➸ osiemnaście

7.2K 372 91
                                    

— Ten film jest beznadziejny.— westchnęła teatralnie Summer, zakładając ręce, na co Ashton roześmiał się i poprawił w miejscu, pochłaniając kolejną garść popcornu. Chwilę póżniej odwrócił się jednak w jej stronę, widocznie zdając sobie sprawę z tego, że na prawdę się bała. Westchnął, odstawił popcorn, wytrzepał dłonie o jeansy i posadził ją sobie na kolanach, po czym mocno ją przytulił. — Patrz, dziwny zbieg okoliczności, że momentalnie przestał być beznadziejny.

— Oj, skarbie... Czasami jesteś taką manipulantką. — odparł z uśmiechem.

— Kochasz tę manipulantkę. — dziewczyna tyknęła go palcem w klatkę piersiową.

— Kocham, najmocniej na świecie. — uśmiechnął się do niej i przelotnie pocałował ją w usta.

— Wtedy byliśmy kurewsko szczęśliwi. — odparła, patrząc na chłopaka i wspominając ich związek. Przechadzali się po parku dyskutując na przeróżne tematy. Coraz częściej zdarzało im się spędzać razem czas. Mimo wcześniejszych kłótni, Summer wciąż dobrze czuła się w jego towarzystwie.

— I wciąż moglibyśmy być, gdybyś tego nie zepsuła. — pokazał na nią palcem, a ona prychnęłam pod nosem.

— Nie zdradziłam cię wtedy, i dobrze o tym wiesz, Irwin. To, że Luke ci tak powiedział, to wcale nie znaczy, że to prawda. Zwłaszcza z tego powodu, że powiedział ci to właśnie on.

— Przecież wiem, po prostu wciąż lubię się z tobą droczyć, Summer. — uśmiechnął się obejmując ją ramieniem.

— Wiesz co? To trochę twoja wina. Zawsze byłeś o mnie zazdrosny. Zazdrość jest dobra, gdy nie jest toksyczna, a twoja była toksyczna.

— Masz rację, była. Zawsze chciałem, żebyś była moja, tylko i wyłącznie i chyba właśnie dlatego była jaka była. Po prostu bałem się ciebie stracić.

— To ty ze mną zerwałeś, nie ja z tobą. I pozwoliłeś mi po prostu odejść.

— Bo to ty tak po prostu odeszłaś bez walki. Jeśli nigdy mnie nie zdradziłaś, to dlaczego potem nie zawalczyłaś o to, bym zrozumiał swój głupi błąd i o to bym zwrócił ci honor? Kto wie, może wciąż byśmy ze sobą byli?

— Co nie zmienia faktu, że zazdrość niszczy nawet najwytrwalsze i najszczęśliwsze związki.

— Byłaś szczęśliwa ze mną?

— To były najlepszy czas mojego osiemnastoletniego życia. Ale potem wszystko się zepsuło, i wiesz wydaje mi się, że się zmieniłeś.

— Na lepsze czy gorsze?

— Sama nie wiem. — wzruszyła ramionami. — Zawsze bardzo chciałam, żebyśmy byli zgranym związkiem. Chyba oboje trochę się pogubiliśmy, nie sądzisz? — dodała, a ten po krótkiej chwili namysłu przytaknął. — Jesteś w porządku. Trzymam i już zawsze będę trzymała za Ciebie kciuki.

— Nawzajem, młoda. — uśmiechnął się i znów objął ją ramieniem i po czym rozpoczął zupełnie inny temat.

— Mam dość. — westchnęła nastolatka, zakrywając głowę poduszką. Był moment, kiedy przyszła jej cicha ochota na zadzwonienie anonimowo na policję, jednak uznała, że jakoś przetrwa głośną imprezę swojego brata. Granica jej nerwów wisiała jednak na włosku, a gdy ten włosek się zerwał, poderwała się z łóżka i pobiegła na dół. Mimo iż było tam na prawdę dużo osób, nie trudno było znaleźć Luke'a - był najprawdopodobniej najwyższy ze wszystkich zgromadzonych. Podeszła do niego i złapała go za nadgarstek, po czym pociągnęła za sobą.

— Stanowcza, ale lubię takie. Jak masz na imię, kocha... Summer? — otworzył szeroko oczy, widocznie dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, ze to jego siostra. Zabrał dłoń z jej talii, którą w międzyczasie zdążył tam położyć, po czym podrapał się po karku.

— Luke. Jest już bardzo późno w nocy, albo raczej bardzo wcześnie rano. W tym momencie wyrzuć tę dzicz z domu, bo za siebie nie ręczę i wykonam telefon na policję.

— Ale...

— Bez dyskusji. — uśmiechnęła się słodko. — Masz dosłownie minutę, z zegarkiem w ręku. — wyminęła go i pobiegła na górę, a gdy po chwili usłyszała, że muzyka ustała, a ludzie powoli zaczęli opuszczać ich dom, odetchnęła z ulgą. Przytuliła się do poduszki, chcąc zasnąć, jednak wierciła się dobre pół godziny, a krzątający się po domu Luke, tylko utrudniał jej zaśnięcie.

Gdy mniej więcej piętnaście minut pózniej drzwi od jej pokoju się otworzyły, a do pomieszczenia wszedł najprawdopodobniej właśnie on, uznała, że najlepiej będzie udawać, że po prostu śpi.

— Wiem, że nie śpisz, młoda.

Cholera. — westchnęła. — Czego chcesz?

— Nie bądź niemiła. Bo wiesz....

— No, co jest? — odwróciła się w jego stronę, podpierając się na łokciu. Chłopak jak to zwykle gdy miał iść spać - był jedynie w bokserkach.

— O wiele lepiej spało mi się z Tobą.

— Nie ma mowy. Jack wyjechał i oboje odzyskaliśmy swoje pokoje. — odparła. Mimo iż polubiła spanie we dwójkę, z resztą tak samo jak on, to starała się jak mogła trzymać między nimi pewną granicę.

— Ostatni raz? — blondyn uśmiechnął się szeroko. Spojrzała na niego i westchnęła głęboko. On doskonale wiedział, że nastolatka tego chciała, jednak jej duma jej na to nie pozwala. W pewnym momencie poddała się jednak i przesunęła, by zrobić bratu miejsce. Luke uśmiechnął się szeroko. — Gdzie byłaś dzisiaj z Ashtonem?

— Byliśmy na spacerze. To jakiś problem? — zapytała.

— Dlaczego z nim poszłaś? — nastolatka usłyszała westchnienie brata. Chwilę później przytulił się do jej piersi i objął jej talię, przez co leżał niżej od niej.

— A dlaczego miałabym nie iść? Zapytał „Ej, masz ochotę się ze mną przejść?" to powiedziałam „Tak, jasne, bo czemu nie?" Lepiej się dogadujemy od pewnego czasu. — wzruszyła ramionami, wplatając lewą dłoń w jego lekko wilgotne włosy. Uwielbiała się nimi bawić, a jemu zawsze sprawiało to przyjemność. — Mam nadzieje, że wszyscy uczestnicy twojej imprezy wyszli z naszego domu. — dodała, a on pokiwał głową.

Cholera, mógłbym zasypiać tak codziennie.

— Nic trudnego znaleźć sobie dziewczynę.

Wystarczysz mi Ty, żadnej innej nie chcę.

— Ale ja...

— Dobranoc. — przerwał jej uśmiechając się delikatnie.

big brother ☼ luke hemmings ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz