➸ jedenascie

8.6K 431 159
                                    

— Jak się czujesz? — westchnął chłopak siadając obok niej na łożku, a przynajmniej tak jej się wydawało, gdyż miała zamknięte oczy i nie chciała póki co ich otwierać.

— Daj mi spokój, Luke. — warknęła. Chłopak jednak nie reagował. — Przepraszam. — westchnęła po chwili. — Po prostu jestem zdenerwowana.

— Rozumiem Cię doskonale i przysięgam, że gdybym był wtedy z Tobą, to byłoby z nim totalnie źle.

Summer przetarła mokre od łez oczy, i spojrzała na niego; był zmartwiony, zawzięty i zaabsorbowany tym, jak jego siostra została potraktowana. Spojrzała na niego żałośnie, a on westchnął, przysuwając się do niej. Podniósł ją i posadził na swoich kolanach. Ona zaś czując tego silną potrzebę, wtuliła się w niego i bez większego zastanowienia zaniosła płaczem.

— Uspokój się... Ten chłopak to po prostu zwykły kutas. Nie jest wart nawet zajmowania twoich myśli i nie zasługuje na nikogo. — objął ją jak małe dziecko przytulając do swojej piersi. — Ty zaś zasługujesz na kogoś milion razy lepszego, kogoś kto będzie przy tobie gdy bedziesz go potrzebowała, kto bedzie traktował cię jak największy skarb i swoją malutką księżniczkę, kogoś kto zadba o ciebie i twoje serduszko jak należy i kogoś kto będzie w stanie skoczyć za ciebie w ogień.

— Ciężko kogoś takiego znaleźć i wątpię, że mi się uda.

— Gdybyś tylko wiedziała... Summer. — westchnął. — Taka osoba może być nawet na wyciagnięcie ręki. Spójrz na mnie... — złapał ją za podbródek,
a ona wyprostowała się tak, że teraz ich twarze były naprzeciwko. — Zapomnij o tym frajerze. Zanim się obejrzysz znajdzie się ktoś pięć razy lepszy. — odgarnął z jej mokrych policzków poprzylepiane włosy. — Do tego, powiedz mi po co ci chłopak jak masz mnie! — uśmiechnął się szeroko, po czym roześmiał się, a ona mimo złego humoru zawtórowała mu.

— Ty jesteś moim bratem, bałwanie. Dzieci nigdy mieć nie będziemy.

— A kto wie? — znów wybuchnął śmiechem. — Do tego pamiętaj, że gdybyś tylko była w potrzebie samozaspokojenia, to jestem do twojej dyspozycji.

— Jesteś chory, Luke... — uśmiechnęła się, po czym zlazła nieporadnie z jego kolan na łóżko, a chwile pózniej wlazła pod koc i przytuliła do poduszki; była już wykąpana i gotowa do snu, w sumie tak samo jak on. — Chodź do mnie. — odparła, niewiele myśląc. On jednak uśmiechnął się, wstał, zgasił światło i odłożył telefon po czym położył obok siostry, obejmując ją - ostatnio oboje właśnie tak zasypiali, gdyż i jej i jemu niemożliwie się to spodobało. Do tego przecież - jak to dziewczyna zawsze sobie tłumaczyła - tak było raźniej. Nie minęła nawet minuta, gdy ręka blondyna znów podrażniła nagie ciało nastolatki.

— Ile razy mam ci mówić... — zaczęła, jednak chłopak przerwał jej.

— Że nie powinienem. — dokończył, naśladując jej głos. — Daj spokój. To tylko niewinne przytulanie się. — dodał. Sam jego dotyk wywoływał ciarki na całym jej ciele. Gdy zorientowała się, że jego dłoń zawędrowała w pewnym momencie zdecydowanie zbyt wysoko, gdyż w okolice jej piersi, złapała go za przegub.

— Mówiłam Ci, co się stanie, jak rączki zawędrują Ci za daleko? — westchnęła, chcąc zabrać jego dłoń, jednak mężczyzna, jak to mężczyzna - z definicji był silniejszą istotą. — Luke.

— Przestań gadać i pozwól mi spać.

— A ty przestań mnie dotykać, jesteśmy rodzeństwem, a to, co robimy jest dziwne. — westchnęła, jednak opuściła. Brakowało jej bliskości z mężczyzną - i na ten moment to było jej jedyne usprawiedliwienie.

— Nie jestem w stanie się powstrzymać. — mruknął ledwo słyszalnie.

— Co nie zmienia faktu, że musisz się hamować.

— Przecież wiem, że ci się to podoba, po prostu twoja duma i zdrowy rozsądek nie pozwalają tego przyznać.

— Masz rację, ale tego nie rób. — zabrała jego rękę, po czym odwróciła się przodem do niego i przytuliła no jego piersi.

— Masz ochotę wybrać się ze mną dzisiaj wieczorem do klubu? — zapytał, przesuwając się niżej, tak, że to teraz on przytulał się do niej i obejmował ją wokół talii. Wplotła dłoń w jego włosy i zaczęła zakręcać je sobie na palcach.

— Nie wolisz zabrać ze sobą jakiejś koleżanki.

— Wole zabrać tam Ciebie. — odparł, zachrypniętym głosem. Za każdym razem gdy bawiła się jego włosami, sprawiało mu to ogromną przyjemność.

— Jasne, dlaczego nie. Ale jeśli wybierasz się tam, by znaleźć dziewczynę na noc i już na samym początku zostanę sama zdana na siebie, to podziękuje z góry.

— Nie idę tam, żeby znaleźć jakieś tanie panienki, idę tam z tobą i z tobą chciałbym spędzić tam czas, z nikim innym.

— W porządku, ale musisz mnie pilnować, ostatni mój wypad z Hannah skończył się niezbyt ciekawie. — uśmiechnęła się pod nosem na co ten odpowiedział tym samym. Po chwili mocniej się do niej przytulił, mówiąc ciche 'dobranoc'. Zanim się spostrzegła, blondyn spał jak małe dziecko.

— Czy mogę już wejść? — dziewczyna usłyszała zza drzwi głos Luke'a, i poprawiła sukienkę, po czym przytaknęła. Drzwi otworzyły się, a do pomieszczenia wszedł blondyn; ubrany był w - jak to zwykle on, czarne obcisłe jeansy, do tego białą rozpiętą od góry na kilka guzików koszulę i czarne sztyblety. Przez szyję miał przewieszony przypadkowy łańcuszek, a kolczyk cały czas tkwił w jego wardze. Dosyć duży zarost dodawał mu uroku, zaś włosy zaczesał na bok. Dziewczyna tym razem postawiła na czerwoną, obcisłą sukienkę na ramiączkach, sięgającą do połowy ud. Włosy rozpuściła i wyprostowała. Do tego zrobiła mocniejszy niż na codzień makijaż, a na nogi ubrała czerwone szpilki, dzięki którym była wyższa, co nie zmieniało faktu, że w porównaniu do brata, to i tak było nic. — O cholera. Zdecydowanie muszę cię pilnować. — położył dłoń na karku, zeskanował siostrę wzrokiem i lekko zassał własny policzek. — Kurwa, jak Ty wyglądasz.

— Coś jest nie tak? — zapytała, patrząc z przejęciem na brata.

— Czy coś jest nie tak? Do cholery, wyglądasz jak milion dolarów.

— Dziękuję. — uśmiechnęła się. — Idziemy? — spojrzała na niego. Patrzył na nią od góry do dołu uporczywie gryząc wargę. — Luke, gapisz się. — westchnęła.

—Nie mogę uwierzyć, jak pięknie wyglądasz. — chłopak zrobił kilka kroków w jej stronę i po chwili spojrzał na nią z góry. —Ta sukienka ma trochę za duży dekolt.

— Przestań się patrzeć na mój dekolt, erotomanie. Idziemy, czy masz zamiar użalać się nad moim wyglądem?

— Chodźmy. — zaśmiał się, idąc za siostrą do wyjścia. Gdy byli już przy drzwiach, z salonu wyszedł Jack i spojrzał na rodzeństwo dziwnie.

— A gdzie to się towarzystwo wybiera?

—Idziemy na imprezę. — odparł Luke, naciskając klamkę, jednak wciąż patrząc na starszego brata.

— Więc nareszcie dojrzeliście i się pogodziliście?

— Przyjmijmy, że tak. — dziewczyna uśmiechnęła się, i też spojrzała na Jacka.

— Biorę samochód. — Luke wystawił dłoń, w której miał kluczyki w stronę starszego brata, po czym razem opuścili dom.

— Masz zamiar prowadzić po alkoholu?

— Nie mam zamiaru dziś pić. — wsiedli do czarnego samochodu. — W końcu muszę cię pilnować. Czuje, że nie będę mógł opuszczać Cię nawet na krok. Kurwa, wyglądasz zbyt dobrze.

big brother ☼ luke hemmings ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz