22 |Cukierki zamiast lodów|

2.3K 169 9
                                    

Amanda

– Zbieraj się! Czas do szkoły! – nie spałam z nim zeszłej nocy, gdy tylko weszliśmy do mojego pokoju nagle doszłam do wniosku, że nie chce tego robić. Nie byłam pewna, czy nawet chce go tutaj.

Nie mam pojęcia, czy zaliczył w końcu numerek czy może dostał loda, a może to on jej coś dał? Jest tyle możliwości tego, co mogło się wczoraj wydarzyć.

– Nie chce mi się – ciągnie mnie na siebie, ale szczerze? Gdy zaczynasz myśleć trzeźwo, wiesz, że tak nie powinno być. Od początku do końca żadna z tych sytuacji, którą stworzyliśmy, nie przyniosła nam nic dobrego.

– To ja idę, ty zostań.

– Nie pójdziesz tam sama – szybko wstaje i ubiera się w ciuchy, w których wczoraj przyszedł – Muszę tu zostawić jakieś rzeczy, mam dosyć tych nieświeżych – jak mam go odbierać?

– Musimy też po drodze kupić jedzenie albo zrobić zakupy po powrocie. Tata zostawił pieniądze.. – to jest test, nie wstydzę się tego, że testuje kogoś takiego jak go.

– Mam próbę – oczywiście, że ma.

– Powiedziałam 'my'? Miałam na myśli siebie – tak, może takiego faceta jak Luke nie powinno się podchodzić, bo on i tak nie zrozumie.

– Przyjadę wieczorem – całe moje życie to niepewność. Niepewność czy będę wystarczająca albo warta czyjegoś czasu. On sprawia, że na raz czuje się dobra jak i zła.

– Jak przyjedziesz z kolejną historyjką, to wyrzucę cię i nie zapytam o prawdę – mimo, że tej też nie znam.

– Nigdy nie myślałem, że lubię takie władcze kobiety – parskam śmiechem, a mu udaje mnie się w końcu do siebie przyciągnąć.

– Idźmy na drugą lekcje – sunie nosem po mojej szyi aż do obojczyka – Weźmy wspólny prysznic, czy coś.

– Jesteś bardzo przytulaśny.

– Nie, kurwa – prawie wyskakuje z łóżka, jakbym go właśnie uraziła, bo to chyba nie uwłacza jego męskiemu ego? – Masz racje chodźmy do szkoły.

– To jest to czego chciałam – on nie lubi się ze mną zgadzać. Nie lubi, gdy mówię mu 'nie', ale chyba najbardziej na świecie nie lubi, gdy po prostu jestem obok.

Każde z nas jedzie do szkoły swoim samochodem, w końcu nie możemy być za blisko, kim byśmy wtedy byli?

– O jesteś! – Nico dopada mnie, gdy ledwo wychodzę z samochodu – Nie było z tobą kontaktu przesz resztę weekendu – Luke stoi oparty o swój samochód i mi się przygląda.

– Możesz coś dla mnie zrobić? – przysuwam się bliżej niego i ściskam jego koszulkę w dłoń – Pocałujesz mnie, Nico? – patrzy na mnie niezrozumiale – Pamiętasz jak ci kiedyś pomogłam z tą dziewczyną? Musisz dla mnie zrobić to samo.

– Skończę z podbitym okiem? – kręcę głową, a to na szczęście go przekonuje.

Nico przysuwa się do mnie i muska moje usta. Zostawia kilka delikatnych pocałunków w kącikach ust, a potem całuje mnie z zapałem. Jego język wsuwa się do moich ust.

– Wystarczy, kurwa – patrzę przed siebie na wściekłe oczy Luke'a.

– Powinnam mu pozwolić zejść w dół siebie, a byśmy byli kurwa kwita – zostawiam ich tam obu, mając gdzieś, co którykolwiek sobie myśli.

– Co ty sobie kurwa myślisz? – obracam się i z zamachem uderzam go w policzek – Pojebało cię!

– Im dłużej o tym myśle, tym jestem bardziej wściekła! – mam gdzieś, że robię scenę przed szkołą – Przyszedłeś jakby się nic nie stało! Położyłeś się ze mną do łóżka!

– Uspokój się do cholery.

– Która to? Pokaż mi, która – tak jest właśnie, gdy kumulujesz w sobie emocje.

– Nic się nie wydarzyło, za to ty pocałowałaś swojego pierdolonego przyjaciela.

– I teraz pocałuje ciebie tymi samymi ustami – przyciskam usta do niego, ale on mnie odpycha – Nie myśl, że moje usta dotkną twojego fiuta!

Dumnie kroczę przez korytarz. Nie wiem, co mi się stało, ale gdy tylko zobaczyłam jak znowu się zamyka, wiedziałam, że nie mogę mu tego odpuścić. On musi się nauczyć ponosić konsekwencje, a ja muszę nauczyć się przestać płakać. Ocieram łzę z policzka.

– Kim jesteś, Amanda? – pytają mnie równocześnie Christina i Nico.

– Nie moją siostrą, w końcu nie nią – nie zyskałam jakieś super pewności siebie, ale wiem jedno, jeśli chodzi o Luke'a nie będę Lexi.

– Możesz mnie tak całować kiedy chcesz – Nico szturcha mnie w bok i przysuwa usta do mojej szczęki.

– Przepraszam za to – teraz gdy emocje opadły, znowu się rumienię.

– Wstawaj – obracam głowę w jego stronę – Patrzę już na to wystarczająco długo – warczy przy moich przyjaciołach.

– Nie jestem pewna czy chce to robić.

– Za późno – ma racje – Wstań albo ci pomogę –nie boje się tego, on chce, żeby tak było, ale tak nie jest.

Wstaje bez słowa, a on wyciąga mnie stamtąd.

– O co ci chodzi? – chce mi się płakać, a zarazem śmiać.

– Nie zdawałam sobie sprawy jak to boli – szepcze, po czym zaciskam usta w wąska linie.

– A mnie kurwa nie boli, gdy całujesz go na moich oczach? Jeśli myślisz, że to jest cholerną grą...

– Przynajmniej nie wsadzam nikomu nic do ust! – teraz czuje zbierające się łzy.

– Ja też tego nie zrobiłem! – nie wierze mu.

– Uważaj, co mówisz w takim razie.

– Bądź gotowa o osiemnastej – i niby jaki to ma sens albo kontekst?

– Chyba sobie żartujesz!

– Bądź kurwa gotowa.

No i z nim wszystko wyglada właśnie tak.

***
Mam ogromną pisarską za wiechę, przepraszam za to.

My lover is not my love XO [18+]Where stories live. Discover now