Rozdział 47

331 17 0
                                    

Obudziliśmy się na łóżkach. Przypięci do nich pasami. Zaczęliśmy się wiercić aby się wydostać.

- Mam ci przypominać że jesteś wilkołakiem?

Powiedziała Lydia.

- Jesteśmy w umyśle Stiles'a.

Odparł mój brat.

- Masz nadprzyrodzoną siłę, uwolnij się.

Powiedziała. Miała racje. Zamknęłam oczy i wypuściłam powietrze. Wszystkie moje pasy pękły na pół. Wstałam i spojrzałam na Lydię.

- Co teraz?

Zapytał Scott.

- Nie wiem. Nigdy nie byłam w niczyjej głowie. Ty byłaś.

Zwróciła się do mnie.

- Ale nie w takim sensie.

Powiedziałam.

- Idźcie za mną.

Powiedział mój brat i podszedł do drzwi. Otworzył je. Tuż po tym drzwi zamknęły się nam przed twarzą.

- Scott!

Krzyczałam z Lydią. Obróciliśmy się. Byłyśmy w pustym pomieszczeniu. Naprzeciwko były jeszcze jedne drzwi. Lydia podbiegła do nich.

- Lydia!

Krzyknęłam. Weszła do pomieszczenia i ponownie drzwi się zamknęły. Poczułam spaliny. Obróciłam się. Byłam na chodniku koło zaułka. Było ciemno. Zaułek to jedyna droga do sklepu. Ruszyłam przed siebie. Po chwili usłyszałam szmery. Obróciłam się. Dwóch mężczyzn. Wysokich. Szli w moją stronę. Dostrzegłam za nimi obandażowaną postać. Nogitsune.

- Ich tu nie ma.

Powiedziałam.

- Ależ są. Idą po ciebie.

Powiedział. Cofnęłam się do tyłu. Dalej szli. Coraz szybciej.

- To podstęp.

Powiedziałam. Łzy cisnęły mi się do oczu. Wspomnienia wracały.

- Gdzie idziesz piękna?

Zapytał jeden. Obróciłam się zaczęłam biec.

- Nie uciekniesz od wspomnień!

Krzyknął Nogitsune. Odwróciłam się.

- Nie ucieknę. Ale mogę stawić im czoła.

Powiedziałam. Otarłam łzy i wystawiłam rękę przed siebie.

- Jesteś w moim umyśle. Ja mam władze.

Powiedział. Mężczyźni zaczęli unosić się nad ziemią. Machnęłam ręką do przodu a mężczyźni polecieli z krzykiem.

- Tak ci się tylko wydaje. Nie jestem w twoim umyśle, tylko u Stiles'a!

Krzyknęłam. Obróciłam się i otworzyłam drzwi od sklepu. Przynajmniej tak mi się zdawało. Wbiegłam do jakiejś hali. Była cała biała. Rozglądnęłam się. Pobiegłam w lewo. Zobaczyłam Scott'a i Lydię. Daleko przed nami zobaczyłam Stiles'a i Nogitsune grających w grę. Biegliśmy do nich. Zatrzymaliśmy się. Dystans się nie zmieniał.

- Stiles!

Zaczęliśmy krzyczeć. Nie zwracał uwagi. Nie słyszał nas. Podjęliśmy drugą próbę biegu. Też nic.

- Stiles jest w twoim stadzie.

Powiedziała Lydia.

- Co? Jak to?

Zapytał Scott. Wiedziałam do czego zmierza Lydia.

- Jest człowiekiem. Ale należy do watahy, prawda?

Zapytała.

- Tak. Tak, oczywiście.

Odparł.

- Jak mówi wilk innym gdzie jest?

Zapytała Lydia.

- Wyje.

Powiedział Scott.

- Scott zawyj. Zawyj a ja oddzielne dobro od zła.

Powiedziałam. Scott zawył a ja w tym momencie wystartowałam biegiem. Zbliżałam się coraz bardziej. Stiles nas zobaczy i zrzucił grę. Nogitsune ryknął. Złapałam Stiles'a za rękę i wystawiłam drugą do przodu a lis odleciał na drugi koniec hali. Wtedy ocknęliśmy się. Zabrałam ich rzeczy do ręki. Łapałam oddech. Stiles siedział bez ruchu. Odłożyłam bransoletkę, kluczyki i spinkę na komodę.

- Umowa to umowa Lydia.

Powiedział Peter i zaciągnął Lydię do kuchni. Po chwili Stiles obudził się i chyba się krztusił. Odkleił taśmę i zaczął coś wyciągać z ust. Upadł na kolana i wszystko z niego wyleciało. Z bandaży zaczęła wyłaniać się postać. Cała w bandażach. Rzuciła się na nas. Peter i Scott złapali ją i przytrzymywali ją na fotelu.

- Czekajcie!

Krzyknęłam i zaczęłam odwijać bandaże z twarzy.

- Scott?

Zapytał Stiles.

- Scott.

Powiedział Deaton. Obróciliśmy się. Nie było ani lisa ani Lydii.

- Gdzie oni są? Lydia!

Wykrzyczał mój brat i wybiegł z domu.
Zadzwoniła do mnie Allison.

- Jest z wami Deaton?

Zapytała od razu.

- Tak. Co się dzieje?

Zapytałam.

- Przyjedźcie do szkoły.

Powiedziała po czym się rozłączyła. Wsiadłam do auta z weterynarzem i pojechaliśmy. Deaton ruszył do szatni. Zostałam sporo za nim. Gdy weszłam do pomieszczenia weterynarz wyrzucił muchę do odpływu. Isaac odszedł od niego i spojrzał na mnie.

- To ty? Naprawdę?

Zapytałam. On pokiwał głową i podszedł do mnie. Przytuliłam go mocno. On mnie z resztą też.

- Wracajmy do domu.

Powiedziałam. On pokiwał głową.

Wilczek ~Isaac Lahey~     WSTRZYMANEWhere stories live. Discover now