16 |Greenlight|

2.7K 203 16
                                    

Amanda

Zawsze lubiłyśmy z Lexi bawić się w policjantów i złodziei. To była nasza ulubiona zabawa póki Lexi nie zaczęła interesować się baletem, a ja stałam na straży jej aplauzów i zajętych miejsc na widowni. Potem z kolei byłem złodziejem marzeń, potem czyli teraz. Dopiero po tak wielu latach stałam się złodziejem. Możecie nie rozumieć tego dziwnego obrazu, który wam przedstawiam. Stałam na straży Lexi, a potem stałam się jej największym wrogiem. Byłam zdrajcą własnej rodziny, bo raz ktoś dał mi na chwilę to czego nie dawała mi rodzina - zainteresowanie. Może wielbił moje ciało, a nie duszę, ale w tamtej chwili to wystarczało. 

Dzisiaj jednak szłam na randkę z kimś kto wydawał się widzieć coś więcej niż moje wysportowane ciało i ładne cycki. Jak już wiecie nie jestem najlepsza w ocenie, ale nie jestem też w tym najgorsza. Niektórzy chcą od ciebie, żebyś był posłuszny, inni chcą od ciebie, żebyś ich kochał, a jeszcze inni kochają ciebie i nie chcą nic w zamian. Ta ostatnia grupa jest najrzadsza i w moim odczuciu nawet rodzice chcą coś w zamian. Nie wszyscy, nie jestem typem wrzucania ludzi do jednego worka. 

Według mnie jednak nie każdy zasługuje na każdy rodzaj miłości. Ci, którzy chcą być kochani zapominają o tym, że najpierw trzeba dać trochę miłości, żeby mieć miejsce przyjąć trochę. 

Życie polega na zasadzie wymian. Gdy ty jesteś potrzebujący ktoś ci pomaga, gdy ten ktoś jest potrzebujący ty pomagasz mu. Zwalniasz miejsce w swoim środku na to, żeby ktoś mógł cię pokochać wykonując dobre rzeczy, a zagarniając wszystko dla siebie jesteś przepełniony. 

Samolubność, a dobroć. 

Bezinteresowność, a władza. 

Dziwne porównania, prawda? Władza daje możliwość bezinteresowności, ale nie w moim przypadku. 

Dzisiaj szłam na randkę z Ashtonem. Przez ostatnie dwa dni Ash przypominał mi jak bardzo tego chciał, skradając mi krótkie pocałunki w policzek czy w czoło. Chciałam się chciana, a potrzebując czegoś takiego, jesteś zawsze na przegranej pozycji. 

Chciał przyjechać po mnie samochodem, a ja mu na to pozwoliłam. Nie ubrałam się inaczej niż zazwyczaj, nie miałam już dostępu do ciuchów Lexi i po raz pierwszy tego nie żałowałam. 

— Pięknie wyglądasz — proste słowa, ale wiele dają, prawda? Przyjęłam jego pocałunek w policzek i wsiadałam do jego samochodu. 

Ashton był ubrany w koszulę i czarne spodnie. Jestem pewna, że nie widziałam go w innych, ale widziałam już wiele jego uśmiechów. Teraz z kolei wydawał się zdenerwowany.

— Jak długo gracie? — naprawdę jestem zainteresowana ich zespołem. 

— Jakieś dwa lata. To było coś w rodzaju, siedzenia przy skrętach, darcia się jak wilki do księżyca i dojścia do wniosku, że czas coś zrobić z tym talentem — brzmi jak Luke. 

— Od razu wiedzieliście na czym chcecie grać? — kiwa głową. 

— Byliśmy cholernie upaleni, ale to nas nie powstrzymało. W garażu ojca Mike'a był jakiś stary sprzęt, podłączyliśmy go i zaczęliśmy grać. Byliśmy straszni, nie mogliśmy się ze sobą grać, ale i tak dobrze się bawiliśmy. 

— Brzmi jak dobra zabawa — nigdy nie paliłam skręta, nigdy nie byłam kochana, nigdy nie byłam tak naprawdę szczęśliwa. Jakim cudem od marihuany doszłam do miłości? 

— Zdecydowanie nią jest. Ty pływasz, tak? 

— Tak. Jestem w tym dobra — czuję potrzebę zapewniania o tym. 

— Chętnie zobaczę ciebie w stroju, Amanda — rumienie się, to się dzieje cały czas. 

— Wiesz te stroje są jednoczęściowe i mają logo szkoły na sobie, nie wygląda się w nich aż tak dobrze. Mają obrzydliwy pomarańczowy kolor, nie tam żadna seksowna czerwień — w końcu zaczynam się rozluźniać. 

— Nie popsujesz mi fantazji — wciskam się bardziej w fotel, ale właśnie w tym momencie podjeżdżamy pod typowe miejsce, do którego wszyscy w tym małym mieście zabierają dziewczyny na randki. Jest piątek i jest impreza, więc jestem pewna, że są tu ludzie, którzy nienawidzą tych spędów albo są bardzo, bardzo zakochani. A my? Dobrze jest się pokazać na pierwszej randce, prawda? Poświęcić coś dla kogoś, żeby ktoś to docenił. 

Ashton otwiera mi wszystkie drzwi, a jego dłoń muska mój tyłek. To całkiem zabawne, że niektórzy lubią podchody, a niektórzy lubią akcje. Myślę, że jestem dziewczyną zwodzenia i podsycania. Czyli do siebie pasujemy, tak? 

To on zamawia nam jedzenie, ale to ja wybieram picie i lody. Miło jest się czymś podzielić, a zarazem dostać kawałek stanowczości. Gdy nasze ciasta zostają dostarczone, boje się, że zacznie lecieć mi ślinka, tak pięknie to wygląda. Nie czekam na niego i bezczelnie sama zaczynam jeść. 

— Dziewczyna z apetytem — uśmiecham się do niego, gdy on też zaczyna jeść swój kawałek — Często tu bywasz? 

— Nie jestem specjalną randkowiczką, ale czasem przychodzimy tu z przyjaciółmi — on kiwa głową.

— Chodzę na randki — mówi on — Ale rzadko kiedy wychodzi z tego coś więcej. Gdy dziewczyny dowiadują się, że gram w zespole nagle jestem w innej kategorii. 

— Nie mów, że z tego nie korzystasz! — wyciąga dłoń i wyciera mi kącik ust, kolejny rumieniec. 

— A co innego mam kurwa robić? — milknie — Przepraszam, nie powinienem przy tobie przeklinać — gdy chce powiedzieć, że nic nie szkodzi, ktoś wślizguje się na miejsce obok mnie. 

— Nie mówiłeś, że tu będziecie — ręka Luke'a zamyka się na moim udzie. Nawet gdy nie jest zbyt blisko i tak go czuje, a teraz czuje mocny zapach alkoholu — I nie powiedziałeś, że jesteś taki hojny — Luke wkłada palce w moje lody, a potem wsuwa ten palec do ust. 

— Jesteś kurwa pijany — Luke zaczyna się śmiać, a Ash łapie go za kark i zmusza do spojrzenia na siebie — Ćpałeś? — Luke ćpa?

— Nudziłem się trochę, a dobrze wiesz, że na zjazd najlepsze są lody — przerzuca rękę przez moje barki — Albo seks — cholernie śmierdzi alkoholem i teraz wyczuwam też coś jeszcze. 

— Dlaczego się naćpałeś? — Ashton jest wściekły. 

— Jestem bardziej pijany — Luke patrzy na mnie — Jesteście sobie na randce? Och przeszkodziłem? — ściska moje kolano niemal boleśnie — Byłem kurwa pewien, że już coś ci Ashton powiedziałem, co do niej. 

— A ja byłem pewien, że powiedział ci gdzie to mam — Ashton wstaje — Idziemy — wiem, że mówi do mnie nie do niego. 

— Nie możemy go tak zostawić.. 

— On już za dużo razy zachowywał się jakby coś coś mu się należało, nie tym razem, nie gdy robi to gówno tobie — Luke patrzy na mnie i gdy widzę jego uśmiech, który sięga aż oczu, wiem co myśli i to wcale nie jest myśl, że go tu nie zostawię. 

— To twój przyjaciel, Ashton! Jeśli nie chcesz tego zrobić dla niego, zrób to dla mnie! Nigdy więcej cię o nic nie poproszę, ale..

— Dobra, kurwa — Ashton pomaga mu wstać, a Luke wybucha śmiechem. 

— A co z lodami? — dlaczego to właśnie on popsuł mi jeden dobry wieczór?

My lover is not my love XO [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz