➸ BONUS ➸

3.1K 143 11
                                    

Szpitale były czymś, czego Summer zdecydowanie nie cierpiała. Nie dość, że jedzenie było bardziej, niż ohydne, to pielęgniarki emanowały chamstwem, które dosłownie przyprawiało o szał.

Była obolała, zmęczona, śpiąca i głodna, było jej zimno, a rozmowa telefoniczna jednej dziewczyny z sali, od dwóch godzin doprowadzała ją do białej gorączki.

Mała kruszynka, leżąca po jej lewym boku, dała o sobie znać, poruszając się nerwowo. Summer poprawiła kocyk, chroniący dzieciątko przed zimnem i spojrzała na nie z miłością. Zostanie matką było jedną z piękniejszych chwil w jej życiu.

Zbliżała się godzina jedenasta, gdy drzwi od sali otworzyły się, a w nich stanął jej chłopak, z zapasem jedzenia w dłoniach. Uśmiechnął się do niej czule, rzucając krótkie przywitanie w stronę kobiet, po czym podszedł do Summer i pocałował ją w nos.

— Witajcie, kobiety mojego życia. — uśmiechnął się szeroko. — Jak się czujesz, słoneczko?

— Zupełnie tak, jak myślę, że wyglądam. — westchnęła. — Czyli tragicznie.

— Wyglądasz wspaniałe jak zawsze. Głodna?

— I to jak. Cholera, ciesz się, że nie leżysz tu zamiast mnie. To, co dają do jedzenia jest obleśne. — odparła, podnosząc się lekko i biorąc małą na ręce. — Mógłbyś, proszę? — zapytała, podając mu dzieciątko, które ten przejął i położył w łóżeczku. Summer przesunęła się na tyle, by ten mógł usiąść obok, co zrobił, podając jej przywiezione przez siebie jedzenie.

Skarbie, jeszcze kilka dni. Uwierz mi, spędzanie dni bez Ciebie w domu jest dla mnie piekłem. Do tego Luke chyba czuje, jakby sam został ojcem. — Calum roześmiał się cicho, a ona przytaknęła. Blondyn odwiedzał siostrę conajmniej pięć razy dziennie i szczerze, dziwiła się, że dziś jeszcze nie zjawił się w szpitalu.

— Zostanie chrzestnym i mam wrażenie, że jest tym równie bardzo przejęty jak i przerażony.

— Przywiózł mi dzisiaj cztery paczki pieluch i ubranka, które jak to sam stwierdził „wybrał sam i są najpiękniejsze na świecie". Ubranka - w porządku, ale rozumiesz co to są cztery paczki pieluszek? — Calum zmarszczył nos, śmiejąc się.

— Będzie cudownym chrzestnym. - uśmiechnęła się pod nosem, na samą myśl blondyna w tej roli. — Jak się czujesz? — zapytała, a ten spojrzał na nią, z początku nie odpowiadając.

— Jak... ojciec. — odparł, bawiąc się skrawkiem jej koszuli nocnej. — Jak najszczęśliwszy ojciec na świecie. Jestem w niej tak strasznie zakochany. — brunet spojrzał na małą, która obecnie spała w najlepsze.

— Bo wygląda jak Ty, gdy się urodziłeś? — parsknęła, a ten przytaknął przez śmiech. — Rozumiem, Luke gdy ją zobaczył, to może zacznijmy od tego, że prawie zemdlał, ale uznał że wygląda jak on i to jego ulubiona siostrzenica. — pokręciłam głowa, a śmiech nie opuszczał Caluma nawet na moment. Głownie dlatego, że on i Luke nie byli ani trochę podobni.

Około godziny dwunastej, gdy Summer była w trakcie karmienia małej, drzwi otworzyły się znów, a w nich stanął Luke. Uśmiechał się z przejęciem, w dłoni trzymając niewielkich rozmiarów pudełeczko.

— Cześć Summer, cześć Cal i witaj mój najsłodszy bombelku. — wyszczerzył się jak głupi, patrząc na przyszłą chrześnicę. — Michael i Aurel niedługo tu będą. Zatkajcie jej uszka, gdy już tu wejdzie, on chce ją do cholery uczyć mowić. — odparł blondyn.

— O mój Boże. — jęknęła Summer, przymykając oczy.

— Jak się czujesz, matko mojego oczka w głowie? — zapytał, patrząc na siostrę i zaczesał długie włosy za ucho.

— Beznadziejnie, ale mam nadzieję, że już niedługo pozwolą mi stąd wyjść. Mała musi przejść jeszcze kilka badań, a po nich mam nadzieję wrócić do domu.

— Wybraliście już imię? — zapytał. Summer spojrzała na Caluma, gdyż imię dla ich dziecka, do kiedy tylko znali płeć, było zagadką.

— Myśleliśmy nad Leah... — odparł Calum, na co ona przytaknęła. — ...ale także nad Clarie.

— Posłuchajcie, nie chcę nic sugerować, ale zrobię to. Lucy jest najlepszym imieniem dla niej. — odparł poważnie, a para po chwili wybuchnęła cichym śmiechem. — No co?

— Pozwolę Ci wybrać jej drugie imię, ale błagam, pierwsze zostaw nam. I ani jedno, ani drugie nie będzie brzmiało Lucy. — uśmiechnął się brunet, a Summer przytaknęła.

— Niech będzie. — Luke wywrócił oczami. — Więc może...

— NO WITAM! — drzwi otworzyły się w akompaniamencie głosu Michaela. Summer spojrzała na niego i Aurel, a zaraz za nimi w sali pojawił się także Ashton i Hannah. — Co u moich przyjaciół i ich uroczej córeczki? Luke, odsuń się w tej chwili, i daj mi zobaczyć tego małego człowieczka! — Michael wepchnął się między Summer, a Hemmingsa, tak, że blondyn prawie przewrócił się do tylu. — Jest najsłodsza na świecie. Taka trochę czerwona, ale wyjdzie z tego. — Clifford odparł tak, jakby conajmniej był lekarzem. Kobieta uśmiechnęła się, odciągając małą od piersi i poprawiając koszulkę. — O cholera, przy ciąży cycki tak rosną? Aurel, skarbie, może przypadkiem jesteś w ciąży? — zapytał, patrząc na swoją ukochaną, na co kilkoro z nich roześmiało się, a dziewczyna pokręciła zrezygnowana głową. — No dobrze, czy mogę ją potrzymać? Obiecuję na wszystko, że jej nie upuszczę. — zapytał, a Summer delikatnie podała mu swoją małą kruszynkę. Ten uśmiechnął się czule i momentalnie stał się innym Michaelem. — Cześć, szkrabie, mówił ci już ktoś, że jesteś najsłodszą istotką na Ziemi?

— Jak się czujesz, młoda? — Ashton oparł się o ścianę, zakładając ręce na piersi. Summer spojrzała kątem oka na Michaela, Luke'a i Hannah, którzy zebrali się wokół małej.

— Szkoda gadać. Gdzie Debbie?

— Nie mogła wyjść z pracy, a cholernie chciała cię odwiedzić. Kazała Cię pozdrowić i przekazać, że niedługo wpadnie. Rozmawiałem też z Harrym i Rose, obiecali przywieźć małej coś z Hiszpanii. — Ashton uśmiechnął się szeroko. — Stary, a co z Tobą? Kto gotuje Ci obiady?

— Luke... — mruknął Calum, na co jego ukochana roześmiała się. — Twierdzi, że muszę się trzymać i wyglądać jak człowiek. Dba o mnie, jakby był moją matką.

Luke przebywał w ich domu dzień w dzień od kiedy Summer trafiła do szpitala, co jedynie bardziej utwierdzało ją w przekonaniu, że przejął się narodzinami swojej siostrzenicy. Jack i Ben zapowiedzieli się odwiedzić ich niedługo.

Wyjrzała za okno na słoneczną Australię, gdy wszyscy pogrążyli się w rozmowie. Wiatr lekko powiewał, o czym dawały znać kołyszące się drzewa. Tęskniła za świeżym powietrzem, za domem i o dziwo... pracą. Wiedziała, że nie prędko wróci do obsługiwania klientek w kawiarni, w której pracowała i szczerze za tym tęskniła. Aura, jaka panowała w budynku, zapadła jej w pamięć, zaś zapach świeżych bułeczek czuła dosłownie wszędzie.

Rosemary. — odparła w pewnym momencie, głośniej niż przypuszczała. Całą piątką spojrzeli na kobietę pytająco, jakby conajmniej brzydko zaklęła.

— Co? — Luke zmarszczył lekko brwi, a ona spojrzała na swoją małą córeczkę, którą ten obecnie trzymał w dłoniach.

Rosemary. — powtórzyła. — Chciałabym tak dać naszej córce na imię. - spojrzała na Caluma, którzy patrzył na ukochaną pełnym miłości wzrokiem.

— Jest piękne, ale skąd taki pomysł? —zapytał Ashton, na co Summer wzruszyła ramionami, bo szczerze mówiąc - nie miała pojęcia.

— Romarey brzmi wspaniale, kochanie. — Calum uśmiechnął się, łapiąc kobietę za dłoń. — A więc... czy to postanowione? — dodał, na co przytaknęła, patrząc mu prosto w oczy.

big brother ☼ luke hemmings ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz