się blokują.

Powiedziałem.

- Młody człowieku. Przeszkodziłeś nam w treningu.

Powiedział Deucalion.

- Porwali Leilę.

- Ale jej nie zabiją. Jest kartą przetargową.

Przerwała mi Malia.

- Więc możemy wrócić do ćwiczeń. Skup się. Teraz będzie na poważnie. Nie umiem się bić, umiem tylko zabijać.

Powiedział Deucalion. Stanąłem z Malią obok. Scott zamknął oczy i zaczęli.

- Jak myślisz jak mu pójdzie?

Zapytała.

- Szczerze? Fatalnie.

Odparłem. Malia szturchnęła mnie i się zaśmiała. Od wydarzeń z Eichen House o wiele lepiej się z nią dogaduję. Miałem racje. Scott nie dawał rady.

- Uderz go.

Powiedziała Malia. Scott chwycił laskę, którą Deucalion chciał go uderzyć.

- Może przeżyjesz.

Zaśmiał się Deucalion. Scott wyprostował się.

Od Autorki
Witam was moi kochani! Chce wam życzyć wesołych i spokojnych świat oraz zajebistego sylwestra! Jeśli rozdział się wam podoba, wiecie co robić. Do następnego!
Buziaczki :*

Wilczek ~Isaac Lahey~     WSTRZYMANEWhere stories live. Discover now