– Odsuń się – powiedział Sasuke, bo Kiba blokował wejście.

Kiba najeżył się, patrząc na niego z pod byka. Głos był cichy, ale go usłyszał. Miał naprawdę bardzo dobry słuch.

– Nie rozkazuj mi – warknął. No co za typ. Ledwo co wyszedł ze śpiączki, a już chciał wszystkich rozstawiać po kątach. Zamiast być wdzięcznym losowi, że w ogóle żyje, już pokazywał swoje humorki.

– Chcę przejść. – Sasuke spojrzał na niego i czy Kibie tylko się wydawało, czy w oczach błysnęła czerwień?

Burknął coś, ale odsunął się, robiąc im miejsce. Po chwili spojrzał na dziewczyny, z którymi wcześniej rozmawiał, ale one już nie zwracały na niego uwagi. No tak, zaczęło się – pomyślał. Już zdążył się przyzwyczaić, że po zakończeniu wojny Naruto i Sasuke zawsze byli w centrum uwagi, ale teraz byli już chyba podwójnie. Słyszał dzisiaj, jak kilka dziewczyn mówiło, że to słodkie, że są razem. Kiba nie widział w tym nic słodkiego, bo co może być słodkiego w tym cholernym Sasuke? Naprawdę nie rozumiał, jak Naruto mógł się w ogóle z nim całować i robić inne rzeczy, których nie chciał nawet sobie wyobrażać. Ble... Przecież to był Uchiha. Wredny, antypatyczny, przekonany o własnej nieomylności Uchiha. Kiba mógłby wymyślić jeszcze więcej cech określających Sasuke, ale ostatecznie machnął ręką i przywołał do siebie Akamaru.

W Ichiraku siedziało sporo ludzi, ale o tej godzinie nie było jeszcze tłumów, więc znaleźli miejsce na uboczu. Obaj czuli na sobie spojrzenia, ale starali się zachowywać tak, jakby nic się nie stało. Naruto głośno wybierał, co by chciał zjeść, a Sasuke siedział niewzruszony ze złożonymi rękami przy twarzy i przymkniętymi oczami. Myslał, nad tym wszystkim... Po aresztowaniu, nie chcąc, żeby Naruto się wygadał, pocałował go publicznie. To przyspieszyło niektóre rzeczy, ale jednocześnie dużo utrudniło. Teraz musieli zmierzyć się z zainteresowaniem mieszkańców i plotkami. Miał świadomość, że prędzej czy później ludzie przyzwyczają się do tego, że on i Naruto są razem, miał tylko nadzieję, że będzie to prędzej niż później. Nie bardzo mu się uśmiechało robić za lokalną atrakcję.

Naruto tym razem, co było wręcz niespotykane, nawet nie wziął dokładki. Widział chyba że Sasuke czuje się nieswojo, choć on nawet przez chwilę nie okazał irytacji. Jednak jego samego też w pewnym momencie zaczęła męczyć ta sytuacji. A kiedy już zauważył, jak jakiś młody chłopak rzucił Sasuke zaciekawione spojrzenie, postanowił, że chce jak najszybciej wracać do domu.

Naruto nawet nie wiedział, kiedy zaczął traktować mieszkanie Sasuke także jako swój dom. Nie wyobrażał sobie też, że mógłby go tu zostawić samego. W końcu nie był jeszcze do końca w pełni sił, dlatego musiał być tu przy nim.

Sasuke, od kiedy tylko weszli do środka, ze zdziwieniem rozglądał się dookoła. Mimo że Naruto zarzekał się, że sprzątał, jakoś nie do końca mu wierzył. A tu proszę... Wszystko na swoim miejscu. Nawet krzak pomidora, który wcześniej zabrał ze szpitala. Wyglądał co prawda żałośnie, ale był podlany, a połamany łodyżki poprzywiązywane do patyczków.

Usiadł na kanapie i spojrzał na Naruto. Kręcił się po kuchni i wydawał się jakiś taki... nieswój? Jakby nadal czymś się martwił.

Naruto chyba zorientował się, że jest obserwowany, bo westchnął i pokręcił głową. Podszedł i usiadł obok Sasuke, a po chwili wahania objął go mocno i schował twarz w zagłębieniu obojczyka.

– Ej, co jest? – Sasuke odsunął go lekko, tak, żeby móc spojrzeć mu w twarz. Zauważył, że jego spojrzenie było jakieś takie przygaszone.

– Po prostu... – Naruto sam nie wiedział, co ma powiedzieć. Odkąd tu wrócili, przypomniały mu się te wszystkie dni, kiedy spał w tym mieszkaniu sam, bo Sasuke walczył o życie. Czasami nachodziły go najczarniejsze myśli, również te, że już nie wróci. – Po prostu tak długo cię tu nie było...

SasuNaru HidenKde žijí příběhy. Začni objevovat