➸ dwadzieścia sześć

6.1K 304 118
                                    

Summer:
Mógłbyś przynieść mi resztkę mojej, podkreślam, MOJEJ pizzy z kuchni? 

Wysłała bratu wiadomość, i powróciła do czytania książki. Chwilę pózniej przerwał jej jednak dźwięk wiadomości.

Luke:
Zjadłem ją.

Summer:
Chyba sobie kpisz, pRZECIEŻ NAWET PODPISAŁAM PUDEŁKO

Luke:
żartuję XDDD

Zablokowała telefon, i czekała, aż blondyn przyniesie jej jej własność. Zaczynała się już niecierpliwić, gdyż po pięciu minutach wciąż go nie było, i w momencie w którym już miała do niego pisać, drzwi od jej pokoju otworzyły się, a chłopak wszedł do pomieszczenia, trzymając w dłoni pudełko pizzy. Odłożył je na biurko, po czym wlazł na materac i położył na boku obok siostry.

—Co robisz?

— Probuję czytać. — uniosła do góry trzeci tom „Zmierzchu" patrząc na brata głupio. Ten nic nie odpowiedział tylko zaczął przyglądać się książce, a Summer na brak jego reakcji powróciła do czytania. W pewnym momencie jednak, zabrał jej książkę i odłożył ją na bok.

— Dobra, o co chodzi. — westchnęła, a ten zawtórował jej tym samym, po czym przekręcił się na plecy i zaczął bawić sznurkiem od swoich czarnych dresów.

— Dzwonił do ciebie Ashton? — zapytał, a ona zaintrygowana usiadła po turecku i zaprzeczyła. — Znalazł stałą pracę.

— To świetnie! Gdzie i jaką?

— No i właśnie o to chodzi, że... w Seattle.

— W Waszyngtonie? Przecież to do cholery na drugim końcu świata! — krzyknęła. Wiedziała, ze stała praca dla Ashtona była priorytetem, jednak nie spodziewała się, że będzie chciał wyjechać, aż tak daleko. Szczerze mówiąc, było jej przykro, że cztery wieczne papużki nierozłączki będą musiały się rozejść. Luke był zdecydowanie przybity tym faktem, było to widać juz na pierwszy rzut oka i nie dziwiła mu się, gdyż ją samą przybiła ta wiadomość. — Czyli mam rozumieć, ze wyjeżdża? — dodała, a ten przytaknął. — O cholera, powiedz mi kiedy to zleciało? Pamietam gdy byliśmy małymi bachorami, czuję jakby to było wczoraj, a dziś... Dowiaduję się, że powoli wchodzimy w okres wyfruwania z gniazd. Dlaczego nie możemy być wiecznie dziećmi? Dlaczego wiecznie nie możemy trzymać się wszyscy razem?

— To zdecydowani za szybko leci... Kto wie czy za rok, nie wyjadę ja, czy Mike, czy Calum... A kto wie, może zostaniemy tu już do końca życia. Wiem tylko, ze zanim się obejrzymy, wszyscy będziemy dużo dalej, z każdą chwilą, minutą, a nawet sekundą... Będziemy osiemdziesięcioletnimi ludźmi, z dziećmi i wnukami i nawet nie zauważymy kiedy ten czas zleci. Cholera, to wszystko jest przytłaczające. — urwał, podpierając się na ramionach i patrząc na siostrę dłuższą chwilę. — Ale jedno nie zmieni się nigdy.

— Co takiego?

— Ty zawsze będziesz tak piękna, jak teraz. — uśmiechnął się. Dziewczyna odwzajemniła gest. Chłopak przysunął się do niej i objął ją ramionami w talii. Ona zaś zaczęła bawić się jego miękkimi włosami, które były już zdecydowanie za długie, jednak wyglądał w nich dobrze.

— Luke?

— Tak?

Nie była do końca pewna, czy to pytanie, które chciała zadać było na miejscu, ale co miałam do stracenia?

— Powiedz mi, czym my jesteśmy? Czy to wszystko twoim zdaniem nie jest głupie? Czy to co robimy, będąc rodzeństwem, nie jest idiotyczne? Odpowiedz mi na moje pytanie, proszę, bo sama już nie wiem co myśleć... — westchnęła, a ten podniósł się i położył bokiem do niej, jedną dłonią jeżdżąc po jej udzie. Cały czas utrzymywał z nią kontakt wzrokowy, aż w pewnej chwili odwrócił się i uśmiechnął.

— A czy my kiedykolwiek zachowywaliśmy się jak prawdziwe, zgrane rodzeństwo? Nigdy nie było między nami takiej prawdziwej, rodzinnej więzi, nie umieliśmy się do końca dogadać, zawsze było jakieś "ale", nigdy żadne z nas nie przyznawało się do tego, ze drugie jest jego bratem czy siostrą. Wydaje mi się, że zawsze, od samego początku oboje ukrywaliśmy to, że tak na prawdę potrafimy tworzyć bardzo zgrane rodzeństwo i być dla siebie bliscy. Nie sądzisz, że te wakacje były pewnym przełomem? Zbliżyliśmy się do siebie jak nigdy, i kto by pomyślał, że wystarczyła do tego moja zwykła słabość i głupi przyjazd Jacka. Dopiero dzieląc ze sobą pokój i jedno łóżko, oboje, przynajmniej ja na pewno i wiem ze ty gdzieś w głębi serca tez, uświadomiliśmy sobie, że to wszystko co działo się wcześniej było niepotrzebne. A ja? Cholera, no co mam ci powiedzieć, stałaś się dla mnie bardzo, na prawdę bardzo bliska. I dążę do tego, że zdecydowanie zbyt bliska jak na siostrę. Ale nie umiem nad tym panować. — wzruszył ramionami, ujmując jej dłoń i splatając ich palce ze sobą. — Nie chcę. — dodał. — Czym jesteśmy? Jesteśmy dwójką idiotów, którzy mimo swojego bardzo bliskiego pokrewieństwa zachowują się jak para kochanków. Jest z nami coś nie tak, ale podoba mi się to. I nie chcę tego zmieniać. Szczerze mówiąc, to jak miedzy nami teraz jest, jest bezcenne, i za żadne skarby świata bym tego nie oddał. I nie myśl o tym. Po prostu bądź dla mnie, a ja będę dla ciebie. — uśmiechnął się całując wierzch jej dłoni. — Stałaś się dla mnie najważniejsza, proszę pamiętaj o tym przez cały czas. Nie mam pojęcia co między nami jest, skarbie. Cokolwiek by to nie było, nawet jeśli jest to przestępstwo, zależy mi na tym jak na niczym innym. — odpadł, wciąż trzymając ją za dłoń i co chwilę lekko muskając ustami jej wierzch. — Nie wyobrażam sobie teraz, z tej perspektywy całować się z kimś, kto nie jest tobą. Nikt inny nie jest wystarczajaco dobry.

— Wiesz, że to nie może tak w nieskończoność trwać?

— Wiem. Ale proszę, nie myśl o tym teraz... — dodał, wyciągając dłoń. — Chodź, przytul się do mnie. — westchnął, na co zawtórowała mu, po czym położyła obok i przytuliła do niego. Momentalnie przypomniała sobie jak przez długi czas sypiali tak co noc, na co odruchowo się uśmiechnęła.

— Zaśpiewaj mi coś. — podniosła lekko głowę, patrząc na niego. Ten uśmiechnął się lekko, wciąż świdrując wzrokiem sufit.

— Co na przykład?

— Coś swojego. I nie udawaj, że nigdy nie napisałeś żadnej piosenki, masz taki piękny głos. — dodała, podnosząc dłoń i palcem jeżdżąc po jego żebrach. Ten uśmiechnął się, przez krótką chwilę milcząc, po czym wziął głęboki wdech i zaczął melodyjnie i gładko śpiewać.

Take me back to the middle of nowhere
Back to the place only you and I share
Remember all the memories
The fireflies and make-believes

Kicking back in the old school yards
Singing songs on our guitars
This is our reality
Crazy, stupid you and me...*

I tak śpiewał, przez jeszcze dłuższą chwilę, a ona nie mogła się nasłuchać, jego pięknego głosu, z którego tak rzadko w pełni korzystał. Mogłaby słuchać go całymi dniami i nocami, i nigdy, za żadne skarby świata nie znudziłoby jej się to.

[a/n: kiedy w tym roku macie ferie?]

*na pewno wiecie, ze to Long Way Home

big brother ☼ luke hemmings ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz