53 |Samotni przyjaciele|

1.6K 148 7
                                    

Luke

Uczucie bycia kochanym jest czymś, co dostajemy przynajmniej raz w życiu, przynajmniej tak powinno być. Ostatnio zacząłem zastanawiać się nad tym jak to jest z tą miłością. Wiem, że powodem tego jest Amanda i zdecydowanie w tym, co wam powiem chodzi o nią, ale wydaję mi się, że chodzi też o coś więcej. Mój ojciec był kochany przez moją matkę, ale nie bezwarunkowo, dostał miłość, prawda? Dostał miłość od rodziców i od rodzeństwa, ale czy tak naprawdę kiedyś ją odwzajemnił?

Jak kochać gdy tak naprawdę nigdy nie czuliśmy się kochani?

Dostawanie miłości to nie to samo, co jej czucie. Miłość czasem działa jak znieczulenie do bólu, a nie sama przyjemność. Tak było z moim ojcem i moją matką. On ją kochał, ale sam dostawał tylko znieczulenie, więc tak naprawdę nie miał pojęcia jak to jest kochać i jak dawać tą miłość.

U mnie i Amandy było zupełnie na odwrót. To ona kochała, a ja dawałem jej znieczulenie. Przynajmniej tak było gdy się rozstawaliśmy i znikaliśmy w swoich życia. Gdy byliśmy we dwoje kochałem ją równie mocno jak ona mnie, ale gdy się rozstawaliśmy i wracałem do świata pozbawionego miłości, nie potrafiłem kochać.

Jeśli nie potrafisz kochać, łatwiej też ranisz.

─ O kurwa, patrzcie kto tu się pojawił ─ pokazuję im środkowy palec ─ Co? Dziewczyna miała cię dosyć? Hemmings z dziewczyną.

─ Miałem was dosyć ─ Mike tylko się uśmiecha.

─ Czy ona ma jakąś magiczną cipkę czy coś? A może..

─ Zamknij się ─ mówimy jednocześnie z Ashtonem, co powoduję, że drugiemu z moich przyjaciół też rzucam mordercze spojrzenie.

─ Jesteś przy niej zupełnie inny ─ czuję się przy niej lepszy albo po prostu kochany. Kurwa, gdy tu jestem rozumiem jak to żałośnie brzmi.

─ Masz ─ Calum podaje mi skręta ─ Zabaw się trochę, nudziarzu.

To jest to czego mi brakowało. Trochę zabawy z przyjaciółmi. Papierosy to jedno, zioło to drugie, a do tego piwo to połączenie idealne. No i tak właśnie wyglądała większość naszych prób. Amanda będzie zła. Jebać Amandę. Już sam nie wiedziałem, gdzie są moje myśli i do czego prowadzą.

─ Więc gdzie byłeś cały miesiąc?

─ Pojechaliśmy do Cancun.

─ Ona też? ─ kiwam głową ─ Dobra, to tłumaczy tę pieprzoną różę na szyi. Ona kazała ci to zrobić? Jako dowód miłości czy coś?

─ Czy możesz przestać traktować Amandę jak kogoś kto mnie do czegoś zmusza? Jeszcze nie zauważyliście, że to ja zawsze za nią biegnę? Że to ja kurwa muszę się starać, żeby w ogóle czuć się jej wart? Nie ułatwiacie tego! ─ czyżbym już się upił? Kurwa, ten brak alkoholu mi nie służy, może jest więcej rzeczy, które mi nie służą...

─ A ty nie zauważyłeś, że to sprawia, że tracisz siebie? ─ biorę kolejne piwo, mam gdzieś to, że będę pijany, może czasem kurwa trzeba.

─ Dajcie mi kurwa spokój ─ i wtedy drzwi się otwierają i wchodzą przez nie laski. Laski, panienki jak się je kurwa nazywa? Czy to kolejna rzecz, którą już zapomniałem?

─ Cześć, dziewczyny! ─ przewracam oczami i zajmuję się skrętem.

W tej chwili po raz pierwszy żałuję, że nie mam swojego telefonu. Może czas go zacząć używać?

Jakoś trzy godziny później jestem już zdecydowanie pijany, a co gorsza z tego miejsca zrobiła się całkiem spora impreza. Nie pisałem się na to, ale w tej chwili nie specjalnie mi to przeszkadzało. Jakaś dziewczyna stale się do mnie przysuwała, aż niemal siedziała na moich kolanach. Miałem to gdzieś, zdarzało się to tyle razy, że nie zdziwiłbym się gdyby chciała rozpiąć mi spodnie. Nie, czekajcie ona właściwie zaczęła to robić..

─ Kurwa, przestań tu są ludzie ─ trzepocze rzęsami.

─ Może byśmy udali się w jakieś bardziej ustronne miejsce? ─ nie znam jej imienia, ona też mnie o nie nie zapytała, nie jestem pewien czy to ma znaczenie.

─ Jasne ─ znikąd pojawia się Ashton.

─ Kochanie, sorry, ale on ma już na dzisiaj dosyć ─ opadam na kanapę, nie chce mi się z nim kłócić i tak w ogóle nie jestem podniecony. Może znudziły mnie akcje na widoku, a może jestem zbyt pijany ─ Co ty robisz, Luke?

─ Ta impreza jest kurwa nudna ─ wstaję z kanapy tylko po to, żeby ponownie na nią opaść ─ Kto chce się zabawić? ─ krzyczę w tłum ─ Zróbmy konkurs najlepszego tańca na kolanach! ─ patrzę na Ashtona wymownie ─ Dalej Mike chodź, ty Ashton też możesz ─ ktoś ustawia trzy krzesła, a my na nich siadamy.

─ Nie rób tego ─ mówi Ashton.

─ Wróciłem do przyjaciół, to jest to czego chcieliście, prawda? ─ nie mam pojęcia jaka muzyka rozbrzmiewa w pokoju i skąd, ale nic mnie to nie obchodzi.

Trzy chętne dziewczyny pochylają się nad nami, a ja jestem zbyt pijany, żeby w ogóle móc się nad tym skupić. Wyciągam ręce i ściskam cycki dziewczyny przede mną, mimo wszystko na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Ashton patrzy na mnie, a potem wstaje i zrzuca z siebie dziewczynę. Wychodzi bez zastanowienia, a gdy wraca.. mnie też ściąga z krzesła.

─ Wystarczy, koleś ─ praktycznie mnie stamtąd wyrzuca.

Gdy staję przed domem, a raczej przed garażem zauważam Amandę.

─ Co tu robisz, kurwa? ─ ona tylko mi się przygląda.

─ Wsiadaj do samochodu ─ mówi Ashton ─ Przyjechała po ciebie.

─ Nie potrzebuję pieprzonej niańki! ─ jeszcze raz patrzę na Amandę, która kompletnie nic nie mówi tylko wraca do samochodu.

W końcu ja też do niej dołączam.

─ Jesteś zła? ─ pytam.

─ Nie stało się nic czego bym się nie spodziewała. Muszę cię kochać ponad to, chcę cię kochać ponad to ─ wiem, co mówi, ale nie wiem czy jestem w stanie się tym przejąć ─ Ale czy ty mnie kochasz ponad to?

─ Jestem zbyt pijany, żeby wiedzieć o czym kurwa mówisz ─ ona kiwa głową.

─ To w jakiś sposób zabawne, gdyby nie twoi przyjaciele możliwe, że nigdy nie byłbyś taki, a gdybyś taki nie był moglibyśmy się nie poznać. Myślisz, że byłoby nam lepiej bez siebie?

Nie odpowiadam, bo gdy tylko samochód rusza, ja zaczynam rzygać. Kurwa, dlaczego tak właściwie się upiłem?

My lover is not my love XO [18+]Where stories live. Discover now