8 |Zawsze ja|

3.1K 211 6
                                    

Amanda

Mogłam się tego spodziewać, każdy z nich ma ze sobą dziewczynę. Luke nawet nie próbował mi ich przedstawiać. Jestem pewna, że nie zna imion tych dziewczyn. Od Ashtona, którego poznałam na imprezie, dostałam skinienie głowy. Stoję oparta o boczne drzwi, gdy oni wsadzają sprzęt do samochodów.

– Myślisz, że zostaniemy dzięki nim sławne? Może kiedyś zaproszą nas do zagrania w teledysku... No wiesz, w końcu nie bez powodu z nimi sypiamy. Chodzi o pozycje i o...

W co ja się wpakowałam? Może i oni im nie płacą, ale one zdecydowanie są zainteresowane pieniędzmi. Czuje się głupio, bo pomimo, że zabrałam Lexi pare rzeczy z szafy to dalej czuje się dziwnie.

– Myśle, że musimy bardzo często opadać na kolana. Luke nie lubi gdy używam zębów, a wasi? – krzywią się przez chwile – No dajcie spokój! Przez fiuta do sławy!

Czuje za sobą jego ciepło, a potem oddech na szyi.

– Widzę, że poznaliście już jej uroczą osobowość – obracam głowę i nagle oblewam się rumieńcem, on mnie całkowicie onieśmiela.

– Wiedzieliście, że oni śpiewają disco? – dziewczyny się krzywią – O tak! Będziecie w ich teledyskach w koszmarnych perukach i koszulkach spłaszczająca wasze cycki.

– O co ci kurwa chodzi? – wzruszam ramionami.

– Jedźmy już do Portland, a potem możemy iść się bzykać – po raz pierwszy się nie uśmiecha – Och, powiedziałam to na głos? Po to tu jestem, żebyś miał kogo przelecieć, gdy będziesz miał ochotę.

Ciągnie mnie za ramie i stawia przy swoim samochodzie.

– Zaraz się rozpłaczesz – ma racje, zaraz się rozryczę, jak małe dziecko. 

– Po prostu nie myślałam, że pierwszy chłopak, którym będę... – nie chce tego mówić.

– Dokończ – ściska moje ramię.

– To nie ma znaczenia, jedźmy już. Wiedziałam w co się pakuje.

– Jesteś tak kurewsko popieprzona – ma racje, bo ani przez chwile nie pomyślałam, żeby po prostu stąd pójść i zakopać się pod pościelą.

– Jedźmy już, chce usłyszeć wasz zespół – to jest mój problem, chce poznać kolesia, który chce się bzykać. Jestem taka naiwna.

Jestem tutaj jedyną dziewczyną, którą interesuje ta muzyka, a zarazem jedyną, która chce czegoś więcej.

Wsiadam z nim do samochodu, na miejsce gdzie nie raz widziałam Lexi. Podróż do Portland trwa stąd dwie godziny. Zamierzam całą drogę przespać, a potem zobaczyć go w pełnej krasie.

– Co tam u Lexi? – ignoruje go. Opieram głowę o szybę i po prostu chce zasnąć – Ignorujesz mnie?

– Pozwól mi spać, żebym potem w pełni mogła zadowolić twojego fiuta – ściska moje kolano, niemal boleśnie.

– Jesteś pełna gówna, Amanda – parskam śmiechem.

– Ty też, ale ja się tego wstydzę.

– To przestań. Lexi by się nie zawahała, cholera ty nie wiesz co ona robi, żeby mnie zatrzymać.

– Nie obchodzi mnie co ona robi i jaka jest w tym dobra. Chciałam pojechać na jakiś koncert, w porządku? – zabiera dłoń z mojego kolana – Wiem po co mnie tu zabrałeś, ale...

– Nic nie mów, mam dosyć tej poważnej rozmowy, która nigdy nie powinna mieć miejsca.

Więc milczę resztę drogi. Udaje mi się nawet na trochę zasnąć, budzi mnie jednak próg zwalniający. Wiem, że zatrzymuje się w jakimś gównianym miejscu, ale nie myślałam, że w jednym pokoju. Teraz rozumiem dlaczego nie ma tu księżniczki Lexi.

– Chodź, Amanda, napij się z nami – Luke ze mną nie rozmawia, nie dziwie mu się. Daje się pieprzyć kiedy chce, a potem z tego powodu prawie płacze. Po co mu to? Może mieć każdą.

Ashton proponuje mi piwo, a ja chętnie je przyjmuje.

– Tylko się kurwa nie upij – syczy Luke – Następnym razem cię tak zostawię, zrozumiałaś?

Jest całkowicie dezorientujący.

– Dobrze – Ash kładzie dłoń na moim kolanie.

– Przedstawił cię już? – kręcę głową – Ten u którego blondynka siedzi na kolanach to Calum – jedyny z ciemnymi włosami – Ten co odpiera ataki dziewczyny to Mike – kolejny blondyn.

– A twoja dziewczyna jest gdzie? – Ash wodzi po mnie wzrokiem od góry do dołu.

– Obawiam się, że tam gdzie twój facet – nawet się nie zorientowałam, że go nie ma – Ale to dobrze, ta suka była strasznie wkurzająca.

– Cóż ja też jestem, dlatego on jest tam – wskazuje na drzwi łazienki.

– Jesteś od tego lepsza – szepcze mi do ucha.

– Nie jestem – wbijam paznokcie w gówniany materac.

– Co tutaj robisz? Tak naprawdę? – nasza rozmowa odbywa się szeptem. Inni są zbyt zajęci pocałunkami i błądzeniem po ciałach.

– Lubię dobrą muzykę i...

– Naprawdę Amanda, trzymaj się od niego z daleka – Luke wychodzi z łazienki. Nie wygląda jakby przed chwilą uprawiał seks. Za nim wychodzi kolejna blondyna z doczepionymi włosami.

– Zabieraj z niej swoje łapy, Ashton – on za to przysuwa się jeszcze mocniej do mnie i drażni oddechem moją szyje.

– Bo co? – całuje mnie w szyje, przechodzą mnie ciarki, ale potem czuje tylko złość.

– Amanda – nie mogę wstać. Nikt normalny w tej sytuacji by nie wstał. Ashton się ode mnie nie odsuwa, ale też mnie już nie całuje.

– Ty możesz zabawiać się z moją panienką?

Luke nie odpowiada, po prostu wychodzi i trzaska drzwiami. Od razu się podnoszę, żeby wyjść za nim. Jednak Ash ściska moje kolano i z powrotem sadza mnie na łóżku.

I tak wstaje i za nim wychodzę.

Zapłacę za to później.

**
Ta piosenka tu idealnie pasuje 😂😂

My lover is not my love XO [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz