➸ trzydzieści osiem

3.9K 280 51
                                    

...miłość mojego życia.

Od kilku godzin te cholerne słowa dudniły w głowie dziewczyny, nie dając jej spokoju. Powinna spać, rano zaś wstać do szkoły, ale nie potrafiła zmrużyć oka. Zdecydowanie nie chciała tego usłyszeć, a jeśli już, to na pewno nie od niego. W momencie w którym ona za wszelka cenę chciała zapomnieć o wszystkim co ich łączyło, on mówił jej takie rzeczy; a to ani trochę nie pomagało.

Gdzieś około godziny drugiej w nocy, pękła. Nie mogła dłużej usiedzieć w miejscu, musiała wstać i rozluźnić się. Tak tez zrobiła; narzuciła na ramiona pierwszą lepszą znalezioną koszulkę, po czym najciszej jak umiała opuściła pokój i udała się do kuchni. Potrzebowała szklanki zimnej wody.

W domu panowała zupełna cisza, co trochę ją przerażało. Czuła się obserwowana przez wszystkie przedmioty znajdujące się w pomieszczeniach które przemierzała. Dla własnego bezpieczeństwa, rozświecała każde możliwe światło. Gdy już znalazła się w kuchni, odetchnęła z ulgą i powędrowała w stronę lodówki, gdzie czekała na nią butelka lodowatej wody. Nalała sobie pełną szklankę, którą chwile później opróżniła duszkiem. I tak wypiła tez drugą i trzecią szklankę wody, aż w końcu nie mogła na nią patrzeć i po prostu odłożyła na swoje miejsce w lodówce. Wciąż jednak czuła się źle, a durna formułka kilku słów mieszała jej w głowie.

Sama nawet nie miała pojęcia kiedy, w jej oczach stanęły łzy, by po chwili spłynąć po jej policzkach. Czuła się na tyle beznadziejnie, że nawet nad tym nie panowała. Żadna wcześniejsza kłótnia z nim, nie dotknęła jej aż tak, jak jego wyznanie miłości.

Po raz kolejny, nie czując najmniejszej ulgi po samej szklance wody, sięgnęła do szafki po pierwszy lepszy napoczęty alkohol. Kiedy tylko zaistniała sytuacja z Melanie, on zdecydowanie pomógł jej się odprężyć.

— Co ty robisz, do cholery? — usłyszała za sobą, na co aż podskoczyła i odwróciła się w stronę drzwi. Blondyn zdecydowanie bardzo zaspany stał w drzwiach, jedynie w czarnych bokserkach, jak to zwykł był sypiać. Jednym zwinnym ruchem schowała za siebie flaszkę z trunkiem, jednak on był szybszy. — Co w ciebie wstąpiło, po raz kolejny przyłapuje cię na piciu?

— O co ci chodzi? Jestem dorosła. — zmarszczyła brwi, by widzieć go chociaż odrobine lepiej. Nigdy nie miała mocnej głowy, wystarczyła odrobina alkoholu by wszystko przed oczami zaczęło jej się mieszać.

— Być to ty możesz co najwyżej głupiutka, bo do mentalnej dorosłości ci daleko. — mruknął, na co prychnęła na niego. Podszedł do niej i jednym, zwinnym ruchem zabrał jej alkohol, po czym odstawił go na miejsce. — Co się dzieje?

— Nic, co niby ma się dziać? — założyła ręce na piersi i z kpiącym uśmiechem spojrzała na niego.

— Co sprawiło, że spotkałem cię w środku nocy, siedząca w kuchni zamiast śpiąca i pijąca whisky? — zaśmiał się jednak nie było w tym ani deka rozbawienia. Momentalnie zawtórowała mu dwa razy głośniej, co wcale mu się nie spodobało. — Ciebie to śmieszy, tak?

— A jak myślisz idioto jeden, jaki może być powód, co? Najpierw mieszasz mi w głowie, sprawiasz, że się przyzwyczajam do bliskości między nami, później nagle sprowadzasz jakaś swoją koleżankę, spoko, ja dostaje kopa w dupę i traktujesz mnie tak, jakby nigdy nic między nami nie było, nie obchodzą cię moje uczucia, później jakby tego było mało, przychodzisz i cytuję, mówisz; doszedłem do wniosku, że takie coś dąży do nikąd. Jesteśmy rodziną, a rodzina się tak nie zachowuje. W porządku, rozumiem, dotarło wtedy to do mnie, ale jakby tego wciąż było mało, po tym wszystkim, co powiedziałeś co zdecydowałeś wbrew sobie, tak po prostu, bez skrupułów chcesz mnie pocałować i jeszcze do kurwy nędzy mówisz mi, że jestem miłością twojego życia?! Sam już chyba nie wiesz co mówisz i robisz, sam chyba się w tym pogubiłeś... Jeśli tak jest, to proszę nie mieszaj w to mnie, bo czasem nie daje rady, gdy za długo zdarza mi się o tobie myśleć. Jakbyś nie zauważył, od jakiegoś czasu jestem w tobie idiotycznie zakochana i każdy nawet najmniejszy gest bliskości, sprawia, ze wyobrażam sobie za wiele by potem cierpieć. — westchnęła, po czym wyminęła go i ruszyła na górę.

— Summer, zaczekaj! — jego zachrypnięty głos dotarł do jej uszu, jednak nie zareagowała na to idąc przed siebie i kierując do swojego pokoju. — Summer!

— Idę spać. — odparła, wchodząc machinalnie po schodach. — Jeśli masz jakieś pytania, to proszę, kontaktuj się z moim adwokatem. — westchnęła, otwierając drzwi od pokoju i wchodząc do środka. Na ślepo pokierowała się w stronę łóżka i po prostu zakopała w poburzonej pościeli. Gdy drzwi otworzyły się, a ona usłyszała głupi śmiech, westchnęła jedynie i wtuliła w poduszkę.

— Albo na prawdę tak cholernie ci się podobam, albo jesteś aż tak pijana, ze nie odróżniasz swojego pokoju od mojego. — usłyszała nad sobą, na co momentalnie otworzyła oczy i zeskanowała pomieszczenie w którym się znajdowała. Fakt, to na pewno nie był jej pokój.

Kurwa, serio? Słuchaj, wyjątkowo prześpij się w salonie, albo u mnie w pokoju, i tak za chwilę musisz wstać. — mamrotała pod nosem, a ten śmiał się w najlepsze. — Co jest z tobą nie tak?

— Porozmawiaj ze mną, Summer. — westchnął, ale ona na prawdę nie miała na to najmniejszej ochoty. Do tego, alkohol zrobił swoje, a ona nie kontaktowała zbyt dobrze, czego najlepszym dowodem było to, że pomyliła pokoje.

— Nie mamy o czym. — odparła, podnosząc się i siadając obok niego. — Ty powiedziałeś mi co myślisz, ja powiedziałam tobie co myśle i jesteśmy kwita. Ja zajmę się swoim życiem prywatnym, ty zajmiesz się swoim i każdy będzie zadowolony.

— Na prawdę aż tak ruszyła się szczera prawda?

— Jeśli „jesteś miłością mojego życia" to twoja szczera prawda, to uwierz mi wolałabym jej nigdy nie poznać i żyć w niewiedzy. — warknęła w jego stronę, jednak nie zraził się ani trochę, wręcz przeciwnie. Przysunął się bliżej i ujął jej dłoń w swoją.

— Kochanie... Daj mi w końcu coś powiedzieć, w porządku? — uśmiechnął się, na co wywróciła oczami. — I nie rób tak. Posłuchaj... Nie skończyłem tego bo chciałem. Zrobiłem to tylko i wyłącznie dlatego, że chciałem twojego dobra... Nie chciałem żebyś się zakochała, co w sumie nie wyszło, oboje się w sobie zakochaliśmy, ja po prostu... Nie chciałem żeby to zaszło za daleko.

— To wszystko już słyszałam Luke, powiedz mi coś, czego nie wiem. — westchnęła żałośnie.

— Na prawdę?

— Na prawdę co?

— Mam ci powiedzieć coś czego jeszcze nie wiesz?

— Cokolwiek, bylebym mogła iść spać.

— Summer, jesteś najpiękniejsza kobieta jaka widziałem w życiu na oczy. Wcześniej obcowałem z wieloma, ale dopiero w momencie w którym zbliżyłem się do ciebie zdałem sobie sprawę z tego, dlaczego żadna nie była dla mnie wystarczająca... Wiesz dlaczego? Żadna z nich nie była tobą. Jesteś moja siostra i jeśli mam być szczery, był moment w którym szczerze żałowałem wszystkiego co zdażyło się w wakacje, ale przyszedł kolejny, w którym uświadomiłem sobie, ze to było najlepsze co spotkało mnie w życiu... Że ty jesteś najlepszym co mnie w nim spotkało. Przepraszam, tak strasznie przepraszam za to co teraz powiem, ale nie dam rady dłużej trzymać tego w sobie.

— Nie. Luke, ja nie... — w jej oczach zagnieździły się łzy, więc przerwałam mu, jednak nie na długo. Ujął jej twarz w dłonie i spojrzał jej głęboko w oczy.

Kocham Cię całym sercem. Nigdy nikogo tak nie kochałem i obiecuję, że nigdy nie pozwolę, by stała Ci się jakakolwiek krzywda.

big brother ☼ luke hemmings ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz