Czterdzieści osiem

Zacznij od początku
                                    

Tym dziwniej poczuł się, kiedy przez twarz jego rozmówcy przemknęła ulga. Z wolna skinął głową, myślami wydając się być gdzieś daleko. Już nie sprawiał wrażenia spiętego czy czujnego, chociaż Gabriel nie był pewien, czy to dobrze.

– Kiedy ją widziałeś... – powtórzył z namysłem. – To chyba dobrze.

– Tak uważasz?

Ulrich jedynie wzruszył ramionami. Zanim Gabrielowi udało się dodać cokolwiek więcej, mężczyzna z wolna wycofał się w głąb mieszkania – tak po prostu, jakby nic szczególnego nie miało miejsca. Przymknął drzwi, ale nie do końca, wciąż czujnie obserwując tkwiącego na korytarzu nieśmiertelnego. Ciemne oczy okazały się skupione i aż nadto bystre, nawet jeśli rozluźnione ciało wydawało się sugerować coś zupełnie innego.

– Oczywiście na górze nie wydarzyło się nic wartego uwagi – oznajmił, ostrożnie dobierając słowa. Ku zaskoczeniu Gabriela, tym razem w głosie mężczyzny dało się wyczuć ostrzegawczą nutę. Mam to uznać za groźbę...? – Nie mam powodów do niepokoju... Czyż nie?

– Ty mi powiedz – mruknął, nie mogąc się powstrzymać.

Przez chwilę mierzyli się wzrokiem. Czekał, próbując stwierdzić, czego tak naprawdę powinien się spodziewać po tym mężczyźnie. Być może prowokowanie go nie było dobrym pomysłem, ale nie dbał o to. Jeśli Ulrich zamierzał prowadzić tę rozmowę w ten sposób, jasno podkreślając, że mu nie ufa...

Drzwi zamknęły się z trzaskiem. Na korytarzu na powrót zapanowała cisza. Odetchnął, przez chwilę jeszcze spoglądając na wejście i nasłuchując. Warstwa drewna nie była w stanie zagłuszyć przyśpieszonego oddechu śmiertelnika po drugiej stronie. Gabriel był pewien, że Ulrich wciąż tkwił w przedsionku, w napięciu nasłuchując. Kto wie, może nawet spoglądał przez ledwo widoczny w mroku wizjer w drzwiach. Obaj zdawali sobie sprawę, kto miałby przewagę, gdyby Gabrielowi jednak puściły nerwy.

Potrząsnął głową. Wycofał się, nawet przez moment nie biorąc pod uwagę innego scenariusza. Zbiegł po schodach, wkrótce po tym wypadając na pogrążoną w ciemnościach uliczkę. Potrzebował chwili, by zapanować nad mętlikiem w głowie i dojść do wniosku, że spotkanie z tym mężczyzną w gruncie rzeczy niczego nie zmieniało. Przynajmniej na razie nic nie wskazywało na to, żeby Ulrich Wolfer im zagrażał. Och, jakby tego było mało, Gabriel jakoś nie wątpił, że sam zainteresowany wolał pozostać w cieniu. Na to przynajmniej liczył, nie chcąc rozważać, czy powinien być dla niego miły tylko dlatego, że mógłby mieć jakiś związek z Liz albo Leaną.

Wsunął dłonie do kieszeni, po czym obejrzał się przez ramię, by raz jeszcze spojrzeć na budynek za plecami. Energia, którą pochłonął, wciąż krążyła po jego ciele, ale już nie zwracał na to uwagi. Machinalnie omiótł wzrokiem elewację, spoglądając w miejsce, w którym – jak przynajmniej podejrzewał – znajdowała się jego dawczyni. Przez rozmowę z Ulrichem polowanie zeszło na dalszy plan, ale nie był w stanie w pełni zapomnieć, co przywiodło go do tego miejsca. W napięciu nasłuchiwał, wciąż spodziewając się, że głód powróci – intensywniejszy, zbyt gwałtowny i niespodziewany – jednak nic podobnego nie miało miejsca. Przyjął ten fakt z ulgą, stopniowo utwierdzając się w przekonaniu, że udało mu się wrócić do punktu wyjścia.

Dzięki Amelie. Cokolwiek zrobiła, kiedy pojawiła się w Seattle...

Musiał z nią porozmawiać, ale to wcale nie było takie proste.

Dźwięk komórki wdarł się w panującą ciszę, skutecznie wytrącając Gabriela z równowagi. Zamrugał, po czym sięgnął po telefon, wymownie zerkając na ekran. Nie znał numeru, który pojawił się na wyświetlaczu, ale i tak zdecydował się odebrać.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IX: KRWAWY KSIĘŻYC] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz