19 |Szukając drogi|

2.3K 172 4
                                    

Amanda

– Przecież możemy zamówić jedzenie – jest niedzielny poranek. Odkąd wczoraj wstał świat dla nas nie istnieje.

– Może chce ci pokazać moje zalety? – wymachuje w jego kierunku drewnianą łyżką.

– Właśnie ich dotykam – ściska mój tyłek w dłoniach.

– Lubię gotować – on zamiast słuchać tego, co mam do powiedzenia całuje mnie za uchem – Jakim cudem nie masz jeszcze dosyć? – nie wiem czy po rozmowie, o której swoją drogą nie rozmawialiśmy następnego dnia, powinnam zacząć się hamować z niektórymi rzeczami.

– Taki ze mnie facet, zawsze gotowy – pociera swoim penisem o moje pośladki.

– Jestem głodna, Luke – chce, żeby tu po prostu był. Nie chce zastanawiać się nad tym, co przyniesie poniedziałek albo ktoś ciekawszy ode mnie.

– Zamówmy jedzenie, a w między czasie zajmiemy się czymś innym – więc dostaje drewnianą łyżką po łapach – Ała!

– Moje jedzenie jest smaczniejsze, koniec kropka.

– Dobrze, już dobrze – wyciąga z kieszeni papierosa. Cały dom nimi śmierdzi, ale to jednocześnie jego zapach, wiecie?

– Możesz pomóc – teraz wybucha śmiechem.

– Mogłabyś się rozebrać do naga, to miałbym na co popatrzeć – znowu go uderzam, ale gdy chce to zrobić ponownie, blokuje mi ręce za plecami – Od kiedy to jesteś taka odważna?

– Może nie poznałeś jeszcze wszystkich moich twarzy? – cholera mną nadzieje, że nie.

– Zabawne, bo to samo myśle o sobie w stosunku do ciebie – siada na blacie i zaciąga się papierosem – Kiedy twój ojciec wraca?

– Jakoś w przyszłym tygodniu.

– Czujesz się samotna? – pyta, mocno mnie zaskakując.

– Czuje się tu lepiej niż we własnym domu. To przykre, wiesz? Mieć rodzinę, która jest nią tylko z nazwy. Wiem, że to moja wina, ale nie w całości.

– Lexi opowiadała o was, oczywiście gdy zapytałem, bo wcześniej obchodziła ją tylko ona.

– Nie obchodzi mnie już ona. A gdy mama powie, że już czas wrócić, wyśmieje ją. Każdy popełnia błędy, wiesz? – zaciskam dłonie na blacie – Ale tylko ja za moje ponoszę konsekwencje, nawet ty nie poniosłeś za swoje.

– Poszedłem do Lexi i poprosiłem, żeby mnie uderzyła, że każdy cios, który przeznaczyła dla ciebie, należał się mi. Odmówiła i dodała, że może mi to wybaczyć. Wyśmiałem ją, a i tak mnie nie uderzyła.

– Dziękuje – ściskam jego kolano – Nie musiałeś.

– Nikt cię więcej nie uderzy, rozumiesz? – patrzy na mnie i po raz kolejny rzuca obietnicą, którą nie jestem pewna czy jest w stanie spełnić.

– Jesteś dezorientujący – kiwa głową – Nawet nie jestem pewna, co tutaj robisz.

– Spędzam z tobą czas – zaczynam przygotowywać nam śniadanie, nie jestem do końca pewna, co to będzie, ale mam nadzieje, że będzie mu smakowało. Może chce zrobić wrażenie, a może chce go otruć? Wiecie, trujące rzeczy, mogą być niepozornie piękne jak i pyszne.

– Co będzie jutro? – pytam szeptem, gdy on łapie mnie za biodro i przyciąga do siebie.

– A co byś chciała? – nie odpowiada się na takie pytania komuś takiemu jak Luke, bo on sprawi, że będzie ci się wydawało, że masz to czego właśnie potrzebujesz, a to dostaje wszystko.

– Muszę pojechać do domu po świeże rzeczy i mogę tu zostać póki twój ojciec nie wróci.

– Co? – klepie mnie w tyłek.

– Nie bądź taka zaskoczona, u mnie w domu jest cholernie nudno, a tutaj chociaż zawsze zaliczę – nie wiem czy on wierzy w to, że nadaje się tylko do seksu, czy wszystkich dookoła podpuszcza.

– Nie wiem, co my robimy... – nim zdążę usłyszeć odpowiedź, dzwoni dzwonek do drzwi – Kto to? – pytam go, jakby mógł znać odpowiedź.

Idę otworzyć drzwi, a w nich stoi Ashton.

– Cześć, pomyślałem, że sprawdzę, co u ciebie – wiem kiedy Luke wchodzi do pokoju. Czuje zapach dymu i nie patrząc na niego domyślam się jaki ma wyraz twarzy.

– Cześć, Ashton – Luke mnie nie dotyka, ale samym tonem głosu daje Ashtonowi do zrozumienia, że nie jest mile widziany.

– Co ty tu kurwa robisz? – pyta go Ashton.

– Twoje usługi nie są już wymagane – obracam się w stronę Luke'a, a on się uśmiecha.

– Wiedziałem, żeby cię z nim nie zostawić – mówi cicho – Ale mam to kurwa gdzieś. Cokolwiek ci obiecał i tak tego nie dotrzyma. On sprawia, że tracisz wszystko, gdy on czuje się kimś.

– Gówno wiesz – warczy na niego Luke.

– Znam cię lepiej niż ci się wydaje. Zranisz ją – potem patrzy na mnie – Myślałem, że jesteś bystrzejsza.

– Przepraszam, Ashton – szepcze, w ogóle na niego nie patrząc.

– Możesz na mnie liczyć, gdy on zniknie, ale tylko dlatego, że on od samego początku z tobą pogrywa – to brzmi jakby on był bardziej winny ode mnie.

– Ashton, twój czas się skończył – podchodzę albo podbiegam do niego i całuje go w policzek. On mocno łapie mnie za biodra.

– Uważaj na siebie – szepcze, po czym wychodzi.

– Co ty sobie myślisz?

– Proste, jesteś kurwa moja i mam nadzieje, że to do ciebie dociera, a teraz chodźmy dokończyć obiad.

Ignoruje go, gdy wracamy do kuchni. Jestem zła na siebie, ale jednocześnie nie czuje, żeby Luke był tak zły jak twierdzi Ashton, to wręcz niemożliwe, żeby ktoś był taki..

– To twój przyjaciel – mówię w końcu – Dlaczego go tak traktujesz?

– Są granice przyjaźni, a ty jesteś jedną z nich – dlaczego? Nie zdaje tego pytania.

– Nie będziesz żałował? – wzrusza ramionami.

– To nie działa tak jak ty myślisz – sięga po papierosa.

– Więc mi wytłumacz – Luke się uśmiecha, jakby sobie coś przypomniał.

– Jesteś granicą, ale nie końcem. Będziemy kurwa przyjaciółmi nawet, jeśli ktoś z nas kogoś zabije, to taki nasz pakt, ale nie zawsze będziemy grać fair, żeby dostać coś kosztem kogoś innego – uśmiecha się szerzej – W tym wypadku, żaden z nas nie gra fair, a Ashtonowi rzadko się to zdarza.
Musisz być cholernie wyjątkowa – nie powinnam się rumienić przy tej rozmowie.

Nie pytam czy dla niego też. W ogóle nie zadaje pytań. Żyje tym, co chce widzieć, bo w ten sposób on może jest obok, a ja nie płacze.

***
Jutro nadrobię zaległości. Dzisiejszy dzień za szybko mi zleciał. Ale jutro wszędzie pojawia się rozdziały.

My lover is not my love XO [18+]Where stories live. Discover now