Homophobic || Lashton

Start from the beginning
                                    

- Tak mi przykro Luke, nie wiedziałem że Ashton jest homofobem. - pokręcił głową.

- Jest w porządku Mikey, pójdę do siebie trochę ochłonąć. - uśmiechnąłem się blado i ominąłem niebieskowłosego.

- Na pewno chcesz siedzieć sam Luke? Może coś obejrzymy albo zjemy? - zaproponował Clifford.

- Nie dzięki potrzebuję trochę czasu dla siebie. - odparłem i zaszyłem się w swoim pokoju.

***

Minął tydzień od całej sytuacji, a przynajmniej tak mi się wydaje, Michael kilka razy próbował mnie wyciągać z pokoju, ale za każdym razem kończyło się tym, że dalej leżałem na swoim miejscu zapewniając go o tym, że wszystko jest w porządku i radzę sobie doskonale. To samo słyszała moja mama i bracia przez komórkę, gdy próbowali się ze mną skontaktować. Wszystko oczywiście było jednym wielkim kłamstwem bo coraz gorzej sobie radziłem z tą sytuacją, podjąłem decyzję, może trochę zbyt pochopną, ale nie widziałem innego wyjścia na ten moment. Wiedziałem, że nikogo nie ma teraz w domu, napisałem list pożegnalny gdzie wyszczególniłem każdego z chłopaków, nawet Ashtona i wyszedłem z domu w stronę mostu oddalonego od naszego domu o jakieś 20 minut spacerem. Robiło się już ciemno, a tą drogą chodzi bardzo mało osób co było mi w tym momencie bardzo na rękę. Gdy dotarłem na miejsce oparłem się o barierkę i przez dłuższą chwilę wpatrywałem się w płynącą rzekę.

- Przepraszam mamo jeśli będziesz przeze mnie cierpieć, Jack, Ben mimo że mnie denerwowaliście to byliście najlepszymi braćmi, Michael dziękuję za wsparcie, Calum byłeś świetnym współlokatorem. - mówiłem pod nosem przechodząc na drugą stronę barierki - A Ciebie Ashton dalej kocham. - zacisnąłem oczy i puściłem poręcz.

Poczułem nagle ostre szarpnięcie za koszulkę, potem ucisk na ramionach, cały się trząsłem, zostałem przeciągnięty przez barierkę na chodnik. Spojrzałem na stojącego przede mną  Ashtona, zacząłem uderzać w jego klatkę piersiową i krzyczeć z bezsilności bo byłem tak blisko do szczęścia. Irwin trzymał mnie, a ja próbowałem się wyrwać, byłem wściekły na to co zrobił, dalej krzyczałem i próbowałem zadawać mu ciosy. Nagle poczułem jego wargi na swoich, bezmyślnie oddałem pocałunek, a moja wściekłość zamieniła się w płacz, łzy spływały po moich policzkach i nie potrafiłem ich opanować. Ashton oderwał się ode mnie, po czym wziął mnie na ręce i mogłem się tylko domyślić, że postanowił zabrać mnie do domu. Nie miałem w ogóle siły, zamknąłem oczy i tylko słuchałem co się dzieje wokół mnie, nie mam pojęcia skąd Ashton miał tyle siły, żeby wejść po schodach ze mną na rękach i wejść do mieszkania.

- Boże jak dobrze, że zdążyłeś. - rozpoznałem głos Michaela po czym zostałem położony na łóżku.

- Nie darowałbym sobie, gdyby mu się coś stało. - poczułem dłoń na moich włosach.

- Musicie poważnie porozmawiać Ashton. - stwierdził niebieskowlosy.

- Wiem, zrobimy to jak Luke wydobrzeje. - westchnął, a ja odpłynąłem.

***

- Mam się z nim spotkać, żeby znowu posłuchać o tym jaki jestem beznadziejny? - pokręciłem głową.

- Rozmawiałem z Ashtonem i on chce wszystko wyjaśnić, zaufaj mi i jemu też. - poprosił Michael.

- Czy Ty już zawsze będziesz mnie wszędzie odwoził i odprowadzał? - westchnąłem.

- Po tym co odwaliłeś to czego się spodziewasz Luke. - spojrzał na mnie.

- Cokolwiek. - przewróciłem oczami - Gdzie Ty mnie wywozisz? - rozejrzałem się po odludziu na jakie przywiózł mnie Clifford.

- Takie dostałem wytyczne. - wzruszył ramionami i zaparkował koło znanego mi samochodu.

- O której po mnie przyjedziesz? - spytałem wychodząc z samochodu.

- Raczej wrócisz z Ashtonem. - puścił mi oczko.

- Nie byłbym tego taki pewny. - prychnąłem - Miej telefon przy sobie. - dodałem.

Michael odjechał, a ja zacząłem rozglądać się po polanie na której się znalazłem, niebo było bezchmurne, słońce przyjemnie grzało, a lekki wiatr przyjemnie targał włosy. Zauważyłem Ashtona machającego do mnie, więc ruszyłem w jego stronę, zdziwiłem się widząc rozłożony koc i wiklinowy koszyk, usiadłem po drugiej stronie materiału i podkuliłem nogi.

- Głodny? - spytał wyciągając z kosza jedzenie i picie.

- Powiedzmy. - wzruszyłem ramionami.

Przez dłuższą chwilę była niezręczna cisza, jedliśmy i tylko rzucaliśmy sobie spojrzenia, nie wiedziałem o co chodzi w tym całym spotkaniu, ale nie miałem zamiaru pospieszać Ashtona.

- Umm Luke. - w końcu się odezwał - Chciałem cię przeprosić za to co powiedziałem przy naszej kłótni. - odparł.

- Powiedziałeś to co myślisz, nie musisz za to przepraszać. - wzruszyłem ramionami.

- To nie do końca tak jest. Przestraszyłem się podczas tego, gdy mi wyznawałeś uczucia, nie chciałem dopuścić do siebie, że mógłbym czuć coś do chłopaka, a ty tak nagle wyskoczyłeś z tym i zareagowałem atakiem. - pokręcił głową - To nie tak, że ja nic do ciebie nie czuję, dopiero po kilku dniach zdałem sobie sprawę z tego co zrobiłem i jak wygląda sytuacja, a potem ta sytuacja z mostem i listem. - załamał mu się głos - Bałem się bardziej wtedy o ciebie niż o swoje uczucia, pocałunek na moście był jak najbardziej szczery z mojej strony. - przyznał.

- To nie tak, że ja przestałem czuć coś do ciebie. - odparłem zrywając kwiatki które rosły dookoła koca.

- Czyli mam szanse na coś więcej? Szczerze mówiąc nigdy nie byłem w poważnym związku i boję się, że nie dam rady dać ci tego czego oczekujesz. - wyznał.

- Też nie byłem w poważnym związku. - uśmiechnąłem się lekko - Możemy spróbować i razem to poznawać. - dodałem.

- Czyli zgadzasz się na bycie moim chłopakiem? - spojrzał na mnie z nadzieją.

- Na to wychodzi. - zaśmiałem się.

Ashton przysunął się bliżej mnie na kocu, po czym pocałował mnie, bez wahania oddałem pocałunek, tego na moście praktycznie nie pamiętałem, ale ten był cudowny, pełny uczucia i nienachalny,  przede wszystkim z idealną osobą, która mam nadzieje zostanie w moim życiu na długo.

*****************************************************************

Zapraszam do moich prac:

♥Holiday madness||Ziall
♥Sweet lies||Ziall
♥Holiday miracle||Ziall <--- świąteczne opowiadanie ♥

ziallxziall

Prompty ♥Where stories live. Discover now